Rozdział 5

372 20 0
                                    

Maze 

Wkurzona wstałam i wyjęłam z szuflady pierwszą lepszą bieliznę. Planowałam się wyspać, a zamiast tego mój mózg co chwilę pokazywał mi jak bardzo zraniłam Monic. Nie rozumiem dlaczego, przecież na to zasłużyła. Nie ważne jak bardzo Mat próbował zmienić moje zdanie. A skoro już o nim mowa to pewnie on powiedział jej o której godzinie powinna mnie zastać. Zazwyczaj jak nie zawsze, pracuje w tych samych godzinach. Co nie zmienia tego, że jak tylko spotkam tego dupka to pokaże mu co myślę o takim zachowaniu. 

Od lat nic się nie zmieniło. Cały czas się ze sobą kłócimy. Zazwyczaj o to samo. Nie potrafi zrozumieć dlaczego zawsze wybieram stronę ojca. Szkoda, że Matheo nie wie tego co ja.

Zawsze chciałam być taka jak on. Jest dobrym człowiekiem i nie potrafię pojąć dlaczego oni tego nie dostrzegają. Czemu nikt tego nie widzi. Wystarczy, że społeczeństwo zwróciło się przeciwko niemu, nadając mu łatkę jakiegoś psychola, który bez powodu zabił kilkanaście osób. Tym bardziej jestem na nich zła, że oni również się od niego odwrócili. Tylko ja staram się jak najczęściej go odwiedzać. Choć ostatnio nawet na to zabrakło czasu. 

Włączyłam ekspres do kawy i już po chwili piłam napój, który pomoże mi się obudzić. Ostatnio słyszałam, że lepsza jest woda z cytryną. Ponoć od razu stawia człowieka na nogi. Ja jednak nie zamierzam zmieniać czegoś co jak dotąd działało doskonale. Włączyłam palnik i czekałam aż jedzenie się podgrzeje. Kiedy wreszcie to nastąpiło nałożyłam sobie porcje. 

Mruknęłam zadowolona. Tego jednego nie mogę jej zarzucić świetnie gotuję. Zawsze jednak tak było. Nawet teraz uśmiecham się, gdy przypomnę sobie jak gotowała lub piekła różne pyszności, żeby poprawić sobie humor. Zresztą na nas również to działało. Chociaż kiedy przypomnę sobie, jak bardzo wszyscy przytyliśmy, gdy zostaliśmy sami, aż mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Dobrze, że szybko to zauważyliśmy. Przez kolejny miesiące byliśmy na diecie. Nie ma jednak złego co by na dobre nie wyszło. Dzięki posiadaniu tkanki tłuszczowej i ćwiczeniu każdego dnia, nabrałam sporej masy mięśniowej. 

Szkoda tylko, że jest taka uparta. Dużo by nam ułatwiło, gdyby nie chciała tak bardzo zmienić mojego zdanie o ojcu. Nawet kiedyś zabrała mnie na wizytę do psychologa, który ją uspokoił. Kobieta martwiła się, że pójdę w ślady ojca. Z biegiem czasu jej obawy okazały się słuszne, ale ona na szczęście o tym nie wie i to się nigdy nie zmieni. 

Umyłam szybko naczynia, które odłożyłam na suszarce i spojrzałam na zegarek. Była już czternasta, a ja miałam w planach pojechać do Risa. Choć może nie będzie to konieczne. 

Weszłam do sypialni i otworzyłam szafę. Odsunęłam wieszaki na jedną stronę i zrobiłam krok praktycznie do niej wchodząc. Dłonią sięgnęłam do niewielkiego przycisku który jest kompletnie niewidoczny dla osoby, która o nim nie wie. Przycisnęłam go, a tył szafy się otworzył. Weszłam do środka, nie zamykając ukrytych drzwi, bo po co miałabym to robić skoro oprócz mnie nikogo tutaj nie ma. Włączyłam światło i nawet nie spojrzałam na arsenał broni, zamiast tego podeszłam do szafki w której miałam mnóstwo ampułek.

Skrzywiłam się, gdy zrozumiałam, że wizyta u Risa mnie nie ominie. Była prawie pusta, poza trzema ampułkami nic tam nie było. Gdyby nie mieszkał tak daleko wszystko byłoby prostrze. Najgorsze, że mężczyzna nawet nie ma telefonu. Uważa, że nie jest mu do niczego potrzebny. Poza tym ma manię, że go śledzą a przecież łatwo tego uniknąć, gdy ktoś wie jak. 

Nie tracąc więcej czasu ubrałam się i ruszyłam do łazienki. Otworzyłam szerzej oczy, gdy zobaczyłam jak bardzo widoczny jest siniak na mojej twarzy. Jak to możliwe, przecież nie uderzył mnie jakoś mocno? Choć może adrenalina nie pozwoliła mi do końca tego odczuć. Dotknęłam poranionego miejsca i musiałam stwierdzić, że na pewno tak było. Strasznie boli. Dobrze chociaż, że jedynie gdy go dotykam. W sumie mogło być gorzej, przynajmniej nie spuchłam jakoś bardzo. 

Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz