Słowo „start" nigdy nie padło z ust trenerki, ponieważ w tym samym momencie na Arenę wpadł Pyskacz Gbur, zachowując przy tym dyskrecję godną stada słoni. Czyli innymi słowy, wszyscy od razu się zorientowali o jego obecności.
- Stop – jęknęła dziewczyna.
Ile to jeszcze razy będą jej przeszkadzać?
- Widzę, że trening pełną parą! – oznajmił kowal, uśmiechając się od ucha do ucha. – I jak wam idzie? – zwrócił się w kierunku dwudziestoczterolatki.
- Właśnie mieliśmy zaczynać – wysiliła się na uprzejmość.
- Oj – mina mężczyzny trochę zrzedła, ale zaraz potem wrócił do siebie. – No to wybacz, że przeszkadzam, ale mam ważną wiadomość od Stoicka i ona jakby nie może czekać.
- Mów.
Zaczęła iść w stronę wejścia do Areny, a Pyskacz i pozostali Kadeci (którzy najwyraźniej uznali, że z wizytą Gbura przyszło do nich również wolne) poszli razem za nią.
Dziewczyna przystanęła i odwróciła się w stronę uczestników Szkolenia.
- A wam kto powiedział, że możecie opuścić stanowiska? Wracać do ćwiczeń i start!
Piątka dzieci synchronicznie jęknęła. Jedynym wyjątkiem był Złośnik, który najwyraźniej nie miał nic przeciwko treningom ani wysłuchiwaniu rozkazów.
- Hola, hola! – zawołał Gbur, zanim jeszcze Kadeci wrócili na swoje miejsca. – Nie zapędzaj się tak, dziewczyno. Właściwie, to decyzja wodza tak jakby dotyczy też trochę i ich. Chodźcie no tu, dzieciaki.
Uczniowie zbliżyli się do Pyskacza i Astrid.
- Więc? – spytała wojowniczka. – Co to za decyzja?
- Zbliża się Ting, obiło ci się to może? – Gbur uniósł brew.
Tingiem nazywano walne spotkanie wodzów różnych plemion, podczas którego omawiane były najrozmaitsze sprawy. Od ataków smoków, przez handel wytwarzanymi towarami, aż po politykę wobec wrogich, tak zwanych „zdziczałych" wysp, których mieszkańcy najczęściej stanowili zbieraninę wygnańców z różnych plemion i nie cieszyli się zbyt dobrą opinią.
- Kupcy o niczym innym nie bębnią od miesiąca – skrzyżowała ręce. – Ale co w tym takiego niezwykłego? Tingi odbywają się co roku.
- A i owszem, ale ten Ting zostanie zorganizowany na Północnych Rynkach.
Dziewczyna uniosła brwi i lekko otwarła usta ze zdumienia.
Zazwyczaj spotkania te organizowane były przez jedno z plemion, których wodzowie brali udział w Tingu. Wybór odbywał się na zasadzie loterii, a zwycięska wyspa była wykluczana z losowania na następne trzy lata, by uniknąć zgromadzania się pod dachem tego samego wodza kilka razy z rzędu (co mogłoby mu dać mylne poczucie dominacji w dyskusji). Za jej dzieciństwa tego typu spotkanie raz odbyło się na Berk. Ale żeby miało zostać zorganizowane na „ziemi niczyjej"? I to w dodatku takiej ziemi niczyjej? To faktycznie było dość zaskakujące.
- Na Północnych Rynkach? Co za wariat na to wpadł? Przecież Północne Rynki to siedlisko złodziei i piratów, nawet dziecko o tym wie. Nikomu nie można tam ufać. To najgorsze miejsce, w którym można zwołać Ting.
- Ta, i właśnie dlatego Stoick zarządził obstawę.
- Zawsze zarządza obstawę – wzruszyła ramionami dziewczyna. – To nic niezwykłego.
To była prawda. Na każde spotkanie ich wódz płynął w towarzystwie trzech czy czterech wojowników, na wszelki wypadek. Nigdy się jeszcze nie przydali, ale Thor jeden wie, kiedy będzie ten pierwszy raz.
CZYTASZ
Dziki Jeździec || HTTYD
FanficUsiądźcie wygodnie i posłuchajcie. Oto druga część opowieści o chłopcu, który poszedł własną drogą. Druga część historii, która z czasem stała się legendą. Legendą, która nadal żyje, choć pozornie została zapomniana. Wydarzyła się ona wiele lat póź...