Rozdział 3

442 24 0
                                    

Maze 

Co za dzieciak. Jak ktoś taki może zasiadać na tak ważnym stanowisku. Mam go serdecznie dosyć. Zresztą nie tylko ja. Po serii porażek z jego strony ludzie pomału tracą cierpliwość. Jak tak dalej pójdzie to w końcu ktoś postanowi się go pozbyć. Nie to, żebym się o niego martwiła. Po prostu nie chce wkurzyć Dexa. Jest znany z tego, że nikomu nie odpuszcza i najbardziej nienawidzi kiedy ktoś łamie jego zasady. Skoro wybrał go na zarządcę to musiał mieć do tego powód. A nawet jeśli nie to automatycznie stał się nietykalny. 

Czasem mam wrażenie, że jest bardziej dziecinny od mojego młodszego brata a go naprawdę trudno przebić. Ostatnio nie odbierał ode mnie telefonu, więc byłam zmuszona do niego pojechać. Zastałam go w łóżku z kilkoma kobietami. Miałam ochotę go udusi zwłaszcza, że ze śmiechem stwierdził, iż padła mu komórka. Jakbym już tego nie zauważyła. Co za pajac. Dobrze, że już z nim nie mieszkam. 

Kilka lat temu wyprowadził się od matki i przyjechał do mnie. Nawet teraz mam przed oczami chwilę jak stał z walizką uśmiechnięty przed moimi drzwiami. Wszedł jak do siebie i stwierdził, że od teraz ze mną mieszka. Uznał, że będzie chodził do szkoły w Albany. Stwierdził, że skoro ja mogłam to on też. Nie wziął jednak pod uwagę jednej bardzo istotnej kwestii. Byłam zmuszona mieszać w obskurnym akademiku z bandą idiotów. Byłam na pokoju z trzema innymi dziewczynami które mówiły tylko o dwóch no może trzech rzeczach. Zakupach, makijażu i oczywiście o chłopakach. Nawet teraz zaczyna mnie boleć głową, gdy sobie to przypomnę. 

Miałam wolne lokum jedynie, gdy szły na imprezy co zdarzało się często. Najgorsze jednak było, gdy ich ze sobą przyprowadzały. Wtedy od razu się wycofywałam. Wolałam nocne spacery niż słuchanie lub co gorsza oglądanie tego co zamierzają robić. A to o mnie mówią, że brak mi hamulców. No cóż przynajmniej zawsze tak mi powtarzała moja kochana mamusia chociaż ja wolałam mówić jej po imieniu. 

Podczas pewnej nocnej wyprawy znalazłam się niedaleko baru karaoke. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby do niego wejść, ale to była najlepsza rzecz jaką mogłam zrobić. Spotkałam tam barmankę, która miała pełne ręce roboty. Dosłownie obsługiwała nawet dwóch klientów na raz. Musiała jednocześnie używać kasy i maszyny do nalewania piwa. Najgorsze było jednak kiedy ktoś zażyczył sobie jakiegoś skomplikowanego drinka. A kolejka robiła się coraz dłuższa za to ludzie coraz bardziej stawali się poirytowani. Zwłaszcza ci pijani. Niewiele brakowało, żeby doszło do awantury, a z tego co zaobserwowałam pracowały tam praktycznie same kobiety. Wtedy zaproponowałam jej pomóc. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony ona, że zaproponowałam czy ja, że się zgodziła. 

Natychmiast wskoczyłam za bar i zaczęłam nalewać alkohol do kufli. Oczywiście najpierw kobieta wytłumaczyła mi jak powinnam to zrobić, żeby nie pojawiło się zbyt dużo piany. Pracowałam tam praktycznie do samego rana. Kiedy wychodziłam do szkoły kobieta zaproponowała mi pracę. Jak się okazało bar należał do niej i w ostatniej chwili zwolniły się dwie barmani, które wolały robić karierę jako influencerki. Bez chwili namysłu się na to zgodziłam. Nigdy tej decyzji nie żałowałam, bo pewnie gdyby nie to nie byłabym tym kim obecnie jestem. 

Weszłam do mieszkania i poczułam coś dziwnego jakieś przeczucie, które ogarnęło moje ciało. A to jeszcze nigdy mnie nie zawiodło, dlatego sięgnęłam po broń i zrobiłam pierwszy krok w stronę dźwięku jakby ktoś lał wodę. Było to bardzo dziwne, lecz byłam pewna, że nie był to Matheo, bo szedł na imprezę. W takim razie, kto poza moim bratem mógł chodzić mi po kuchni. 

Natychmiast skryłam broń, gdy zobaczyłam kto postanowił się rozgościć. Na szczęście moja matka tego nie zauważyła. 

- Co ty tu robisz? - zapytałam oschle, a ta wręcz podskoczyła w miejscu. 

Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz