Rozdział 31

72 6 0
                                    

Eren pov: wczesnym porankiem

Nie spałem resztę nocy po brutalnej "karze" bruneta. Miałem całe zaczerwienione oczy od ciągłego płakania i zdarte gardło, które piekło nie miłosiernie nie tylko przez wydobywające się jęki z moich strun głosowych.

Leżałem w łóżku zwinięty w kłębek pod brudną pościelą, obok mnie smacznie sobie odsypiał Levi, który był odwrócony plecami do mnie. Ciekawe czy będzie pamiętał po przebudzeniu się po męczącej nocy..

Czułem się tragicznie i perfidnie wykorzystany, wszędzie miałem siniaki podchodzące nawet do koloru fioletu, zadrapania, wyschnięta poniekąd krew oraz ogromny ból w okolicach dolnich, gdzie jeszcze kapała sperma z dziurki. Odczuwałem wstręt do samego siebie, że pozwoliłem temu potworowi po wyżywać się na mnie. To już nie była miłość, a wręcz akt przemocy nad drugą osobą.

Nie takiego Levi pokochałem, zawsze był czuły i delikatny podczas stosunku, tym razem była to czysta brutalność.. Nawet głupie wyjaśnienie "to wina procentów" nie odpokutowałaby czynu!

Spojrzałem ponownie na nad wyraz spokojną twarzą bruneta podczas snu, która ani trochę już mnie nie uspokajała w żadnym razie. Powoli wyszedłem spod kołdry, aby go nie obudzić skoro rano. Odetchnąłem z ulgą gratulując sobie w myślach, że udało mi się wykaraskać z tego bez zbędnego przedłużania. Wbiegłem do łazienki, by w końcu wypłukać z siebie brud, nie zważając na ilość skaleczeń na ciebie, liczył się w tym momencie czas na ulotnienie się z stąd.

Po szybkim prysznicu wróciłem do pokoju, gdzie jeszcze brunet spał wziąłem najpotrzebniejsze mi rzeczy, czyli telefon, ładowarka, ubrania pierwsze lepsze i w mgnieniu oka wyleciałem z pokoju, nie wiedząc co dalej robić szedłem już wolniejszym krokiem w stronę drzwi mojego przyjaciela. 

Po pokonaniu nieszczęsnych schodów mogłem ujrzeć już wymarzony pokój, nie wahając się długo zapukałem ostrożnie licząc, że ktoś otworzy. 

Armin pov:

Nie mogłem zmrużyć dzisiejszej nocy oka przez zmartwianie się stanem przyjaciela. Pomimo wysłanej wczoraj wiadomości od niego nie mogłem spać nadal spokojnie, martwiłem się w cholerę o jego stan po odkryciu gorzkiej prawdy. Leżałem wtulony w swojego chłopaka, który finalnie zasnął nadal czuwając obok mnie. 

Nagle z moich myśli wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi, bez zbędnego problemu wyczłapałem się z objęć blondyna, by otworzyć drzwi nie spodziewając się kogo tam zastanę. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałem wspomnianego szatyna, który wygląd nie najlepiej....a nawet jak wrak człowieka. Nie czekając na odpowiedź przyjaciela wciągnąłem go w głąb mieszkanka, od razu robiąc przy tym nie mały hałas, co obudził współlokatora również. 

Po dłuższej chwili siedząc w trójkę i po wysłuchaniu całej sytuacji z dzisiejszej nocy Erena byliśmy zszokowani zachowaniem ze strony Ackermana, że nawet Jean nie mógł usiedzieć w miejscu ze spokojem. 

-CO TEN SKURWIEL CI ZROBIŁ?! - podniósł głos cały zdenerwowany od góry do dołu- TEN GNÓJ TERAZ NIE BĘDZIE MIAŁ ŻYCIA, JAK GO INO ZOBACZĘ! - wywrzeszczał na tyle, aby przeszły po mnie ciarki jego głosu, widziałem jak próbował już otwierać drzwi i musiałem szybko na to zaradzić, bo teraz nie był świadomy.

-jean uspokój się - powiedziałem łagodnie, chwytając jego ramienia - jeszcze pogorszysz sprawę, jak rzucisz się na niego z pięściami. - brnąłem bardziej poważnie, aby blondyn tego nie robił, znałem jego naturę i nie chciałem dopuścić rozlewu krwi ich obu.

