Rozdział 37 (2)

268 17 0
                                    

Maze

Po kilku minutach wstałam z ziemnej ściółki i podeszłam do drogi może ktoś będzie tędy przejeżdżał do miasta. Nie miałam zamiaru martwić przyjaciółek i prosić je o pomoc. Zawsze dawałam sobie radę sama i to się nigdy nie zmieni. 

Dopiero po kilku minutach, ktoś wreszcie przejeżdżał i się zatrzymał. 

- Pomóc pani? 

- Tak. Mógłby mnie pan podwieźć do miasta. 

- Nie ma sprawy. - wsiadłam do auta nieznanego mi mężczyzny. - Adam. 

- Mirsini. 

Podałam pierwsze lepsze imię. Nie wiem dlaczego. Mam jednak dziwnie przeczucie. Zamierzałam się go posłuchać. 

- To bardzo nietypowe imię. 

Wzruszyłam ramionami. Nie miałam ochoty na rozmowę, jednak ten miał zupełnie odmienne zdanie. 

- Co taka piękna kobieta robi w środku lasu całkiem sama. 

Spięłam się, gdy usłyszałam określenie jakim mnie nazwał. Drake też tak mówił. Szybko jednak pozbyłam się tej myśli. Już i tak za często w nich bywa. Muszę skupić się na sobie. 

- Pokłóciłam się z… chłopakiem. - na początku chciałam powiedzieć, że z kolegą, ale bardziej realistycznie brzmiała ta wersja. 

- Mhm. To on cię uderzył? 

Dotknęłam dłonią polika, którego pulsowanie poczułam pod palcami. 

- Nie. Musiałam się uderzyć, gdy się przewróciłam. - rozejrzałam się dookoła i kiedy zrozumiałam, że stoimy w miejscu zapytałam. - Czemu stoimy? 

Ten nagle włożył rękę pod moją sukienkę i zaczął się do mnie dobrać. Próbowałam otworzyć samochód, ale drzwi były zablokowane. Przestałam się szarpać, gdy poczułam nóż na gardle. 

- Grzeczna dziewczynka. - szepnął mi do ucha i ścisnął moje udo. Jego place niebezpiecznie zaczynały się zbliżać do mojego krocza. 

Wtedy jednak oprzytomniałam to nie ja jestem ofiarą. Jestem zabójcą. 

Uderzyłam go w krtań. Ten zaskoczony zaczął kaszleć, wyrwałam mu nóż i tym razem to ja trzymałam go przy jego szyi. Ten zaczął się śmiać. 

- Co niby chcesz mi zrobić? Czy kiedykolwiek komuś groziłaś? 

Uśmiechnęłam się szeroko co zbiło go z pantałyku. Zwłaszcza, że przycisnęłam go bliżej. 

- Tak. Nawet nie wiesz ilu zabiłam chłopczyku. 

Jednym ruchem poderżnęłam mu gardło. Krew trysnęła na każdą stronę. Jednak nie zamierzam się tym przejąć. Otworzyłam drzwi i wypchnęłam ciało. Ruszyłam ignorując wszystko co miało przed chwilą miejsce. We wstecznym lusterku zdążyłam zauważyć jak kilka wychudzonych wilków podchodzi do ciała mężczyzny. Przynajmniej jeden problem mam z głowy. Nikt nie powinien go znaleźć. Zresztą już lata temu pozbyłam się linii papilarnych. Wszytko, żeby nikt nigdy nie mógł znaleźć moich odcisków. 

Dawno nie poczułam tak wielkiej ulgi, że zaparkowałam samochód w sporej odległości od miejsca imprezy. 

Jeszcze tego by mi brakowało, żeby dziewczyny zobaczyły mnie w takim stanie. 

Otworzyłam bagażnik i wyjęłam bluzę. Zdjęłam brudną sukienkę, którą wytarłam jeszcze twarz. Bluza sięgała mi do kolan, więc nie widziałam potrzeby, żeby szukać czegoś więcej. Spojrzałam jeszcze na budynek w którym jedna z moich przyjaciółek przeżywała właśnie jeden z najważniejszych dni w swoim życiu. Cieszyła się szczęściem, które mi nigdy nie będzie dane. Ona ma kochającego męża, zaś reszta moich przyjaciółek ma również partnerów z którymi pewnie też niedługo wezmą ślub. No może poza Valerią, ją chyba trzeba by siłą wcisnąć w suknie i postawić przed ślubny kobierec. Zaś Skyler zrobiła coś równie ważnego co ślub. Zrobiła sobie tatuaż, który świadczy o tym, że jest z Asherem. 

Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz