Maze
Wyciągnęłam mężczyźnie z gardła nóż i ruszyłam do wyjścia.
Klub był pusty, ale taki był w końcu zamysł. Nie miałam zamiaru zwlekać z wykonaniem wyroku. Wolałam nie ryzykować, że Drake zmieni zdanie i zabroni mi pozbycia się Jeffreya. Zwłaszcza, że od tamtego czasu się nie spotkaliśmy, a minęło kilka dni. Z drugiej strony ma dużo na głowie.
W drzwiach minęłam sprzątaczy, którzy mieli pozbyć się ciała mężczyzny, jak również dwóch ochroniarzy, którzy katowali mojego brata. Reszcie pracownikom nie spadł nawet włos z głowy. Jeśli jednak nie skorzystaliby z mojej rady danej im kwadrans przed wszystkim mogłoby się to dla nich skończyć tragicznie. Zresztą to samo tyczy się ludzi odwiedzających to paskudne miejsce. Mam nadzieję, że nigdy więcej nie dane mi tu będzie przychodzić. Powinni wyburzyć ten budynek, ale co ja mogę o tym wiedzieć, ja jedynie zrewanżowałam się im za to co zrobili Matheo. Tak jak nauczyłam się przez lata nie miałam litości.
Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę mieszkania. Kiedy przeszłam przez próg skrzywiłam się na widok sporej ilości kartonów. Nie miałam ochoty się tym zająć, ale nie miałam zbytnio wyboru. Prędzej czy później musiałam to zrobić.
Sięgnęłam po najniżej leżące pudło i ruszyłam w stronę pokoju. Już kilka rzeczy zdążyłam tam umieścić. Ale nadal czekało mnie dużo pracy. Mam jednak równie dużo czasu. Mat zbyt szybko nie opuści szpitala, choćby nie wiem jak bardzo by tego chciał. Nadal nie wie o przeprowadzce. Postanowiłam oszczędzić sobie kolejnych kłótni. Zwłaszcza, że jestem skłócona stanowczo ze zbyt dużą liczbą osób.
Monic poza krótką rozmową telefoniczną w której zgodziłam się przypilnować Matheo, się więcej nie odezwała. A było to jedynie krótkie w porządku Maisie.
Z westchnieniem położyłam się na łóżku przypominając sobie reakcje Draka. Przecież każdy wie do czego jest zdolny. Zabił kilkanaście osób, choć to akurat nie jest niczym niezwykłym w naszym otoczeniu. W końcu są dwa sposoby działania mafii, aby pozbyć się problemu.
Przekupienie kogoś albo pozbycie się. Dla osoby, która nigdy nikogo nie zabiła byłoby to pewnie przerażające. Co ja mówi nawet dla kogoś kto nie widział choćby jednej martwej osoby byłoby to niedopuszczalne. Dla mnie jednak był to chleb powszedni. Trupy towarzyszyły mi od lat.
Byłam dzieckiem, gdy szukałam ojca. Zniknął mi z oczu, a Monic była z bratem w szpitalu. Nie pamiętam powodu dlaczego tam byli. Ten dzień utkwił mi w pamięci zupełnie z innego powodu.
Wyszłam na dwór był chłodny wieczór, a ja miałam na sobie jedynie pidżamę. Jedyne o czym byłam w tamtej chwili myśleć, to jak bardzo potrzebuje rodzica. Miałam koszmar w którym wszyscy się ze mnie śmiali. Choć to samo było na jawie z tą różnicą, że tym razem czepiali się nie tylko koloru moich oczu, ale wszystkiego. Moich włosów, zębów, nóg dosłownie każdej części ciała. Potrzebowałam kogoś, żeby zapewnił mnie, że to był jedynie sen i nie było prawdą.
Ruszyłam w stronę szopy. Założyłam, że tam powinien być ojciec, skoro w domu go nie było. Byłam zdziwiona widząc dziurę w podłodze. Jednak kiedy do niej podeszłam zobaczyłam nikłe światło. Zaczęłam ostrożnie schodzić po drabinie. Kilka razy o mały włos nie spadłam, gdy stopa mi się poślizgnęła po metalowym stopniu. Uparcie jedynka szłam na dół.
Odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie mi się to udało. Byłam z siebie zadowolona, jednak kiedy dotarł do mnie czyjś krzyk, wystraszona przytuliłam do siebie misia. Pomimo strachu ruszyłam przed siebie. Musiałam znaleźć tatę.
Kiedy jednak weszłam do jasnego pomieszczenia stanęłam sparaliżowana strachem. Na stole leżał mężczyzna cały we krwi. Jego ręce i nogi były przymocowane do stołu, ale ten nadal próbował się wyszarpać. Kiedy usłyszałam kroki schowałam się za stojącą niedaleko szafkę i drżałam wystraszona.
- Możesz próbować, ale się nie uwolnisz.
Poczułam jak po moich plecach przechodzą ciarki na dźwięk śmiechu mężczyzny, którego twarzy nie potrafiłam dostrzec. Osoba na stole ponownie krzyknęła, a ja przerażona zatkałam dłońmi uszy. Chciałam, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Pomimo moich starań nadal to słyszałam były coraz głośniejsze. Bardzo starałam się, żeby nie wydać żadnego dźwięku, ale z moich ust wydostał się pisk. Zaczęłam drzeć, gdy usłyszałam, że ktoś idzie w moim kierunku.
- Skarbie co ty tu robisz?
Otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego ojca. Miał na sobie zieloną folię i rękawiczki ale tym co wyryło mi się w pamięć najbardziej był jego zatroskany wzrok kontrastujący z krwią znajdująca się na jego twarzy. Nie miałam pojęcia co zrobić. Ojciec jednak chyba też nie wiedział, ponieważ dopiero po chwili zdjął swój strój i podniósł mnie przytulając do swojego torsu.
- Ci skarbie. Wszytko będzie dobrze.
Przytuliłam go cicho pochlipując. Jednak już coraz mniej. Nie miałam w końcu powodów, aby mu nie wierzyć był moim tatą. Tym samym, który codziennie powtarzał jaka jestem wyjątkowa i inne dzieci mi zazdroszczą. Tego, który codziennie czytała mi bajki pomimo tego jak zmęczony był po pracy. Może byłam dzieckiem, ale to dostrzegałam.
Położył mnie na łóżku i przytulił.
- Co się stało Maisie?
- Miałam zły sen.
- Zły sen? - przytaknęłam mocniej się w niego wtulając. - A co w nim było?
- Wszystkie dzieci się ze mnie śmiały.
- Pamiętasz skarbie co mówiłem ci o wyśmiewaniu?
- Że jest spowodowane zazdrością. - stwierdziłam niepewnie. Mężczyzn przytaknął i pocałowała mnie w czubek głowy.
- Tak. Mądra dziewczynka. Pamiętaj o tym następnym razem, gdy ci się przyśni i o jednej ważnej rzeczy. To ty kreujesz w nich rzeczywistość. - patrzyłam na niego zaskoczona.
- Co to oznacza?
- Oznacza, że możesz we śnie zrobić cokolwiek co będziesz chciała.
Choć byłam mała spodobał mi się ten pomysł. Ciekawiło mnie czy to samo tyczyło się tego co działo się w szkole. Jednak pewnie gdyby tak było tata już dawno by mi o ty powiedział.
- Tatusiu, a kim był ten mężczyzn w piwnicy?
- Widzisz skarbie pan zrobił coś złego, a tatuś daje mu karę.
- Tak jak mama daje mi na słodycze?
- Dokładnie skarbie. - zaśmiał się mężczyzna. - Idź spać. Będę cały czas przy tobie.
- Dobrze, a później go wypuścisz?
- Oczywiście. Tylko nie mówi o tym nikomu nawet mamie. To będzie nasz mały sekret, tak jak ten, gdy daje ci po kryjomu czekoladki.
- Dobrze tatusiu.
W tedy zasnęłam w ramionach osoby, która zabiła mnóstwo osób.
Większości z nich pewnie nigdy nie odnajdą. Tamtego dnia jednak stał się w moich oczach bohaterem. Zresztą sam podsuwał mi takie porywania. Tak jak oni pracował w nocy i karał tylko złych ludzi. Nawet teraz ślepo w to wierzę, dlatego nigdy nie skusiłam się o poszukanie listy jego ofiar. Miał charyzmę i nadal ją ma. Spora część ludzi nadal myśli, że jest niewinny. W końcu lekarz, który czasem przyjmował ludzi, którzy nie mieli ubezpieczenia, ratując ich życie za darmo nie mógł być w końcu zły. Kochający mąż i ojciec, ale prawda jest nieco inna.
Choć dla mnie zawsze będzie jedyną osobą, która zawsze przy mnie była, gdy tego potrzebowałam. Jak choćby wtedy, gdy poprosiłam go, żeby pomógł mojej jedynej w tamtym czasie przyjaciółce. Eliza niedawno przyjechała z rodzicami, była nieśmiała i zagubiona. Podeszłam do niej, żeby się z nią pobawić. Z czasem jednak nie było jej coraz częściej w szkole. Kiedy w końcu wyznała, że tatą ją krzywdzi poprosiłam mojego o pomoc.
Ten obiecał się wszystkim zająć i słowa dotrzymał. Moja przyjaciółka była szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Choć wyprowadziła się z mamą miesiąc później sprawiała, że ojciec stał się w mojej głowie prawdziwym herosem. Większym niż w jakiejkolwiek bajce.
N.A.R.A
CZYTASZ
Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA]
RomanceMaze jest zabójczynią. Jest w tym najlepsza. Lubi swoje życie, może poza pewną osobą, której brak ułatwiłby jej życie. Szkoda tylko, że akurat go nie może się pozbyć. Drake jest członkiem mafii. Choć nie jest najwyżej w hierarchi zarządza miastem...