32. Czyżby wrocławski krasnal?

181 7 33
                                    

Podniosłem kask, który położyłem na fotelu w busie. Skierowałem się do przypisanego mi na ten wieczór boksu, aby przyszykować się do swojego biegu. Widziałem jak reszta drużyny idzie na odprawę. Nachyliłem się obok jednego ze swoich mechaników, patrząc na to jak ustawione są przełożenia. 

- Nie idziesz na odprawę?- zapytał starszy z mężczyzn.

- Nie.

- Maks, zlewasz każdą odprawę przed meczem a potem narzekasz. Dobrze wiesz, że nikt nie chce ci zaszkodzić- powiedział mężczyzna, a ja oddaliłem się od motocykla i chwyciłem bidon z napojem. 

Pociągnąłem łyk elektrolitów, które w pierwotnym założeniu miały postawić mnie na nogi. Nadal odczuwałem skutki kilkudniowego spożywania alkoholu. Kręciło mi się w głowie oraz chciało się wymiotować. 

Przyszykowałem się do swojego biegu, wpasowując się w standardową dla mnie pozycję, z której startowałem. Byłem niemiłosiernie zmęczony całą sytuacją jaka zaistniała u mnie w domu, a także sezon zaczął mnie męczyć. Jednak w ciągu tego zawieszenia wybiłem się z rytmu jakiego wymagał ten szczególny dla żużlowców i kibiców czas w roku. Po powrocie byłem głodny jazdy, ale obecnie nie mogłem znaleźć tego czegoś. 

Zdenerwowany zjechałem do parku maszyn. Nie tak miał wyglądać mój pierwszy bieg, nie tak miał potoczyć się ten wyścig. Pierdolone zero. Sytuacja powtórzyła się w szóstym biegu. Znowu byłem ostatni. W siódmym odkułem się, zdobywając pierwszą trójkę tego wieczora. W dziewiątym wyścigu przywiozłem jedynkę, ale podejrzewałem, że wynikało to z wykluczenia Kasprzaka. W moim ostatnim biegu przed nominowanymi  przyjechałem za trzy, jednak to nadal nie był mój tok myślenia, mój styl jazdy. W czternastym starcie dostałem ostatnią szansę, którą skwitowałem jedynką. Łącznie na swoim koncie zanotowałem raptem osiem punktów. Żałosne.

Kopnąłem w ściankę boksu, chcąc wyzbyć się negatywnych emocji. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego poczułem ból w stopie, spowodowany tym, że zapomniałem, iż kevlar oraz buty stricte do żużla, zmieniłem na normalne ubrania. Zakląłem pod nosem, a zaraz po tym usłyszałem zza siebie głos trenera.

- Drabik... Czemu nie było cię na odprawie przed meczem?- zapytał  poważną miną mężczyzna.

- Trenerze, ale każdy sam dobiera sobie wartości- powiedziałem Kuciapie. 

- Maks, rozmawialiśmy z chłopakami, jakimi ustawieniami jadą i tak dalej. Nawet nie podszedłeś na chwilę. Chyba jesteś w dupie z ustawieniami, mogłeś podejść na chwilę, prosiłem cię o to- rzekł szkoleniowiec.- Eh, najważniejsze, że jakoś się odnalazłeś... Ty piłeś?- zapytał Maciej.

Zdenerwowany przełknąłem ślinę, czując jak mój przełyk zaciska się. Nie chciałem przyznać się trenerowi, że pięć godzin przed meczem wypiłem cytrynową setkę. Pokręciłem przecząco głową, a mężczyzna oznajmił, że idzie po alkomat, który miał zawsze w swoim samochodzie.

Opuściłem ramiona, wiedząc co pokaże urządzenie. Kuciapa popatrzył na mnie z niedowierzaniem i pokręcił głową. Oznajmił, że od teraz przed każdym meczem i treningiem będę badany pod kątem obecności alkoholu.

Wsiadłem do swojego busa, opierając się o jego ścianę. Wsadziłem słuchawki w uszy, nie chcąc słuchać tego jak moi mechanicy się wymądrzają. Odblokowałem telefon, lekceważąc wiadomości od Kamili. Nacisnąłem ikonę Snapchata, po czym poczułem przytłaczający smutek, gdy zacząłem oglądać story Janowskiej. 

Blondynka mimo,  że ten nic nie  warty siatkarz był na zgrupowaniu przed jakimś wyjazdem, miała z nim normalny kontakt. Wstawiony przez nią filmik przedstawiał jej rozmowę z swoim obecnym partnerem i to jak ten robi jakieś głupoty z kolegami z kadry. Dało się słyszeć śmiech Lary, który dawniej był dla mnie ukojeniem. Łzy zebrały się w moich oczach, gdy po raz kolejny dotarła do mnie świadomość konsekwencji moich błędów.

I Can't Pretend to Forget You|  T.Fornal /M.DrabikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz