Czkawka wyrównał lot, a potem natychmiast wzniósł się w górę, uciekając przed eksplozją. Nie było to trudne, biorąc pod uwagę fakt, że leciał na Nocnej Furii. Gdy znalazł się wystarczająco wysoko, odetchnął.
Po chwili planowania stwierdził, że najlepiej będzie najpierw pozbyć się tych statków, które cumowały jak najbliżej wyspy. Ale nie mógł ich tak po prostu wysadzić. W końcu dzieciaki musiały skądś wziąć swoje smoki, a takowych na Berk nie było. Musieli je zatem znaleźć na którymś z okrętów. Co znaczyło mniej więcej tyle, że Łowcy zawinęli tu z polowania. Gdyby teraz tak po prostu zdecydował się wysadzać statki, smoki mogłyby zginąć.
Mieli naprawdę dużo szczęścia, że te trzy okręty, które wcześniej wysadziły bliźniaki, były pod tym względem puste. Wśród ich szczątków nie zauważył niczego, co by wskazywało, że zginęły tam jakieś skrzydlate gady. Ale on nie mógł zawsze polegać na szczęściu. Dlatego zanim wysadził ten statek, wleciał do niego i sprawdził, czy nie było tam jakichś smoków.
Były. Więc je uwolnił i dopiero wtedy zrobił swoje. A teraz mógł spokojnie odczekać, zanim będzie mógł zapikować na kolejny.
Sama sytuacja na wodzie prezentowała się lepiej, niż początkowo mógłby pomyśleć. Łowcy się ocknęli i niektóre okręty próbowały przybić do brzegu, żeby dostarczyć więcej wojowników i pomóc swoim w walce na lądzie. Jednak żadnemu z nich jak na razie się nie udało. Nikora o to zadbała. Jej łodzie zablokowały drogę ludziom Viggo, a na co najmniej dwa z ich statków przedostali się piraci, próbując je przejąć. Z tego co widział, udawało im się.
Tempest na razie stał i czekał w pogotowiu. Jego interwencja nie była jeszcze konieczna.
Czkawka wziął głęboki wdech.
- Jest dobrze, mordko. Damy radę.
Nocna Furia mruknęła cicho. Chłopak nieco się przechylił, a smok natychmiast odczytał jego intencje i skręcił. Jednak szatyn w ostatniej chwili zmienił zdanie i się wyprostował. Może dwa punkty, które nieubłaganie się zbliżały i które dostrzegł kątem oka, miały z tym coś wspólnego.
Nie musiał przyglądać im się bliżej, żeby wiedzieć, że są to zarysy dwóch bardzo dobrze znanych mu gadów. Ale i tak to zrobił. I zamiast zająć się tym, czym teraz powinien, pozwolił swojemu smokowi szybować, żeby ich dogonili.
Wyglądało na to, że następny okręt Łowców poczeka na jego wizytę kilka minut dłużej.
_-_-_
Bał się. Oczywiście był trochę jakby w kryzysowej sytuacji i adrenalina oraz konieczność obrony Berk powinny sprawić, że odłoży ten strach na później, ale tak się nie stało. Bo w tym momencie po raz pierwszy od bardzo dawna miał spotkać ludzi, których od lat uważał za swoją rodzinę. Ludzi, których sam porzucił.
Mieli prawo być na niego absolutnie wściekli, a on naprawdę nie chciał musieć ich witać wydawaniem suchych rozkazów. Jednak wiedział, że być może nie będzie miał innego wyjścia. I to bolało.
Otrząsnął się i spojrzał w dół, sprawdzając jak toczy się bitwa. Niewiele się zmieniło. Poza tym nie miał przy sobie wystarczającego sprzętu, żeby móc to stwierdzić na pewno. Statki Viggo były rozmieszczone na dość dużym obszarze i nawet z tej wysokości nie mógł widzieć ich wszystkich. A raczej – nie widział ich wystarczająco dokładnie.
W jego głowie zaczął formować się plan.
To oczywiście nie sprawiło, że przestał się martwić spotkaniem z Berserkami. Ale przynajmniej na chwilę mógł skupić swoje myśli na czymś innym i to pozwoliło mu na dojście do wniosku, którego wcześniej nie był świadomy. Że najzwyczajniej w świecie za nimi tęsknił. I że naprawdę się cieszył, że ich widzi.
CZYTASZ
Dziki Jeździec || HTTYD
FanficUsiądźcie wygodnie i posłuchajcie. Oto druga część opowieści o chłopcu, który poszedł własną drogą. Druga część historii, która z czasem stała się legendą. Legendą, która nadal żyje, choć pozornie została zapomniana. Wydarzyła się ona wiele lat póź...