-Jak mam być spokojny faktem, że chuj z bestialstwem przeleciał Erena! - wziął głębszy wdech i dalej mówił - to już podchodzi pod gwałt, a to że był nakopcony w cztery dupy niczego nie usprawiedliwia Armin. 

-rozumiem cię w pełni, też jestem zły na niego, jak potraktował Erena, ale to nie powód do bijatyki, w której mógłbyś bardziej oberwać niż on - wyjaśniłem szybko, by jakoś złagodzić jego aktualny stan, aby nie zrobił nic pochopnego, przy tym całując go w policzek. Podziałało.

-ehh, niech ci będzie. - przeczesywał tył głowy jedną ręką, siadając z powrotem na łóżko ciężko zdychając - więc? Co teraz zrobimy? Nikt nie uwierzy w tylko nasze oskarżenia, przecież Levi ma najlepszą opinie u dyrekcji i nauczycieli, także wliczając wszystkich z tej budy. - szybko wykalkulował blondyn sytuację, w której byliśmy w kropce. Eren przytaknął głową z widoczną bezsilnością.

-masz rację, nawet gdybym pokazał swoje rany to i tak nic nie wskóram temu. Levi cieszy się dobrym zdaniem wszystkich, nikt by nie uwierzył, że "najwybitniejszy uczeń szkoły mógł brutalnie zgwałcić nic nie znaczącego ucznia, który chce oczernić go kilkoma zadrapaniami" - odpowiedział przyjaciel, z którym nadal było bardzo źle. Nagle ujrzałem na ubraniu Erena przesiąkającą się krew na koszulce. Przerażony wstałem na równe nogi, podchodząc bliżej szatyna i nie pomyliłem się ze swoją obawą, lała się stróżka krwi z ramienia.

-Jean! Przynieś szybko apteczkę! - nie musiałem powtarzać, szybko oderwał się z łóżka, kierując się do łazienki. W między czasie zdjąłem górną odzież przyjaciela i pobladłem na widok jego ciała.

Liczne siniaki, zadrapania po całej powierzchni pleców, krwiste malinki oraz duża rana na prawym ramieniu z cieknącą się krwią po całej długości. Po chwili wrócił blondyn z apteczką i licznymi maściami na cokolwiek. W pierwszej kolejności zająłem się przemywanie rany gazą przesiąkniętą wodą utlenioną, by odkazić uraz, na co Eren cicho syknął przez zęby przez pieczenie. Jean zajął się resztą niebezpiecznych powikłań na ciele szatyna. 

Wszystko wykonywaliśmy w ciszy, nawet mój przyjaciel nie protestował, gdy ściągnąłem mu spodenki, żeby zobaczyć czy tam jakieś rany nie ma. Oprócz licznych zadrapań, ciemnych siniaków i malinkach nie było nic groźnego. 

Po 20 minutach skończyliśmy opatrywać szatyna, który przebierał się w czyste ubrania. Nie mogłem pojąć, jakim był bezlitosnym potworem, aby kogoś do takiego stanu zrobić. Smucił mnie fakt, że Erena to spotkało na własnej skórze tych tortur Levi. Wiedziałem jedno, nie mogę dopuścić, aby ponownie mój przyjaciel został skrzywdzony przez niego. 

-Eren zostaje tutaj. - ogłosiłem poważnym głosem tutaj przybywających. 

-Też się z Arminem zgadzam. 

-Dziękuję za wsparcie z waszej strony, ale nie chce się narzucać wam... - zaczął się bawić palcami z widocznym zakłopotaniem.

-Nie Eren. Nie pozwolę, by ci zrobił zaś okropnego. - twardo odpowiedziałem przyjacielowi, dodając. - Dla nas to nie problem, mamy jedno wolne łóżko. Tak samo nie martw się o nic, w szkole będziemy cały czas przy tobie, jakby Levi coś by chciał od siebie. - dosiadłem się obok niego, przytulając go, by trochę pocieszyć. Momentalnie poczułem na koszulce łzy Erena, który ewidentnie miał dość wszystkiego. Zorientowałem się po chwili, że przyjaciel zasnął nadal wtulony we mnie, co mnie trochę uspokoiło. 

Lᴏᴠᴇ Dᴏᴇsɴ'ᴛ Cʜᴏᴏsᴇ #Eʀᴇʀɪ#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz