Przeszła tam i z powrotem już chyba po raz setny, zgniatając w dłoniach niewielki patyk i próbując skupić swój wzrok oraz myśli na czymś konkretnym. To jej się nie udawało.
Był już ranek, a nawet znacznie później, ponieważ Fretka nie należała do rannych ptaszków i obudziła się, gdy Słońce było już dość wysoko na niebie. Gdy wstała, Czkawki wciąż nie było. Gdy robiła sobie śniadanie, on nadal nie przyleciał. Gdy zjadła posiłek, chłopak się nie pojawił.
A to wszystko miało miejsce jakieś dwie godziny temu.
Coś zdecydowanie było nie tak.
Chociaż z drugiej strony... może Czkawka tylko się gdzieś zatrzymał? Może Nocna Furia się zmęczyła i musieli gdzieś przystanąć? Może jej wewnętrzny kompas napotkał jakieś zakłócenia i pomylili trasy? Może spotkali jakiegoś smoka w potrzebie, postanowili mu pomóc i trochę się zasiedzieli? Tak... z sześć godzin za długo?
Westchnęła ciężko.
Wiedziała, że sama siebie oszukuje. Po pierwsze, Nocne Furie bardzo trudno było zmęczyć. Gdy poprzednio tu lecieli, nie robili żadnych przystanków, a smok nie wydawał się wykończony. Po drugie, nie było szans, żeby Czkawka i jego gad zgubili się na trasie, którą dobrze znają. Po trzecie, gdyby faktycznie znaleźli ranne zwierzę, to raczej by ją o tym poinformowali. W jakiś sposób na pewno. Żeby nie musiała się martwić.
Tymczasem się martwiła.
I szczerze mówiąc, powoli zaczynała zakładać najgorsze. Coś musiało się stać Czkawce.
Jęknęła cicho i zaczęła chodzić szybciej. Nogi powoli zaczynały ją boleć, ale i tak wolała to, niż siedzieć w miejscu. Nie wytrzymałaby tego. Jej myśli galopowały zbyt mocno. Musiała się czymś zająć. Dlatego wciąż dreptała w jedną i drugą stronę, licząc, że może za chwilę wydarzy się jakiś cud i Haddock jednak wróci...
Nie wrócił. A ona sama w końcu musiała usiąść.
Podciągnęła nogi pod brodę i westchnęła załamana.
To wszystko było jej winą. Ona była za to odpowiedzialna. Gdyby nie jej wścibskość, nigdy by się nie dowiedziała, że Czkawka jest Dzikim Jeźdźcem i by go nie naraziła. Gdyby nie jej lekkomyślność i głupi krzyk, Stoick nigdy by się nie zorientował, że Postrach Archipelagu powrócił na Berk, a Viggo nie powiązałby tego Postrachu z jej osobą. Gdyby nie jej bezpodstawna wiara we własne siły, nie ujawniłaby się Czarcioustemu i nie zwaliła na głowę Czkawce, który miał przecież własne życie i ostatnie, czego potrzebował, to była opieka nad irytującą dwunastolatką. Gdyby nie jej dziecinne nastawienie i głupia chęć przeżywania przygód, nie musiałaby uciekać z domu, a Haddock nie byłby teraz w niebezpieczeństwie.
Kochała przygody. Kochała, gdy działo się coś ciekawego. Odkąd tylko pamiętała, nienawidziła nudy. Nigdy nie była typem, który lubił siedzieć na tyłku i słuchać marudzenia Pleśniaka. Sto razy bardziej od tego wolała się już wpakować w kłopoty. Ale pakowanie się w kłopoty samemu to jedno, a wpakowanie w kłopoty kogoś innego przez własną głupotę, to drugie.
A była głupia. I była za to na siebie strasznie wściekła.
Bo przez jej samolubstwo i lekkomyślność, Czkawka prawdopodobnie miał teraz tarapaty. Ona przeżywała swoje przygody, owszem, ale on za nie płacił swoim bezpieczeństwem. To było coś, czego nigdy by nie chciała. Coś, co nie było tego warte. Coś, co nigdy by się nie wydarzyło, gdyby tylko pomyślała wcześniej i spróbowała przewidzieć konsekwencje. Ale nie! Bo przecież przewidywanie to jej największy wróg! Fretka leciała na żywioł i nie przejmowała się tym, co się stanie. Gdyby jeszcze to ona sama miała za swoje, może nie byłoby to dla niej takie bolesne.
CZYTASZ
Dziki Jeździec || HTTYD
FanficUsiądźcie wygodnie i posłuchajcie. Oto druga część opowieści o chłopcu, który poszedł własną drogą. Druga część historii, która z czasem stała się legendą. Legendą, która nadal żyje, choć pozornie została zapomniana. Wydarzyła się ona wiele lat póź...