Rozdział 53: Co za dużo, to niezdrowo

342 40 22
                                    

Smok powąchał Łowcę, którego właśnie powalił, a potem obszedł go dookoła. Cały czas nie spuszczał go z oczu. W ogóle wydawał się być przestraszony. Nie tylko wojownika, ale też odgłosów, krzyków i nowego miejsca. Jednak to wszystko przestało dla niego istnieć, gdy tylko podszedł do Fretki i przystawił swój pysk do jej twarzy.

Była bezpieczna. To się liczyło.

Dziewczynka przytuliła wielgaśny łeb i zaszlochała lekko.

- Przyleciałeś. Mówiłam ci, żebyś został! Niedobry smok! Tu jest niebezpiecznie! Mogli cię zabić! Ale... uratowałeś mi życie. Dziękuję.

Odsunęła się od niego. Potem się schyliła i szybkim ruchem wyrwała bełt. Tym samym narzędziem przyszpiliła koszulę Łowcy do pokładu statku.

Spojrzała w stronę Kadetów i odetchnęła z ulgą. Kończyli. Czyrak swoim kijem właśnie przywalał jednemu w miejsce bardzo czułe, Złośnik pozwolił Łamadze wywrócić się na drugim, a Rapierek miał niesamowitą frajdę z wywindowania trzeciego na wysokość masztu. Czwartemu Sączypluj z Tępakiem wymierzali siarczyste kopniaki do utraty przytomności, a piątego powaliła sama charyzma dzieciaków, bo widząc, że pojedynczo nie ma szans na nich wszystkich, postanowił ułatwić im zadanie i sam wyskoczył za burtę.

Pogłaskała Wietrznika, a potem razem z nim do nich wróciła.

- Wygląda na to, że na razie tyle – oznajmił Złośnik.

- I dobrze. To się już zaczęło robić nudne – burknął Sączypluj. – O, twoje smoczysko raczyło się tu pojawić.

- Nie obrażaj Morskiego Wiatru. Uratował mi życie.

Jorgenson wywrócił oczami, ale więcej się nie odezwał. Może wściekłe spojrzenie Fretki i miecz w jej dłoni miały z tym coś wspólnego. A może miał na tyle przyzwoitości?

Tymczasem Złośnik odchrząknął.

- Dobra, słuchajcie. Najłatwiejsze za nami.

- Najłatwiejsze?!

- Tak, Sączypluju. Tam na pewno wciąż są strażnicy. Podejrzewam, że na górę wysłali ich tylko tyle ile mogli i ile musieli. Reszta została w środku.

- Po czym wnioskujesz?

- Po tym, że trzymają tam wroga Archipelagu numer jeden. Nie mogą go zostawić bez ochrony, w końcu od tego zależy bezpieczeństwo wielu wysp.

- Nie no, to w takim razie Stoick nas oskóruje, jeśli go wypuścimy. Super. Nienawidzę być oskórowywany.

Fretka machnęła ręką.

- Zwalicie na mnie.

- A wiesz, że bardzo chętnie?

- Słuchajcie, skupcie się! – warknął Pierwszy Oficer. – Potrzebujemy jakiegoś planu. I odwodów. Nie możemy tam wejść tak na chybił trafił, bo nas jeszcze ktoś postrzeli. I musimy się zastanowić, co zrobimy ze smokami.

Dwunastolatka rozejrzała się dookoła. Coś ją zaniepokoiło.

- Złośnik...

- Nie teraz. Proponuję tak. Ja będę robił za dywersję. Fretka, ty weźmiesz Wietrznika i wejdziesz za mną, zwiniesz klucze i...

- Złośnik!

- Mówię, nie teraz! Zwiniesz klucze i otworzysz celę. Jak już go wypuścimy, wiejemy. Od razu. Na górze będzie czekać reszta, a wasze smoki mają być gotowe. Wtedy...

- ZŁOŚNIK!

- Co?

- Tępak już wszedł.

Pierwszy Oficer się odwrócił. Faktycznie. Nie było Tępaka.

Dziki Jeździec || HTTYDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz