Drake
Stanąłem przed klubem i wściekły wysiadłem z samochodu. Rozejrzałem się dookoła wszędzie wręcz roiło się od ludzi. Policja ogrodziła teren klubu, jednak miałem to gdzieś. Musiałem dowiedzieć co się stało. Zaczęłam przepychać się przez tłum gapiów. Nie mają nic ciekawszego do roboty, czy jak.
- Tutaj nie wolno.
Spojrzałem na policjanta, który zagrodził mi drogę. Zmierzyłem go chłodnym spojrzeniem i powiedziałem ledwo hamując złość.
- Ten klub należy do mnie. - mężczyzna cały się spiął. Najwyraźniej i do nich doszła informacja za sprawą kogo zdobyłem swoją pozycję. - Odsuń się, albo tego pożałujesz.
Natychmiast wykonał moje polecenie, dzięki czemu przedostałem się do środka. Klub wyglądał na nienaruszony, dlatego nie miałem w ogóle pojęcia skąd to całe zamieszanie. Może ktoś znowu się pobił? Od razu odrzuciłem tę myśl. Przecież nawet jeśli to nie byłby powód do zebrania się tylu policjantów. Już miałem zapytać dwóch ochroniarzy, którzy byli w środku, gdy zobaczyłem strażaków wychodzących z parkingu.
- Paliło się?
Dopiero wtedy wszyscy obecni się na mnie spojrzeli. Ochroniarze patrzyli na mnie dosłownie jakbym był duchem.
- Szef żyje?
- Oczywiście idioci. Czy ktoś wytłumaczy mi co się stało! - krzyknąłem tracąc nad sobą panowanie.
- Ktoś podłożył bombę w pańskim samochodzie. - odpowiedział wreszcie jeden ze strażaków. - Pożar udało nam się ugasić. Dzięki czemu ogień nie przeszedł na inne części budynku. Jednak znaleźliśmy w środku zwęglone ciało. Czy ma Pan podejrzenie kim jest ofiara?
- Nie wiem.
Wyglądał jakby czekał na coś więcej, ale nie mam pojęcia co jeszcze mógłbym powiedzieć poza tym, żeby się wynieśli. Choć szybciej będzie jak sam to zrobię.
Ruszyłem w stronę windy i nie czekając aż ktoś zechce mnie zatrzymać wcisnąłem przycisk. Dopiero kiedy drzwi się zasuneły zaczęło do mnie docierać powaga tej sytuacji. Ktoś chciał mnie zabić.
Poczułem jak nogi się pode mną uginają. Zsunąłem się na podłogę i zaczęłam ciężej oddychać. O mały włos ktoś mnie zabił, na dodatek w tak gwałtowny i brutalny sposób. W końcu spłonięcie żywcem nie może być przyjemne. O czym ja myślę, żadna śmierć nie jest. Zacząłem się głośno śmiać, jednak nie było w tym ani kszty wesołości. Brzmiałem jak szaleniec. Musiałem się jak najszybciej uspokoić. Wyciągnąłem marihuanę, którą zawsze miałem w kieszenii. Niestety nie miałem nic mocniejszego. Będę musiał coś sobie ogarnąć, bo jak tak dłużej pójdzie to oszaleje. Wziąłem mocnego bucha i wtedy drzwi się rozsunęły. Wstałem i z trudem doszłem do kanapy. Usiadłem na niej i zacząłem intensywnie myśleć kto mógł to zrobić. Nie zrobiłem przecież nic żeby sobie czymś takim zasłużyć. No dobra może nie jestem święty, ale żeby od razu komuś podłożyć bombę to już ostra przesada. Miałem co prawda kilka wpadek w ostatnim czasie, ale czy ludzie pracujący dla mnie byliby do tego zdolni. Odpowiedź podsunęła się natychmiast. Oczywiście, że tak.
Przeszły mnie dreszcze, gdy wyobraziłem sobie jak łatwym celem jestem dla nich w tym momencie. Wyciągnąłem broń ze spodni i położyłem ją na kanapie. Dzięki temu powinienem zdążyć się obronić przed jakimkolwiek atakiem. Sam sobie jednak nie poradzę. Wyciągnąłem telefon i ze zdziwieniem odkryłem, że padła mi bateria. Z drugiej strony czy proszenie Dexa o pomoc jest najlepszym posunięciem. Już i tak ma mnie za mięczaka, a tym przyznałbym mu rację. Tylko co mam teraz zrobić?
CZYTASZ
Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA]
RomansMaze jest zabójczynią. Jest w tym najlepsza. Lubi swoje życie, może poza pewną osobą, której brak ułatwiłby jej życie. Szkoda tylko, że akurat go nie może się pozbyć. Drake jest członkiem mafii. Choć nie jest najwyżej w hierarchi zarządza miastem...