Rozdział 26

101 3 0
                                    

Eren pov: godzina 18.56

Szykowaliśmy się do wyjścia na imprezę, by poświętować wraz ze  znajomymi ostatni dzień starego roku,a także przywitać z przytupem nowy. W internacie akurat dzisiaj nikogo nie było oprócz naszej paczki, więc mogliśmy się zabawić do białego rana w kafejce dla wszystkich, która znajdowała się na parterze budynku. Ogólnie ma nas być 20 na imprezie, w tym osoby poza naszej klasy. Nie mogłem się doczekać tej wspaniałej nocy, a najbardziej godziny 23.59, kiedy będziemy mogli wystrzelić fajerwerki obok budynku. 

Gotowy czekałem na przyjście kobaltookiego, który nadal przebywał w toalecie, jak to on określił "jeszcze muszę ułożyć włosy" co mu zajmuję już godzinę! Niecierpliwiłem się czekając  nieskończoność na Levi, któremu nigdzie nie było śpieszno. Ubrałem na siebie klasyczne czarne jeansy oraz zielony t-shirt, a także wyjąłem z szafy błękitną bluzę, którą dostałem od  Levi. Przyglądałem się na stojąco bluzie i mimowolnie uśmiechnęłem się wspominając tamtejszy dzień, który odmienił moje życie tutejsze. Stary ja nie uwierzyłby w to, co bym mu opowiedział, że jestem z Levi-em najwspanialszym facetem, który mnie spotkał i pokochał takiego jakim jestem. Pewnie tamten ja uwierzyłby w to, że świnie latają niż w to, co bym mu powiedział.

Nagle zrozumiałem jedną rzecz, przez którą oblałem się zimnym potem, a co by było, gdyby Levi pewnego dnia chciałby poznać moją rodzinę? Nie wiem dlaczego akurat teraz mi to przyszło do głowy może dlatego, że dzisiaj w śnie widziałem coś czego nie powinienem? Albo przypomniałem sobie właśnie teraz, jak kiedyś z levi nie byliśmy parą, dopytywał o moją rodzinę z niechcenia? Wtedy go zbyłem tym pytaniem, ale teraz on częściowo wie, ponieważ mu z prosto z mostu powiedziałem wtedy, kiedy wszyscy wyjeżdżali na święta..

Będę musiał go zbyć jeszcze raz, jak zapyta ponownie. Wiem, że nie mogę go okłamywać w nieskończoność i zwlekać, ale co bym mu powiedział? Od wypadku rodziców wychowują mnie dziadkowie, którzy traktują mnie jak nieudacznika? porażkę życiową? pasożyta?  

Babcia od samego początku mnie traktowała, jak powietrze i nie obchodziło ją to, czy w ogóle jeszcze żyje. Jedynie w konieczności ze mną rozmawiała lub kiedy czegoś ode mnie chciała, bym coś zrobił i tak dalej. Najbardziej się obawiałem dziadka, który nie jest jak babcia, a wręcz przeciwnie on znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie, kiedy coś robiłem źle lub z nudy. Każdego dnia, jak tylko mogłem nie wychodziłem z swojego pokoju lub nie robiłem nic, by nie wkurzyć dziadka. Tym bardziej przerażał mnie fakt, że dziadek od zawsze był nie tolerancyjny, to złe określenie, nienawidził osób LGBT! Na samo wspomnienie tego chciałem płakać ze strachu, gdyby któregoś dnia dowiedziałby się o tym, że chodzę z chłopakiem... Ja bym był martwy..

Przerażony wspomnieniem tego chciałem uciec i płakać... boje się tego...

Z moich przemyśleń oderwały mnie ciepłe umięśnione ramiona, oplatające moją talię, które wiedziałem do kogo należą oraz mnie zaskoczyły.

-wołałem cię - cmoknął mnie w policzek - myślałem, że sobie poszłeś - zerknął na mnie swoimi chłodnymi oczami - ej co ci? wyglądasz jakbyś ducha zobaczył - wtulił się bardziej we mnie, składając buziaka na moich ustach- co się stało? wyglądasz jakbyś czegoś się bał?

