Rozdział 29

77 7 2
                                    

Eren pov:

Nie wiem ile minęło, ale zapewne bardzo długo, ponieważ Armin wypisywał do mnie to raz, a dwa było już dobrze po 11 i za niedługo bym kończył dzisiaj lekcje. Nie chciałem wracać na zajęcia w takim stanie oraz pokazywać się innym znajomym. Przetarłem już opuchnięte i czerwone oczy od długiego płaczu, wstając z zimnych płytek otwarłem kabinę w celu dojścia do kranu, aby nawilżyć oczodoły i w końcu ogarnąć swój stan. Przemywając twarz usłyszałem, jak ktoś wchodzi do toalety ignorując ową osobę. Nagle poczułem czyjąś rękę na ramieniu, wymuszająca odwrócenie się w daną osobę, którą był koniomordy w samej osobie. Przyglądał mi się dłuższą chwilę, wyglądał w tym momencie na zdyszanego i zmartwionego? 

-japierdole, jak ty wyglądasz.. - rzekł szybkim komentarzem - a tobie co? Armin cię szuka od rana i wydzwania do ciebie pacanie - nadal mnie ilustrował swoim wzrokiem, oczekując pewnie wyjaśnień. 

Odepchnąłem jego rękę, aby wytrzeć twarz ręcznikiem. To nie było dobre miejsce, czas oraz osoba, której chciałem wszystko powiedzieć. Wziąłem głębszy oddech i spojrzałem na niego tępo.

-nie tutaj. Mógłbyś przyjść z Arminem, chce z nim też to wyjaśnić, będę czekał na naszej ławce. - poprosiłem blondyna, który długo nie czekał i od razu wyparował z toalety. Zrozumiał chyba sytuację, bo na tyle głupi nie był. Również ja wyszedłem z pomieszczenia, by odetchnąć świeżym tlenem na zewnątrz, kierując swe nogi w znane mi miejsce.

SKIP OUT 10 minut

Czekając na ławce obok szkoły wysłuchiwałem szumu wiatru i śpiewu ptaszków, które w jakiś sposób odprężały w między czasie przeglądałem media społecznościowe z nudy. Widziałem kilka wiadomości, które przychodziły nom stop od rana. Armin napisał mi, że zaraz będzie z Jeanem. Jeszcze od innym znajomych również dostałem wiadomości, na które odpisywałem po kolei, aż nagle zauważyłem jedną wiadomość od jednej znanej mi osoby brzmiąc

"hej, gdzie jesteś?''  8.18

"?" 9.02

"Eren odpisz w końcu, Armin i inni twoi znajomi cię szukają." 9.43

"gdzie jesteś, martwię się o ciebie, nie było cię w pokoju." 10.22


"martwię się o ciebie"  żałosne. On nie wie, że wiem o jego zakładzie i nadal brnie w tym steku kłamstw. Oszukiwał mnie od początku, mówiąc o wielkiej miłości do mnie, że będziemy razem i poślubimy się w najpiękniejszym miejscu na świecie. Wszystko poszło się jebać i zakopać. Wkurwiłem się sam na siebie, że płakałem jak pizda przez tego kretyna. Niech się dalej martwi, nie mam zamiaru mu odpisywać ani oddzwaniać do niego. Niech wie, że jestem zły na niego i niech nie oczekuję ode mnie niczego. 

Po dłuższym wkurwianiu się na wszystko zauważyłem, jak moi przyjaciele w końcu przybyli na zaplanowane miejsce witając się szybko ze mną, również siadając obok mnie.

-więc? - zaczął niższy blondyn. - co się stało? Z tego co Jean mówił to wyglądałeś okropnie. - Przyglądał się Armin z wyraźnym zmartwieniem. Nie chciałem go oszukiwać, a chciałem komuś się wyżalić i zapytać o radę. Miałem gdzieś fakt, że jego chłopak również tutaj jest.

-Levi mnie oszukał - powiedziałem prosto z mostu. 

-co masz na myśli? - rzekł przyjaciel, który z skupieniem analizował słowa i moje zachowanie.

-on mnie nie kochał - powiedziałem, pusto patrząc w ziemię. - usłyszałem rozmowę z jego "ex'' i wyglądało na to, że się mną zabawił. - czułem cisnące na nowo łzy, które twardo trzymałem dalej. - Levi założył się ze swoimi znajomymi, że mnie poderwie i zaliczy jako zakład. - poczułem czyjeś ramie, które mnie opatuliło całe od pleców. 

Lᴏᴠᴇ Dᴏᴇsɴ'ᴛ Cʜᴏᴏsᴇ #Eʀᴇʀɪ#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz