11. Schlał się

206 4 0
                                    

Wieczorem mieliśmy wolną rękę, jeżeli chodzi o poruszanie się po Katowicach. Dostaliśmy tylko jedną wytyczną, podobnie jak siatkarze- nie spożywać alkoholu. Raczej żadnemu z nas to nawet przez myśl nie przeszło. Choć patrząc na niektórych z miłośników siatkówki, jednak o tym pomyśleli.  Dajmy na to takiemu Bieńkowi, który jęknął niezadowolony.

- Dobra zna ktoś jakieś miejsce z sushi? Bo od rana mi dupę suszy, że obiecałam jej to, ale nie mówiłam gdzie- odezwałam się, wskazując na Nillson, zwracając na siebie uwagę Bednorza.

- W sumie możemy iść w stronę centrum, gdzieś tam jakaś knajpa była- powiedział Muzaj, patrząc w telefon.- To co?- zapytał, odrywając wzrok od telefonu.

- Mamy coś przeciwko?- zapytałam jako najstarsza z naszego klubu będąca na zgrupowaniu. Żużlowcy z mojego domowego klubu nie mieli jakichkolwiek zastrzeżeń.- My jesteśmy za.

- To raczej my też nic nie mamy przeciwko, co nie chłopaki?- zapytał kapitan reprezentacji, Bartosz Kurek. Siatkarze również byli za, więc udaliśmy się w zasugerowanym przez Macieja Muzaja kierunku.

Wieczorne Katowice robiły wrażenie, ale moim zdaniem nie dorównywały Wrocławiowi. Kochałam wygląd stolicy Dolnego Śląska po zmroku. Mogłam śmiało ośmielić się mówiąc, że to miasto nie spało. Równie dobrze to odczucie mogło wynikać z faktu, że dolnośląska stolica była o wiele bliższa mojemu sercu. Przecież to tam się urodziłam, tam chodziłam do szkoły, tam mieszkałam, tam żyłam. Mogłabym rzec, że Wrocław zakorzenił się w moim organie pompującym krew i ani myślał te korzenie zabrać. Niby całe dzieciństwo i okres nastoletni mieszkałam w Wilkszynie, ale w tym mieście bywałam codziennie.

Szliśmy zwartą grupą, w której praktycznie nie było nas widać. O minimum głowę wyżsi od chłopaków siatkarze rozmawiali o rywalu z jakim za jakiś czas będą grać, a ja z Nillson starałam się ułożyć sensowną teorię na temat zachowania Miśkowiaka po upadku wprost przed nią. Kuba jej nie znał, chyba, że ze Świdnickim lub Smektałą rozmawiał. Nieznajomość dziewczyny wynikała z tego, iż w zeszłym roku w trakcie meczu drużyn U24, podczas spotkanie Sparty z Włókniarzem, Miśkowiak był nieobecny, a Livia jechała zamiast Mateusza Panicza. Doskonale pamiętałam tamten mecz, który wygraliśmy. Był on ostatnim dla mnie, meczem w kategorii U24. Potem przyszła walka o fazę play off, Grand Prix we Wrocławiu, a także ostatecznie walka o mistrzostwo Polski.

- Dobra dokończymy tą rozmowę przy jedzeniu- zadecydowałam, dając dziewczynie czas na przemyślenie.

Odeszłam kawałek do przodu, chowając dłonie w kieszeniach zwykłej szarej bluzy. Wsłuchałam się w rozmowę Kowalskiego z Wassermanem, w której to jeden kaleczył niemiecki, a drugi polski. Szłam z nimi równym krokiem przez jakiś czas, ostatecznie decydując się ich wyprzedzić. Poczułam jak znajdujący się w kieszeni bluzy telefon zaczyna wibrować, a następnie usłyszałam jego dzwonek.  Słysząc piosenkę przypisaną do numeru Drabika, przewróciłam oczami. Zremiksowany utwór Mike'a Singera Verdammt ich lieb' dich spowodował, że kilku siatkarzy odwróciło się w moją stronę. Przesunęłam szybko palcem po ekranie powodując odebranie połączenia.

- Czego chcesz? Mówiłam ci, żebyś dał mi spokój- zaczęłam, ale odpowiedziała mi cisza.- Drabik?

- Lara... Jestem idiotą... Ja cię nadal kocham- mówił dziwnym głosem chłopak, po czym czknął. Super, najebał się.- Tęsknię za tobą, za tym co było. Nic mi nie wychodzi odkąd się rozstaliśmy- ciągnął dalej.- Pamiętam jakie były twoje ulubione kwiaty- powiedział śmiejąc się, po czym definitywnie pociągnął kolejny łyk alkoholu.

- Niby jakie?

- Takie... No kurwa... No takie... Takie białe kfiaaatki- wybełkotał ledwo zrozumiale.

I Can't Pretend to Forget You|  T.Fornal /M.DrabikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz