Sobota przeminęła pod znakiem przygotowań do dzisiejszego meczu. Od jedenastej siedzieliśmy z chłopakami w garażu w Wilkszynie, wymieniając między innymi tarczki. W między czasie oddaliłam się z Maćkiem od naszych teamów w celu odbycia lekkiego treningu. Wzięliśmy Silnego i pobiegliśmy w okoliczne pola. Omówiliśmy taktykę na mecz z Włókniarzem, dogadując kto kogo bierze na siebie, jeżeli stanęlibyśmy razem pod taśmą. Po powrocie do "bazy", starszy z naszej dwójki pomógł mi odkleić taśmy ciągnące się przez plecy, a następnie wróciliśmy pomagać naszym teamom.
Słońce nad Olimpico raz świeciło mocniej, a raz chowało się za chmurami. Mogłam, więc rzec, że pogoda była niepewna, patrząc na burzowy charakter skupisk pary wodnej. Poprawiłam zamek od kevlaru, naciągając później czapkę z logiem Red Bulla, aby następnie zjawić się na prezentacji zawodników. W standardowym dla nas ustawieniu, zajęliśmy miejsca na tyle samochodu, aby potem zacząć się uśmiechać jak debile i machać do ludzi zgromadzonych na trybunach.
W parku maszyn do swojego pierwszego biegu szykował się standardowo Tai oraz Gleb. Szczęście było po naszej stronie, jechaliśmy według pierwszego zestawu. Brytyjczyk wcześniej wraz z moim bratem- niezmiennie od dość długiego czasu- był na próbie toru, którą określił jako pozytywną dla nas. Mówiąc krótko, jeżeli przejebiemy ten mecz jesteśmy idiotami.
Spotkanie rozpoczęło się od prowadzenia gości, którzy przywieźli cztery oczka, ponieważ na ostatnim wirażu czwartego okrążenia Czugunow został wyprzedzony i nie zdążył odrobić. Juniorski bieg okazał się lepszy dla nas- nasi juniorzy przyjechali na pięć jeden, zostawiając Świdnickiego bez punktu. Był remis, kiedy pod taśmę wyjeżdżał Maciek w towarzystwie Daniela. Zaczęłam szykować się do swojego biegu, jakim był ostatni bieg pierwszej serii startów.
Popatrzyłam na Kowalskiego nim wyjechaliśmy na tor, a ten tylko kiwnął głową. Startowałam z pola A, więc miałam najbardziej optymalną trasę w małym palcu. Widziałam jak po mojej prawej ustawia się Świdnicki, zaraz za nim Kowalski, a na końcu Smektała. Skopałam nawierzchnię toru wedle uznania, a zauważając około czterdzieści sekund do startu, zajęłam miejsce na motocyklu. Spasowałam się z maszyną, oczekując tego, aż maszyna startowa pójdzie w górę.
Taśma podniosła się, a my wystrzeliliśmy jak z procy. Szybko udało mi się z Bartkiem Kowalskim wyjść na prowadzenie, zamykając częstochowski duet. Kowalski w pewnym momencie zniknął zza moich pleców, pozwalając, aby Smektała go wyprzedził, a także Świdnicki. Przejechałam jako pierwsza linię startu i mety jednocześnie, a w parku maszyn dowiedziałam się, że mój kolega z pary zaliczył defekt.
Następne biegi doprowadziły do remisu. W dwunastym biegu mieliśmy szansę, aby wyjść na choćby dwupunktowe prowadzenie, a to za sprawą tego, że Livia oraz Daniel pojechali parą. Piękny obrazek został szybko jednak zakłócony. Woryna z całym impetem wjechał w Brytyjczyka, który spowodował upadek Norweżki. Czułam jak zaczynam szybciej oddychać, więc wzięłam bidon z izotonikiem do ręki, aby następnie pociągnąć z niego nerwowo kilka łyków. Żaden z naszych zawodników nie podnosił się z toru. Woryna, będący sprawcą zamieszania, został uznany za niezdolnego do dalszej jazdy, mimo, że najmniej oberwał. Przy ciemnowłosej oraz rudzielcu była masa ratowników medycznych, sprawdzających ich stan zdrowia. Decyzja była jednoznaczna, kiedy Darek przyszedł do nas kręcąc głową. Zostali przetransportowani do szpitala, a mecz zostaje przerwany.
Czułam jak mój oddech ponownie przyspiesza. Tym razem napicie się nie pomogło, a jeszcze spotęgowało to uczucie. Dłonie zaczęły mi się telepać, wzrok miałam rozbiegany, a w dodatku nie umiałam sklecić sensownego zdania.
- Ej, Lara- powiedział Maciek, siadając naprzeciwko mnie na ziemi. Złapał mnie za drgające dłonie, po czym objął mnie.- Młoda się z tego wykaraska, zobaczysz...
-Here it is. I told you that she behaves strangely. Here you have proof, her hands fly as I don't know what- powiedział Jeppesen wskazując na moją osobę.