-chyba za bardzo się zamyśliłem przepraszam - odwróciłem się w jego stronę, nie odpychając go. - to nic takiego - ponownie pocałowałem go w malinowe usta, a także ilustrując jego ubiór na sobie i byłem pod wrażeniem. Czarna koszula na guziki oraz czarne jeansy z imitującymi dziurami na sobie. Wyczułem od niego przepięknie pachnące perfumy różane w których mogłem się topić na zabój - wow, ale ześ zaszalał z ubiorem oraz te perfumy... - wtopiłem się w jego szyje, by bardziej poczuć perfumy.

-podobają ci się?~~ - kiwnąłem głową na tak, bardziej przyglądając się w oczy bruneta- to dobrze, może troszkę zagalopowałem się z doborem ubioru, ale nie jest chyba aż tak źle? - zerknął na przedmiot, który trzymałem w dłoni - czy to nie przypadkiem ta bluza, którą ci podarowałem pod choinkę? - ilustrował mnie oczekując odpowiedzi, wiedząc jaka będzie po jego wyrazie twarzy.

-co do ubioru wyglądasz tak, jak zawsze przystojnie- zawiesiłem obie dłonie na jego szyi, ilustrując jego ciemne kobaltowe oczy, które działały hipnotyzująco, a także jego wyraz twarzy, który ciężko czasami rozczytać - tak, to bluza z imieniem mojego przyszłego męża- przybliżyłem twarz do jego ucha, cicho szepcząc - a te perfumy aż nakręcają, niczym narkotyk do mych nozdrzy~~

Słysząc swoje słowa chciałem w tym momencie zapaść się pod ziemię albo uderzyć z całej siły w ścianę. Zaczerwieniłem się delikatnie, co było nie wybale trudne w praktyce ku czarnowłosemu.
Poczułem na swoich ustach malinowe, a zarazem delikatne i ciepłe usta levi, które wgłębiały się co sekundę w moje, prosząc o wejście do jamy ustnej. Francuski pocałunek w którym dominację miał, jak zawsze kobaltooki delektując się chwilą słabości z mojej strony...

 Wylądowaliśmy obaj na krześle, który znajdował się obok mojego łóżka, a ja zająłem miejsce okrakiem na kolanach bruneta, opuszczając po drodze bluzę na podłogę bardziej delektując się tutejszą czynnością, mając już pewność po wypiekach na policzkach, że musiałem w tej chwili wyglądać żałośnie cały czerwony, niczym soczysty pomidor na buzi.

Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie przez utratę świeżego powietrza. Odwróciłem wzrok, by ukryć moje zażenowanie ową sytuacją. Usłyszałem cichy śmiech od bruneta, który swoją wolną dłonią ujął moją żuchwę w swoim kierunku, by potem przybliżyć nasze twarze, które stykały się nosami do siebie.

-mocny w gębie, a jak przychodzi co do czego potulny, jak owieczka na dodatek czerwony z oszklonymi oczkami - wolnym kciukiem wytarł pojedyncze łzy w kącikach oczu. Ponownie mnie oplótł wokół talii, bym przypadkiem nie spadł z krzesła. Przybliżył swoje usta ku mojemu uszu cicho szepcząc - a co do przyszłego męża mowa.. - polizał moje uchu, co wywołało cichym westchnięciem z moich ust - nie wiedziałem, że tak szybko ci do ślubu~ - pocałował w policzek - czuję się zaszczycony skarbie~~ - wtopił się w moją szyję, kontynuując - mam teraz taką ochotę z tobą "to" zrobić, ale powtrzymam się do końca imprezy.~~ - pocałował mnie w usta - to co, idziemy?



Lᴏᴠᴇ Dᴏᴇsɴ'ᴛ Cʜᴏᴏsᴇ #Eʀᴇʀɪ#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz