Pov Eren -- 18.16
Po tym jak uciekłem z stamtąd nie chciałem wracać do internatu ani na zajęcia dzisiaj, dlatego resztę dnia szwendałem się byle gdzie po mieście bez celu. Chciałem zostać sam i ułożyć wszystko w głowie, na dodatek tego mój telefon się rozładował do zera, więc nawet nie miałem jak włączyć sobie piosenek w między czasie. Byłem ogromnie przybity i skołowany tym wszystkim, że nawet nie miałem sił dalej płakać ani iść, dlatego zatrzymałem się przy najbliższej ławce w parku spoglądając na krajobraz zieleni. Nie miałem przy sobie zegara lub czegoś innego, aby sprawdzić godziny, ale zapewne już była późna przez rozpalające się naokoło miejskie lampy. Nie chciałem wracać do pokoju, gdzie zapewne by czekał na mnie brunet ze swoimi wymówkami.
Już miałem cichą nadzieję, że Levi to będzie mój ratunek od bólu i ogromnej egzystencji mojego życia. Myślałem wtedy głupi, że los się uśmiechnie w końcu dla mnie, ale jednak karty były odwrócone przeciwko mnie. Straciłem rodziców, przeszywaną siostrę i innych mi bliskich osób, skazany na życie dziadków, którzy od samego początku mnie nienawidzili i traktowali, jak najgorsze gówno tego świata. Ogólnie całe moje życie było pokurwione przed przybyciem do tej szkoły, nikt mnie nie chciał, nikt ze mną nie chciał rozmawiać, nie miałem wcześniej przyjaciół, zupełnie nikogo.
Spojrzałem ponownie na całokształt terenu głęboko myśląc, zapewne moi przyjaciele teraz cholernie się martwią, że nie wróciłem jeszcze do internatu. Z trudem przyznałem sobie rację i stwierdziłem, że dłuższe siedzenie tutaj nie ma już sensu, ponieważ powoli odczuwałem przeszywający chłodny wiater po całym ciele. Wstałem z ławeczki kierując powoli kroki w stronę szkoły, jeszcze mi brakuję zbędnej kłótni z starą pruchwą o tym, że ponownie wracam strasznie późno do internatu.
Powoli docierałem do upragnionego ośrodka cały przemarznięty tym chłodnym wieczorem, marząc o cieplutkim łóżku i ciepłej herbaty, nawet nie czułem dłoni!
Przywitałem się przy wejściu "opiekunkę" budynku, od razu dostając niezły opierdol z jej strony, ale szybko to z ignorowałem zmierzając na swoje piętro. Nie miałem ani sił się tłumaczyć, ani rozmawiać dzisiaj z jakkolwiek kimś. Na całe szczęście o tej porze nikt nie kręcił się po piętrach dobrze mi znany, więc pospiesznie wchodziłem co schodek w górę na swoje piętro, gdy w końcu dotarłem do moich drzwi zawachałem się trzymając klamkę od nich. Zacisnąłem mocniej finalnie je otwierając i chwała bogu bruneta nie było w wewnątrz. Szybko rzuciłem plecakiem na bok, kierując się w pierwszej kolejności pod ciepły prysznic.
Po szybkim odświeżeniu się wziąłem telefon z kurtki, aby naładować go w końcu i poszedłem coś zjeść co pierwsze mi wpadnie do rąk, wypadło na kanapki z rana. Spojrzałem na zegar na ścianie, który pokazywał dopiero 19.57. Po zjedzeniu kolacji rzuciłem się na łóżko pod kołdrę biorąc telefon do ręki i przeżyłem spory szok ile powiadomień przybyło. Pierwsze co wyskoczyły były od Armina, Sashy, Conniego, Jean'a, Marco, Historii jednocześnie w tym samym momencie, szybko odpisałem na nie uspokajając wszystkich swoim zniknięciem. Rzuciło mi się w oczy także wiadomości od Hange, które na także odpisałem z grzeczności, a także mogłem ujrzeć pod koniec ogromny spam od znanej mi osoby i kilkanaście nie odebranych połączeń od Levi. Nie odpisałem ani nie od dzwoniłem do niego, nie chciałem wysłuchiwać wszelkich jego słów już pokazał dzisiaj swoje prawdziwe ja i tyle mi wystarczyło. Po skończonym odpisywaniu i sprawdzaniu wszystkich powiadomień z telefonu wyczerpany psychicznie i fizycznie oddałem się krainie snów.
