Rozdział 38

259 17 0
                                    

Maze 

Po raz kolejny ziewnęłam i poczułam jak kleją mi się oczy. Potrząsnęłam głową próbując odgonić sen, co było trudne pomimo tego, ile kaw dzisiaj wypiłam. Te dni były naprawdę intensywne, do tego stopnia, że nie miałam czasu na odpoczynek. 

Silvia na szczęście wyszła ze wszystkiego cało. Choć nie potrafię zrozumieć jak źle może się teraz czuć. Własna matka próbowała ją zabić. Dosłownie wbija jej nóż. Chciało by się powiedzieć, że w plecy, ale trafiła w brzuch. Nie mogę zrozumieć jak własna matka może chcieć cię zabić. Zwłaszcza z tak błahego powodu jakim są pieniądze. Z drugiej strony to, że dla mnie jest to coś mało znaczącego nie oznacza, że dla każdego tak jest. Jednak moja rodzina nigdy nie miała problemów finansowych. Nie byliśmy też bogaci, po prostu moja matka jako pielęgniarka nie zarabiała nigdy jakoś mało. Problemem był jednak brak czasu dla nas. Zwłaszcza dla mnie. Choć się z tym pogodziłam nadal gdzieś w środku mam uraz. Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie jej wybaczyć ignorowanie mnie. Mam jednak pewność, że nie próbowałby mnie zabić. 

Matka Silvi była alkoholiczką. Potrzebowała pieniędzy, a Vigilantes to wykorzystali. Może gdybym była z nimi do niczego by nie doszło. 

Skręciłem gwałtownie, kiedy zaczęłam wyjeżdżać na lewy pas. Zamrugałam kilkukrotnie, jednak nawet to nie pomogło. Muszę się gdzieś zatrzymać, bo zginę w drodze a to byłaby naprawdę głupia i pospolita śmierć. 

Spora część ludzi ginie w wypadkach samochodowych. Zazwyczaj z powodu brawurowej jazdy, choć często powodują ją osoby jadące pod wpływem. Jak dla mnie najgorsze w tym wszystkim jest to, że zazwyczaj właśnie tacy wychodzą z tego bez szwanku. Wdałam się kiedyś w polemikę z pesymistycznym chrześcijaninem według niego jest tak, bo życie jest okropne. Dlatego Bóg każe tych złych, a dobrych zabiera w lepsze miejsce. Co innego jednak mogła powiedzieć osoba, która tonęła w długach. Do tego stopnia, że miałam na niego zlecenie. Muszę przyznać, że dawno nie miałam tak mieszanych odczuć, gdy kogoś zabiłam. Nie dlatego, że miałam jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Wręcz przeciwne kiedy podałam mu prawdziwy powrotu, dlaczego zaczepiłam go w barze odetchnął z ulgą. On czekał na śmierć, jakby była jedynym jego wyjściem z tej sytuacji. Źle się czułam dlatego, że był naprawdę zabawny. Jego słowa z jakiegoś dziwnego powodu mi się przypomniały. 

Jakbym miała umrzeć to wolałabym coś spektakularnego. Może w strzelaninie? Brzmi całkiem nieźle. A w filmach wygląda to całkiem nieźle. Choć większość rzeczy w nich zawarte jest przekłamane. 

Jak choćby wstrzyknięcie komuś adrenaliny prosto w serce. Śmierć gwarantowana, bo jedynie spe specjaliści umieją to zrobić. Albo chociaż położenie zranionej ręki z której leje się krew pod serca. To jest najgorsze co można w takiej sytuacji zrobić. Najlepiej unieść stopy do góry oraz założyć opaskę uciskową. No i oczywiście zranioną rękę trzymać zdala od serca. Czytanie może czasem uratowała życie. 

Ziewnęłam po raz kolejny. Nie ważne o czym myślę nic nie pomaga. Na szczęście akurat wtedy zobaczyłam znak wskazujący na motel. Natychmiast zjechałam. Oby nie był w takim stanie jak ten poprzedni. To by oznaczało jedną z dwóch rzeczy. Mam pecha albo wszystkie są koszmarne. Najwyżej prześpię się w samochodzie. Może to mało wygodne, ale naprawdę tego potrzebuje. 

- Dzień dobry czy jest wolny pokój? 

- Dobry wieczór. Oczywiście. - uśmiechnięta podała mi klucz. - Płatność przy wychodzeniu. Miłej nocy. 

- Dziękuję. 

Odeszłam w szoku. Jak można się tak szeroko uśmiechać. Zwłaszcza w pracy. 

Weszłam do środka i rzuciłam torbę na stojącym krześle. Zapłaciłam światło i odetchnęłam z ulgą było czysto. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Musiałam mieć jednak całkowitą pewność. Podeszłam do łóżka i uważnie zaczęłam je oglądać. Zajęłam pościel i przejechałam dłońmi po narzucie. Położyłam się na nim i odetchnęłam z ulgą. Nadawała się do spania. 

Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz