Smok warknął cicho, spróbował się poderwać, ale sekundę później padł na ziemię. Fretka mogła przysiąc, że albo już całkiem jej odbiło, albo w jego oczach widziała rezygnację.
- Będzie trzeba przenieść tu obóz – stwierdził Czkawka. – Dobra, słuchaj, zrobimy tak. Pójdę poszukać smoczymiętki, część ugniotę i obłożę mu łapę, powinno go mniej boleć. Resztę dam tobie, będziesz mu to trzymała przed nosem. Smok będzie odurzony i raczej nie będzie się rzucał, ale na wszelki wypadek przytrzymasz mu pysk.
- Eee... ten pełen ostrych zębów, tak? – ostrożnie wskazała na łeb zwierzęcia.
Czkawka wywrócił oczami, złapał się za nasadę nosa, a następnie westchnął.
- Słuchaj, smoki o pyskach tego typu mają najsilniejszy zacisk szczęk ze wszystkich, ale...
Fretka przełknęła ślinę.
- Najsilniejszy? A jak odgryzie mi rękę? Jestem przywiązana do mojej ręki! Obu nawet!
- Nie dałaś mi dokończyć – odparł hardo Czkawka – Ale takie szczęki mają jedną wadę. Gdy się je zamknie i ściśnie, smok nie jest w stanie sam ich otworzyć.
Fretka chwilowo przestała panikować. To, co powiedział Haddock, mocno ją zainteresowało.
- Jak to?
- Sam nie wiem dokładnie, dlaczego tak to działa, ale nie mamy teraz czasu na snucie teorii. Tak jest i tyle. Przede wszystkim musimy mu pomóc. Łatwiej by było, gdybym miał tu swoje rzeczy, ale torby zostawiłem w Zatoczce... no nic. Zostań tu z nim, a ja poszukam smoczymiętki.
Zanim Fretka zdołała wyrazić sprzeciw, Czkawka już dawno zniknął. Dziewczynce nie pozostało nic innego jak usiąść i przypilnować smoka, który z każdą chwilą zdawał się być coraz bardziej niespokojny. Ona też wcale nie czuła się lepiej. Po pierwsze, nie miała pojęcia, co taki smok potrafi. Po drugie, nie miała pojęcia, jak się zachowa. I po trzecie, chociaż wciąż była w bezpiecznej odległości, skąd miała mieć pewność, że gadzina nagle nie wyrwie się spod tej skały i nie rzuci na nią, jak na smakowitą przekąskę?
Przełknęła ślinę. No cóż, to był jej pomysł, żeby go ratować. Teraz musiała sobie jakoś radzić.
Wzięła kilka głębokich wdechów i spojrzała na gada. Miał podniesiony łeb i chociaż widziała, że utrzymanie pyska na takiej wysokości kosztowało go sporo wysiłku, wciąż czujnie się jej przyglądał. Nie ufał jej i zdaje się, że oboje o tym wiedzieli. Fretka tym bardziej to sobie uświadomiła, gdy przy jej następnym ruchu Wietrznik cicho warknął.
Chciała się tylko przesunąć w bok, bo usiadła na wystającym kamieniu. Ostatecznie nie zrobiła tego, żeby nie drażnić bardziej smoka.
Gdy przez następne kilka minut siedziała nieruchomo, zwierzę w końcu opuściło łeb i położyło go z powrotem na ziemi. Może było to trochę szalone, ale wydawało jej się, że gad stara się nie okazywać tego, jak bardzo jest zmęczony. Ciężko dyszał, ale próbował to tłumić. Chciał zamknąć oczy, ale wciąż trzymał je na wpół otwarte.
Wciąż się w nią wpatrywał.
Wtedy coś sobie uświadomiła. Patrzyła na niego tak długo, że powoli przestawała się bać. Smok też nie był już tak niespokojny. Czyżby w jakiś sposób wyczuwał emocje? To... było prawdopodobne.
Szalone, ale prawdopodobne.
Wietrznik odwrócił wzrok i ciężko wypuścił powietrze. Już chyba się nie bał. A przynajmniej... nie jej.
- Nie martw się, on zaraz wróci – szepnęła cicho, a gad znów na nią spojrzał i przesunął łeb w jej kierunku.
Nawet nie wiedziała, dlaczego zaczęła rozmawiać ze smokiem. To było zwierzę, którym jej plemię gardziło od lat. Ale jakoś w tym momencie wydawało jej się, że musi go czymś zająć. Czymś... innym niż posiłek, być może?
CZYTASZ
Dziki Jeździec || HTTYD
FanfictionUsiądźcie wygodnie i posłuchajcie. Oto druga część opowieści o chłopcu, który poszedł własną drogą. Druga część historii, która z czasem stała się legendą. Legendą, która nadal żyje, choć pozornie została zapomniana. Wydarzyła się ona wiele lat póź...