Westchnął i wziął głęboki wdech.
- Nie zamierzałem cię poświęcić – kontynuował, już znacznie spokojniej. – To był tylko blef. Nie wypaliłby, gdyby on w niego nie uwierzył.
Prawda była taka, że oboje blefowali. Po prostu Czkawka miał więcej szczęścia od Fretki, na którą los zrzucił zbyt wymagające zadanie, jak na jej wiek. A z tego, co wynikało z słów dziewczynki, i tak w miarę dobrze sobie poradziła. Dlatego tym bardziej nie miał prawa jej oskarżać. Przynajmniej mógł ją potraktować z większą wyrozumiałością.
- Gdyby nie moja łatka nieprzewidywalnego, pewnie teraz nie lecielibyśmy sobie tutaj spokojnie, a od dawna tkwili w łapskach Viggo. Więc właściwie wychodzi na to, że oboje postawiliśmy na to samo.
Poczuł wiercenie. Fretka najwyraźniej się rozluźniła.
- Robiłaś co mogłaś, wiem. Nie powinienem był w to wątpić. A to, że się martwię i nad sobą nie panuję, mnie nie usprawiedliwia.
Usłyszał westchnięcie.
- Nie. Miałeś rację. Lepiej, gdybym ci od razu powiedziała. Ale miałeś wystarczająco problemów na głowie. Myślałam, że tak mogę pomóc. Że cię trochę odciążę. Właściwie, to nie wiem, co myślałam. Jestem głupia.
- Jesteś dzieckiem. Myślisz inaczej niż ja. A ja myślę inaczej niż ty. Oboje powinniśmy wziąć to pod uwagę.
- Pewnie tak – zgodziła się Fretka.
- Czyli co, zgoda?
Nie otrzymał odpowiedzi.
- Słuchaj, wiem, ja... byłem za ostry. Zapomniałem, że sam też kiedyś miałem dwanaście lat. Prawdę mówiąc, wciąż gonię za marzeniami, podróżami i wolnością, jakbym jeszcze nie dorósł. Więc tym bardziej nie powinienem mieć pretensji do ciebie. Fakt, popsułaś mi wszystkie plany, a teraz przez to utknęłaś razem ze mną, a ja bladego pojęcia nie mam, co z tobą zrobić. Ale przynajmniej żyjemy. To jest teraz najważniejsze. Później się zastanowimy, co dalej.
- Jedno jest pewne – zauważyła dziewczynka – zdecydowanie nie będzie nudno.
Czkawka zaśmiał się cicho. Oj tak, nie będzie. Tylko, że on wciąż wolałby się nudzić. Nie był już na tym punkcie aż tak zacięty jak przedtem i podchodził do sprawy odrobinę spokojniej, ale wciąż była ona dla niego niekomfortowa. Jednak teraz nie miał już wyjścia. Żadne z nich nie miało. Zbytnio się z tego nie cieszył, ale nic nie mógł z tym zrobić. Pozostało mu tylko zaakceptować rzeczywistość taką, jaka była.
Z zamyślenia wyrwał go cichy szept.
- Zgoda.
Uśmiechnął się i poczuł jakoś lżej.
- A tak właściwie, to gdzie lecimy?
- Na Straszne Wyspy.
Przez pół sekundy było cicho. Później Fretka uruchomiła swój słowotok. Nie do końca taki, jakiego Czkawka się spodziewał.
- Ale fajnie! Czyli będzie jeszcze więcej przygód! Super! Rany, a co jest na tych Strasznych Wyspach? Pewnie coś strasznego, nie? Bo tej nazwy to tak znikąd by nie wytrzasnęli. Chyba, że to tak dla szpanu. Ale jaki z tego szpan, jak się coś nazwie „strasznym"? To chyba tylko po to, żeby gości odpędzić. Są tam w ogóle jacyś goście?
Czkawka jęknął w duchu. Czy naprawdę nic nie potrafiło jej odstraszyć? Co przerażające, to ona się cieszy. Co niebezpieczne, to ją ciekawi. Pokręcone dziecko.
Sam nie był wcale lepszy.
- Nie, nie ma żadnych gości, to po pierwsze – zdecydował się odpowiedzieć na jej serię pytań – a po drugie, nazwa wzięła się z różnych dziwnych rzeczy, które się na tych wyspach dzieją. Wiesz, ludzie, znikający pod ziemią, albo umierający po dotknięciu zrzuconej czerwonej skóry. Wody, w których nagle pojawiają się wiry, pożerające całe statki. Skały, z których czasem skapuje kwas. No i same kształty wysp, które... no cóż, samotnemu podróżnikowi wystarczą do przypisania im strasznych opowieści i wymyślania dziwnych scenariuszy.
CZYTASZ
Dziki Jeździec || HTTYD
Fiksi PenggemarUsiądźcie wygodnie i posłuchajcie. Oto druga część opowieści o chłopcu, który poszedł własną drogą. Druga część historii, która z czasem stała się legendą. Legendą, która nadal żyje, choć pozornie została zapomniana. Wydarzyła się ona wiele lat póź...