Dwudziestoczterolatka prychnęła. Naprawdę, co też dzieciakom potrafiło wpaść do głowy, to jej się w najśmielszych snach nie śniło. No, choć może z perspektywy czasu akurat ta jedna rzecz nie była aż tak dziwaczna. Konstruowanie kolejki linowej do samego portu, na co kiedyś, dawno temu wpadł jej rówieśnik, zdecydowanie podbijało stawkę. Niemniej jednak pomysły Rapierka i Fretki były równie zaskakujące. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że dwójce łobuzów, którym tylko figle w głowie, nagle zachciało się interesować historią Berk? I to jeszcze jakimiś teoriami spiskowymi?
Jak zginęła Valka. Też coś. Rapierek i Fretka pytali o to, na co wszyscy doskonale znali odpowiedź – w tym również oni sami. Dawno temu, podczas jednego z ataków, porwały ją smoki. Takie też wyjaśnienie otrzymali. Jednak niespecjalnie ich ono zadowoliło. Z jakiegoś powodu nie chcieli w nie wierzyć. Jakiego? O tym już nie raczyli powiedzieć.
Może trudno było im uwierzyć, że smoki mogły porwać człowieka? Nie atakowały w końcu już od dziewięciu lat. Oboje – zarówno Rapierek jak i Fretka, mieli po trzy wiosny na karku, kiedy skrzydlate bestie po raz ostatni odważyły się napaść na Berk. Pewnie niewiele zapamiętali z tego okresu. Być może nawet nie są całkowicie świadomi potworności tych gadów.
Tu wychodziła na jaw nieudolność Wandali w przekazywaniu wiedzy. Bowiem skoro już następne pokolenie nie chce wierzyć w ataki smoków, to co będzie się działo za, dajmy na to, trzydzieści lat? Nie chciała o tym myśleć. To było zarówno oburzające, jak i przykre. Oburzające, bo całe plemię wykazało się niekompetencją. Przykre, bo cała historia plemienia, wszystko, przez co przechodzili w trakcie ostatnich trzystu lat, miało się zatrzeć w umysłach młodych Wandali tylko jako fajne historyjki, opowiadane na dobranoc. Nic więcej.
Westchnęła.
Spojrzała przed siebie, próbując odgonić te nieszczęsne myśli. Albo przynajmniej zepchnąć je na inny tor. A kilka do wyboru miała.
Bo oprócz dziwnego zachowania najbardziej łobuzerskich Kadetów pod Słońcem, ci sami Kadeci okazali się dzisiaj wyjątkowo posłuszni i całkiem pojętni w kwestii nauki nowych rzeczy. Obsługę topora załapali szybciej niż mucha zdołała przelecieć z jednego końca Areny na drugi, a poziomem walki tymże ustrojstwem niemal dorównywali Złośnikowi. Oczywiście nie obeszło się bez ciągłego gadulstwa w wydaniu Fretki (w pewnym momencie doprowadzającego sparowanego z nią Sączypluja do furii – i tym samym jego przegranej) oraz wykorzystywania przez Rapierka nieczystych chwytów, przez które w ostatecznym rozrachunku Czyrak wylądował twarzą do ziemi. Po kilku metrach poślizgu.
Mimo to spisali się naprawdę nieźle. Sama – choć ciężko to przyznać – była pod wrażeniem. A ponieważ wzięła sobie słowa młodego Thorstona do serca (no dobra, była ciekawa, czy w kwestii motywacji Śledzik mógł mieć rację), jednym krótkim zdaniem zdecydowała się tę dwójkę pochwalić.
Faktycznie, potem ćwiczyli jeszcze lepiej.
Co jednak nie zmieniało faktu, że wolała swoją metodę wychowawczą, opartą na tradycyjnej metodzie Pyskacza i wielu innych nauczycieli przed nim. Czyli nie do końca swoją, ale... najlepiej opanowaną i najbardziej jej pasującą. Głównie z tych dwóch powodów nie zamierzała z niej rezygnować. Poza tym chciała utrzymać wśród młodzieży swój status surowej i niezłomnej wojowniczki.
Wyminęła jakiegoś wikinga, który się z nią przywitał. Zanim zniknął jej z pola widzenia, odpowiedziała tym samym.
Mimo to nie wszystko dzisiaj było takie kolorowe. Sączypluj w furii przez przypadek wyrzucił swoją siekierę tak mocno, że aż trafiła w stojak. Jednak w tym nie było nic nadzwyczajnego. O wiele dziwniejszy był fakt, że siekiera zamiast się wbić, złamała te dwie deski z którymi się zetknęła, po czym poleciała jeszcze kilka metrów, zanim z hukiem uderzyła o ziemię. Stelaż z bronią oczywiście oprócz uszkodzenia, cudownie się przy tym wywrócił. Nowiusieńki. Ten sam, który dwa dni temu razem z Pyskaczem i tym nieszczęsnym dzikusem, składała do kupy po szale bojowym Tępaka.
CZYTASZ
Dziki Jeździec || HTTYD
FanfictionUsiądźcie wygodnie i posłuchajcie. Oto druga część opowieści o chłopcu, który poszedł własną drogą. Druga część historii, która z czasem stała się legendą. Legendą, która nadal żyje, choć pozornie została zapomniana. Wydarzyła się ona wiele lat póź...