Poszło znacznie gorzej, niż się spodziewali. Właściwie to nawet nie mieli jak się zbliżyć, bo Łowcy najwyraźniej posiadali nieograniczony zasób strzał. Jedna z nich o mały włos nie trafiła Czyraka, ale ocaliła go czujność Sączypluja i celny rzut wrednym Straszliwcem. Wystarczyło jedno kłapnięcie szczęk, aby oręż skończył w kawałkach. Oczywiście po udanej akcji Żabojad wrócił do tresera, boleśnie okazując mu swoje przywiązanie.
Do tej pory trzymał się zębami jego nogi. Teraz przeniósł się na ramię.
- Może go ktoś ode mnie odczepić?!
- Nie! Mamy teraz poważniejsze problemy na głowie – warknął Złośnik.
Wyminął lecący harpun, co było wyczynem, bo jego smoczyca miała problemy z równowagą.
- Odwrót! Szybko! W górę! Za mną!
Wszyscy – choć niektórzy niechętnie – posłuchali jego polecenia. Po kilkunastu sekundach grupa świeżo upieczonych jeźdźców kotłowała się już jakieś dwadzieścia długości jaka nad wodą.
- Nie damy rady. Nie pozwolą nam się zbliżyć. Mają zbyt szczelną obronę, a my strzelamy niecelnie. Przykro mi, Fretka.
- Nie! Musimy dać radę! To wszystko moja wina i się nie poddam, dopóki nie zdobędziemy tego statku!
- Chcesz zginąć?! Już i tak wystarczy, że Stoick nas pewnie za to wygna, ale lepiej żyć na jakiejś bezludnej wyspie, niż nie żyć w ogóle.
- Wtedy to on umrze!
Złośnik zmarszczył brwi. Ale nie zdążył odpowiedzieć. Obok jego ucha świsnęła strzała.
- Nie no, serio? Jaki oni mają zasięg? – jęknął Rapierek.
Wznieśli się wyżej, podczas gdy Thorston spróbował spalić pozostały oręż. „Spróbował" to słowo klucz. Sekundę później sam zawrócił i nawiał tak szybko, jak potrafił.
- Słuchajcie, Ponocnik mi wysiadł!
Jorgenson popatrzył na niego jak na idiotę.
- Jak niby?
- Ogień się skończył! Nie mamy już splunięć. Przykro mi Fretka, ale chyba odpadamy.
- Nie... Nie możemy. Błagam, nie róbcie mi tego!
- Wiesz, że nie chcę tego robić. Ale musimy odpocząć i się przegrupować. Smoki też są już zmęczone, nie damy rady tak długo. Wrócimy, obiecuję. Prawda, Złośnik? – posłał przywódcy ostre spojrzenie.
Ten przez chwilę się zastanawiał.
- Wrócimy.
- Nie, no, bomba – jęknął Sączypluj. – Czyli teraz uciekamy ze śmiercionośnego pola bitwy tylko po to, żeby potem znowu się na nie tłuc?!
- TAK! – odpowiedziały mu cztery zirytowane głosy.
- Ee... fajnie. A oni do nas dołączą? – spytał powoli Tępak.
- Jacy oni?
- No oni.
Czarnowłosy chłopiec wskazał na kropkę, która bardzo szybko się zbliżała.
- Dziwne. Miały być dwa smoki – szepnęła Fretka.
- Kto to jest? – spytał Sączypluj.
Rapierek przyjrzał się punktowi bliżej.
- Ja chyba... chyba wiem. Ale w to nie wierzę. Chociaż może? Nie, chyba nie mam zwidów.
- Jakich znowu zwidów?
![](https://img.wattpad.com/cover/288742651-288-k175386.jpg)
CZYTASZ
Dziki Jeździec || HTTYD
Fiksi PenggemarUsiądźcie wygodnie i posłuchajcie. Oto druga część opowieści o chłopcu, który poszedł własną drogą. Druga część historii, która z czasem stała się legendą. Legendą, która nadal żyje, choć pozornie została zapomniana. Wydarzyła się ona wiele lat póź...