Drake
Weszłem do szpitala, jak robiłem to przez te kilka dni. Choć tym razem jestem wcześniej.
Dzisiaj było dużo mniej pracy, albo tak bardzo przyspieszyłem z jej wykonaniem. Miałem zamiar jak najszybciej spotkać się z Maze. Co jest irracjonalne zważywszy na to, że jest już całkowicie zdrowa. Kazałem jednak lekarzowi zbyt szybko jej nie wypisywać. Ten wyglądał na przerażonego, najwyraźniej moja rozmowa z ordynatorem pomogła. Mężczyzna zgodził się na wszystko, pewnie ze strachu o swoją posadę. W końcu każdy wie, jak praca lekarza jest krucha. Wystarczy jeden błąd, jeden gorszy dzień, żeby wszystko stracić. Choć w mojej pracy taki dzień mógłby kosztować mnie życie to wolę stanowczo swój zawód. Zabijanie a ratowanie, jak dla mnie lepsze jest to pierwsze. W końcu ludzie są niewdzięczni. Nie potrafiliby nawet powiedzieć głupiego dziękuję za ratunek. Za to kiedy się ciebie boją to o niego błagają i szanują cię jak nikogo innego.
Kiedy weszłem do pokoju nie zastałem w nim kobiety. Gdzie ona jest? Jeśli wyszła i nikt mnie o tym nie powiadomił to chyba go zabiję. Wyszłem i rozejrzałem się po korytarzu, nigdzie jej nie było. Nie mogła też być na dworze w końcu pada. Ruszyłem w stronę gabinetu lekarza, który się nią zajmuje.
Zacisnąłem dłonie w pięści i wkurzony przemierzałem długi korytarz. Dzisiaj było stanowczo za dużo ludzi. Stanowczo wolę jak tłumy są w klubie, a nie w szpitalu. Nie mam zamiaru się niczym zarazić. A wszyscy kaszlą, smarkają i jęczą. Bez przesady to nie umieralnia. To nie te czasy.
Już miałem otworzyć drzwi, gdy ktoś na mnie wpadł.
- Tu jesteś Maze.
Ta spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem i wyminęła. Zmarszczyłem czoło na jej dziwne zachowanie. Ruszyłem za nią, a ta przyspieszyła. Stanąłem przed wejściem do łazienki. Kurwa. Przecież nie mogę wejść do damskiej. Nie miałem jednak innego wyjścia. Na szczęście w środku nikogo nie było. Stanąłem przed drzwiami jednej z kabin, a odgłosy z niej dochodzące świadczyły o jednym.
- Wszystko w porządku.
- Taak. Wyjdź.
Jej głos brzmiał słabo zaś to, że od razu po tym zwymiotowała nie mogło być lepiej.
- Maze. Przestań się wygłupiać i powiedz co się dzieje. - zażądałem mając już dość jej zachowania.
Nagle drzwi się otworzyły, zdążyłem się odsunął na bezpieczną odległość, choć niewiele brakowało, żeby mi z nich nie przywaliła.
Kobieta była blada, oczy miała załzawione, zaś na twarzy miała krople potu. Przyłożyłem dłoń do jej czoła sprawdzając czy nie ma znowu gorączki, jednak ta ją strzepnęła.
- Nie dotykaj mnie. To wszystko twoja wina.
Podeszła do umywali i zaczęła obmywać twarz.
- Moja? To nie ja kazałem ci siedzieć w mokrych ubraniach.
- To nie ma z tym nic wspólnego.
Mówiła przez zaciśnięte zęby, posyłając mi wściekłe spojrzenie. Nagle obróciła się w moja stronę i wskazała na mnie palcem wskazującym.
- Masz szczęście, bo nie mogę cię zabić. - prychnąłem. Szybko się zorientowała.
- Naprawdę? Doszłaś do tego kiedy dowiedziałaś się że Dante jest moim bratem czy…
- Nie mogę zabić ojca mojego dziecka! - cały się spiąłem. Ona nie mówi poważnie. Przecież była n tabletach. Zresztą dawno tego nie robiliśmy. - Przestań tak stać i przydaj się na coś. Zawieź mnie do ginekologa, muszę go zamordować.
CZYTASZ
Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA]
RomanceMaze jest zabójczynią. Jest w tym najlepsza. Lubi swoje życie, może poza pewną osobą, której brak ułatwiłby jej życie. Szkoda tylko, że akurat go nie może się pozbyć. Drake jest członkiem mafii. Choć nie jest najwyżej w hierarchi zarządza miastem...