- Pójdzie pani z nami. Wykonamy odpowiednie testy- powiedział śmiertelnie poważnie mężczyzna stojący obok Duńczyka.
- Z moją siostrą wszystko w porządku, po prostu martwi się o przyjaciółkę- zaczął powoli i spokojnie Maciek, wiedząc, że naskakiwanie na mnie tylko pogorszy sytuację.
Klatka piersiowa unosiła się coraz szybciej, opadając nierównomiernie. Nie byłam w stanie zapanować nad drganiem rąk, a rosły mężczyzna przyprowadzony przez Duńczyka podjął decyzję.
- Pójdzie pani ze mną na testy antydopingowe. Bidon też zarekwirujemy, bo hm... Ciężko będzie znaleźć wkłucia na tym czymś- powiedział urzędnik.
- Jest pan bezczelny. Moja przyjaciółka mnie potrzebuje, a pan co robi? Zaczepia pan Bogu ducha winnego człowieka.
- Jak wytłumaczysz to?- zapytał, wymachując mi przed twarzą woreczkiem strunowym z białym proszkiem.
- To nie moje- zaznaczyłam od razu.
- Każdy tak mówi.
- To zróbcie mi testy!- wrzasnęłam patrząc na zachowanie policjanta. Kątem oka widziałam jak Miśkowiak rozmawia ze swoim teamem, starając się zapanować nad nerwowo drgającymi rękami.
______
- Przypomnij mi, w którym momencie zgodziłem się obejrzeć z tobą żużel- jęknął niezadowolony Kochanowski, zakładając ręce na klatce piersiowej. Zgromiłem blondyna wytykając mu, że ja z nim oglądam formułę jeden, więc jemu nic się nie stanie, kiedy obejrzy ze mną speedway.
- Czekaj...- mruknąłem obserwując jak ratownicy zabierają żużlowców z Wrocławia a nadawca przenosi nadawany obraz do parku maszyn, w którym Lara kłóciła się z rudowłosym zawodnikiem.- O kurwa...- szepnąłem, gdy komentator podał o co podejrzana jest blondynka.
- Przewalone- rzucił Kuba.- Jeżeli faktycznie brała, to musiała się z tym nieźle kryć...
- Kuba! Nawet tak nie mówi. Ta cała sytuacja musi być jebanym nieporozumieniem- przerwałem minimalnie starszemu siatkarzowi.- To nie może być prawdą, okej?- rzuciłem do blondyna, zaplatając ręce na klatce piersiowej. Komentator podał decyzję o zakończeniu przedwcześnie meczu oraz podziękował za kibicowanie obu drużyną.
Wstałem z łóżka, odkładając laptopa na materac. Wziąłem do ręki telefon, po czym wyszedłem na balkon. Stoczyłem wewnętrzną kłótnię, czy dzwonić do Janowskiej czy też, nie jednak chęć poznania prawdy wygrała. Kliknąłem na konwersację na Messengerze z jej zdjęciem i czekałem aż odbierze. Chwilę to potrwało, ale po kilku minutach ujrzałem twarz dziewczyny.
- Stało się coś?- zapytała blondynka na powitanie. Miała zapłakaną twarz, ale starała się uśmiechać.
- To raczej ja powinienem zapytać. Czemu jesteś w jakimś szpitalu czy tam jakiejś klinice? I dlaczego masz taki wyraz twarzy?
- Zrobili mi testy na doping i sprawdzili mój bidon... Kurwa mać- szepnęła, kręcąc głową w niedowierzaniu. Na jej ramieniu pojawiła się czyjaś dłoń, a ona tylko się krzywo uśmiechnęła.- Wszystko się zjebało Maciek- powiedziała do brata, do którego najwyraźniej musiała należeć dłoń.- Testy wyszły pozytywne, w mojej krwi znaleziono ślady substancji zakazanej... Tyle, że nigdy niczego nie brałam! Ba, po tym jak Drabikowi lekarz klubowy podał kroplówkę z zakazaną, nie chodzę do niego, chyba, że mam zamiar zgłosić brak dyspozycji przez kontuzję. Jeszcze skąd ten jebany Jeppesen wiedział...- przerwała nagle.
- Lara?- zapytałem.
- Przepraszam Tomek, odezwę się później. Chyba wiem kto za tym stoi.
Pokiwałem głową, rozumiejąc, że dziewczynie zależy na rozwiązaniu sprawy. Liczyłem, że sprawca zostanie ukarany, a Janowska oczyszczona z zarzutów, jednak jak wiemy- życie nigdy nie układa się tak jak my tego chcemy.
______
Oficjalnie mogę to rzec: DRAMA TIMECo sądzicie?
CZYTASZ
I Can't Pretend to Forget You| T.Fornal /M.Drabik
FanficNa co te wszystkie obietnice, plany, skoro życie jest bardziej pokrętne niż sobie myślimy? Jeden przypadek potrafi zburzyć cały świat jaki znamy, zmuszając nas do przystosowania się. W sporcie jest to jeszcze częściej spotykane. Dyskwalifikacja za...