SPIT OUT KOŁO 2 w nocy
Spałem sobie spokojnie , aż nagle do moich uszu rozległo się głośnie bicie do drzwi, które nie zapowiadały niczemu dobrego. Szybko wstałem z łóżka nie mogąc zignorować więcej tego hałasu nieco wkurwiony, że ktoś nie miłosiernie próbuje tutaj wejść. Otwierając drzwi zaspany mogłem dojrzeć kogoś, kogo bym nigdy nie przepuszczał po tej sytuacji. Levi ledwie stojąc na równych nogach opierał się progu drzwi całkowicie pijany, że mogłem to od razu wyczuć po zapachu ostrego alkoholu. Otwarłem szczerzej drzwi umożliwiając mu wejście, ale nagle bez skrupuły zostałem przez mocne ramiona przybity do ściany gwałtownie bez możliwości wyrwania się z tego uścisku. Patrzyłem zdziwiony i przerażony takim impetem ze strony Levi, który w ogóle nie kontaktował i wyglądał okropnie, rozwalone włosy, kilka rozpiętych guzików jego koszuli oraz ten wzrok nie sugerował niczemu dobremu.
Próbowałem się wykaraskać z tej pojebanej sytuacji, ale poczułem mierzący mnie wygłodniały wzrok kobaltu, który ilustrował mnie całego. Nie miałem pojęcia, że brunet mógłby się aż tak bardzo się najebać, że nie potrafił wejść do pokoju i jeszcze sprzed chwili stał ledwie przy progu.
-Levi jesteś pijany.. - odezwałem się w końcu pierwszy próbując opanować całą tą chorą akcję z ogromną obawą - puść mn-mnie.. - nadal próbowałem się oderwać od jego uścisku, ale zamiast mnie puścić poczułem soczysty wpierdol w policzek. On mnie uderzył z liścia i to bardzo boleśnie, że ugiąłem się na pół kolanach trzymając wolną dłonią miejsce czynu przerażony oraz w szoku.
-stul pysk gówniarzu! - oburzony warknął wściekle, nie spuszczając wzroku ode mnie - kto ci pozwolił ci przyjebać mi na oczach wszystkich na dziedzińcu co!? Zdajesz sobie sprawę w jakim świetle mnie pokazałeś co! - pociągnął mnie za koszulkę, szybkim ruchem rzucając mnie w stronę łóżka z impetem.
Trząsłem się w cholerę, bałem się go coraz bardziej co sekundę, nawet nie mogłem z siebie nic wydusić leżąc na łóżku z odwróconym wzrokiem. Poczułem uginający się obok mnie materac i ponownie zostałem chwycony boleśnie przez jego dłonie tak, abym dobrze widział jego wkurwiony wzrok, którego dawno nie widziałem albo inaczej którego nigdy nie widziałem! Zaczął ściągać gwałtownie swoją koszulę ukazując swój wyrzeźbioną klatę. Wiedząc doskonale co mnie czeka zacząłem czuć w kącikach oczu łzy i odczuwając nie do opisania strach.
-no kochanie za takie coś muszę cię ukarać.. - zaczął mówić ze spokojniejszym tonem - mam dzisiaj taką ochotę na ciebie, że tego opisać nie mogę - zaczął się powoli dobierać się do moich ubrań..
-Levi n-nie pro-proszę... - jąkałem się ledwie coś powiedzieć...
Poczułem nagły namiętny pocałunek miękkich ust, który odpychałem na tyle ile mogłem nadal płacząc... Nie miałem szans przy nim i nie mogłem się sprzeciw wstawić i tak uparł się swojemu..
CZYTASZ
Lᴏᴠᴇ Dᴏᴇsɴ'ᴛ Cʜᴏᴏsᴇ #Eʀᴇʀɪ#
RomanceOpowiadanie nie związane z Aot! Ani z tamtejszą fabułą!!!! Jedynie postacie wzięte z Aot! Dobra teraz coś o tym opowiadaniu... 17-letni licealista Eren Jaeger, który stracił rodziców w wypadku samochowym został przygarnięty przez dziadków i przeni...