Rozdział 63: Wódz, ale też i ojciec

318 34 25
                                    

Rozejrzał się dookoła, ale nigdzie nie zobaczył syna. Ważki opuścił Twierdzę tak szybko, jak tylko mógł, jednak przy tych wszystkich tłumach nie było to proste. Już nie wspominając o tym, że wcześniej musiał jeszcze dokończyć przemowę. W końcu wypadało przekazać Wandalom również inne wieści, chociażby oficjalnie potwierdzić zaręczyny Astrid i Sączysmarka – które swoją drogą były precedensem, więc obeszły się z szerokim echem i wywołały niemałe zdumienie, szczególnie, że wciąż były aktualne.

Więc zanim wreszcie udało mu się wypowiedzieć ostatnie zdanie, jeszcze raz podziękować obecnym za przybycie, zejść z podium i przecisnąć na zewnątrz, minęło kilkanaście dobrych minut. W tym czasie jego syn mógł już być praktycznie wszędzie. Mógł nawet znaleźć swojego smoka, opuścić wyspę i być już daleko nad otwartym morzem.

Ku wielkiej uldze Stoicka, nie zrobił tego.

Czkawkę znalazł na jednym z klifów. Siedział na krawędzi i wpatrywał się w wodę, głaskając łeb gada. Nocna Furia była przy nim, zwinięta w kłębek. I chociaż niechęć do smoków wciąż pozostała w Stoicku, tym razem udało mu się ją opanować. Powoli podszedł bliżej, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów.

Mimo to ucho zwierzęcia i tak się poruszyło.

To z kolei zwróciło uwagę Czkawki, który odwrócił się i spojrzał na Stoicka. Jednak zaraz potem spuścił wzrok i wrócił do oglądania morza, jakby nic się nie stało. Ważki nie do końca wiedział, jak ma na to zareagować. Ale wiedział jedno. Naprawdę bardzo chciał odzyskać syna.

Stanął na krawędzi i wskazał ręką na ziemię obok jeźdźca.

- Mogę?

- To twoja wyspa – szepnął chłopak. – To ja powinienem pytać, czy mogę tu usiąść.

Ta służbowość i poddanie z jakim szatyn to wypowiedział, bardzo zabolały Stoicka. Bo gdzie się podział ten chłopak, który na normalne pytanie odpowiedziałby sarkazmem? Jeszcze kilka godzin wcześniej widział, jak rozmawiał z Berserkami. Mógł w nim poznać swojego Czkawkę. Ale ten wyprany z emocji człowiek? On był dla niego obcy.

Z oka Stoicka popłynęła łza.

- Nie jestem wodzem. Nie teraz. Teraz jestem ojcem. I jako ojciec, pytam cię, czy mogę tu usiąść.

Chłopak nie powiedział nic. Nawet nie spojrzał na Stoicka. Jedynie skinął głową.

Więc Ważki usiadł.

Przez chwilę się nie odzywali. Czkawka, bo najwyraźniej i tak nie był zbyt rozmowny, a Stoick, bo zwyczajnie nie wiedział, co miał powiedzieć. Nie wiedział, jak miał trafić do syna, żeby ten z własnej woli zamienił z nim chociaż słowo. Ale właściwie dlaczego się tak dziwił? Przecież lata temu to on zbudował ten mur pomiędzy nimi. Młodszy Haddock po prostu... nie chciał go burzyć.

Dlatego to on musiał jakoś to zrobić.

- Zawsze lubiłeś tu przychodzić, kiedy byłeś mały – zaczął. – Jak coś nabroiłeś i uciekłeś, to zanim jeszcze tak dobrze poznałeś las, tu najczęściej przesiadywałeś. Teraz ci nie dziwię. To naprawdę piękne miejsce. Val też zawsze je lubiła.

Nie uzyskał odpowiedzi.

Westchnął. Myślał, że wspomnienie matki choć trochę poruszy jego syna, ale najwyraźniej się mylił. A to było jedyne, co mogło zadziałać. Jedyne, na co teraz wpadł. Więc może to po prostu nie ma prawa się udać? Może pozostanie mu tylko cieszyć się z tego, że Czkawka żyje?

Podparł się ręką, zamierzając wstać. I wtedy coś usłyszał.

- Przepraszam.

To słowo zostało wypowiedziane tak cicho, że ledwo dotarło do jego uszu. Ale pod jego wpływem Stoick usiadł ponownie.

Dziki Jeździec || HTTYDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz