Rozdział 4 (18+)

454 21 0
                                    

Drake 

Otworzyłem oczy i zamrugałem kilkukrotnie. Zmarszczyłem brwi, gdy zrozumiałem, że zasnąłem przed biurkiem. Mówi się trudno. Przeciągnąłem się, krzywiąc gdy usłyszałem jak strzela mi w kościach. Wstałem i mój wzrok padł na plamę zaschniętej krwi. Muszę pamiętać komuś kazać to ogarnąć. Opuściłem biuro i znalazłem się w prawie pustym klubie. Dopiero wtedy spojrzałem na zegarek i zrozumiałem, że spałem dłużej niż mi się wcześniej wydawało. Byłem pewny, że przespałem kilka godzin tymczasem minęło osiemnaście godzin. W sumie to wyjaśniałoby dlaczego jestem taki głodny. 

- Ej ty. - wskazałem na jednego z ochroniarzy, którego imię ani trochę mnie nie interesowało. - Przywieź mi kebaba, albo dwa. No już na co czekasz. 

Popędziłem go, gdy stał jak słup. Na jego szczęście ruszył w stronę wyjścia. Choć bardziej biegł. Zaśmiałem się na ten widok i stanąłem przy barierce. Z góry miałem widok na garstkę ludzi, która dosyć wcześnie przyszła. Z drugiej strony za godzinę będzie tu mnóstwo ludzi i kolejka na kilka metrów. Zacząłem się rozglądać, jednak nie zauważyłem, żadnej interesującej osoby. Chociaż kobieta siedzącą przy barze dawała mi jawne sugestie. 

Patrzyła prosto na mnie kiedy sączyła drinka przez czarną słomkę. Od biedy ujdzie. Zeszłem na dół i usiadłem obok niej. Co było ogromnym błędem, który zrozumiałem stanowczo za późno. 

- Hej, przystojniaku. - skrzywiłem się na jej piskliwy głosik. A przez jej ogromną diastemę przy każdym wypowiedzianym słowem wylatywało stanowczo za dużo śliny. Centralnie pluła mi w twarz. Mówiła coraz więcej, a to irytowało mnie jeszcze bardziej. Zamierzałem już odejść bez słowa gdy poprawiła swój biust, a jej piersi jeszcze bardziej odznaczały się w za małym staniku. 

- Jeśli się zamkniesz to pójdziemy na górę. Co ty na to? - blondynka przytaknęła ochoczo wreszcie się przymykając. Chwyciłem ją brutalnie za rękę i pociągnąłem w stronę windy. Kiedy byliśmy w środku, za nim przycisnąłem przycisk, wolałem uprzedzić ją na co się pisze. 

- Nie będę delikatny. Jeśli masz z tym problem to teraz jest chwila, żeby się wycofać. 

- Nie to żaden problem. 

- Świetnie. 
............

Po niespełna minucie dotarliśmy na górę. Od razu popchnąłem dziewczynę w stronę kanapy przyciągnąłem jej twarz do poduszek, podciągając kusą sukienkę. Prychnęłam, gdy zauważyłem, że to co ma na sobie ciężko nazwać bielizną. Nie rozumiem jak ubranie kilku sznurków miałoby być dla kogoś wygodne. Kiedy założyłem prezerwatywę nakierowałem przyrodzenie na jej wejście, jednak najpierw postanowiłem wykorzystać sznurki i związałem jej ręce na jej plecach. Nie uprzedzając jej weszłem w nią całą swoją długością, ta krzyknęła głośno, ale przecież ją uprzedzałem. Lubię ostry sex, zwyczajny jest dla mnie stanowczo za nudny. 

- Jeśli będziesz miała dosyć krzyknij stop. 

Zacząłem się szybko poruszać ignorowałem stan do którego doprowadziłem kobietę. W końcu uprzedzałem ją co powinna zrobić. Kiedy osiągnąłem spełnienie wyszedłem z niej i popchnąłem na podłogę. Patrząc w jej zapłakane oczy nie czułem absolutnie nic. Nawet to, że z trudem łapała oddech miałem gdzieś. 

- Masz dość? - zaprzeczyła ruchem głowy, a ja uśmiechnąłem się szeroko. - W porządku. 

Pociągnąłem ją za sukienkę do pozycji, że klęczała przede mną. Nie musiałem nic mówić, bo od razu domyśliła się czego od niej oczekuje. Zaczęła robić mi loda, a ja sięgnąłem po skręta znajdującego się na stole zaraz obok zapalniczki. Wziąłem głęboki oddech i wypuściłem sporą chmurę dymu. Przymknąłem oczy wyobrażając sobie, że na jej miejscu jest zupełnie inna blondynka. Co poskutkowało tym, że byłem coraz bliżej tego, aby spuści się dziewczynie w usta. Dlatego chwyciłem ją za włosy i przytrzymałem jej głowę, którą bardziej przycisnąłem. Zaczęła się dławić, puściłem ją gdy osiągnąłem swój cel. Kiedy jednak otworzyłem oczy cały czar prysł.  Uwolniłem ją i rozkazałem. 
............

- Wyjdź. 

Ta spojrzała na mnie zdziwiona, jednak kiedy dostrzegła, że nie żartuję, natychmiast wstała. Kiedy wyszła, ubrałem się i postanowiłem się gdzieś przejechać. Miałem już dosyć tego miejsca. A może kto wie spotkam Maze i będę mógł ją wkurzyć. 

Nawet teraz gdy przypomnę sobie nasze pierwsze spotkanie robię się na powrót twardy. Chciałem zaciągnąć ją do łóżka, a ta mnie dosłownie zwyzywała. Wkurzyła się jeszcze bardziej, gdy chwyciłem ją za rękę. 

- Puść mnie, bo bardzo tego pożałujesz. - patrzyłem na nią zaskoczony. 

- Lubię na ostro. 

Wtedy uderzyła mnie prosto w krtań i zacząłem z trudem łapać oddech. Wykorzystała moment mojej nieuwagi, żeby się ulotnić. 

Żadne z nas nie spodziewało się, że spotkamy się ponownie kilka godzin później. Chciałem poznać najlepszego zabójcę w mieście i byłem w szoku, gdy okazało się, że jest on kobietą. Zresztą jej mina wiele mi powiedziała. W końcu mi podlegała. Nie zamierzałem jednak testować jej cierpliwości. To, że jestem nietykalny nie znaczy, że ktoś nie zechce się mnie pozbyć. Było już wiele takich przypadków w historii ludzkości. Nie ważne czy patrzy się daleko czy blisko w przeszłość. Nie gryzie się ręki która cię karmi lecz kiedy nikt cię nie szanuje, a jedynie boi o swoje życie to może nie uchronić przed marnym końcem. Dlatego będę musiał pokazać im, że zasugeruj na stanowisko jakie osiągnąłem. Zacząłem od tych najbardziej liczących się osób, blondynka jest jedną z nich. A ta zapewniła mnie, że szanuje Dexa i jego decyzję. Co prawda wolałbym, żeby szanowała mnie, ale nie można mieć wszystkiego. Ważne jest to, że wie praktycznie o wszystkim co dzieje się w mieście. Zapewniła mnie również, że gdyby ktoś planował zamach to by mnie uprzedziła. 

Kiedy byłem przy wyjściu spotkałem ochroniarza, który wyglądał na nieźle zmachanego. Biegł po tego kebaba czy jak. Bez słowa odebrałem od niego jedzenie i ruszyłem w stronę parkingu. 

- Szefie jechać za panem? - zapytał niepewnie stojących przy tylnym wyjściu. 

- Nie. Poradzę sobie.

- Myślę, że lepiej by było. 

- Gdybyś się zamknął zanim stracę cierpliwość. 

Miałem tego dosyć jestem dorosły do jasnej cholery. Nie ważne jak bardzo niektórzy uważają, że jest inaczej. To, że mam trudniejszy okres niczego nie zmienia to ja tutaj rządzę i tylko mój "braciszek" może to zmienić. Jak na razie się na to nie zanosi, więc najlepiej jakby wszyscy dali mi spokój. Poszłem do stojących aut znajdujących na mojej połowie parkingu. Choć zazwyczaj wybierałem to samo auta teraz wolałem coś mniej wyróżniającego się. Zwłaszcza tam, gdzie zamierzam jechać. 

Przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem w drogę. Jechałem coraz szybciej, chcąc jak najprędzej dotrzeć na miejsce. Miałem naprawdę dużo obowiązków, ale już stanowczo za długo odkładałem tę wizytę. A jedzie się tam co najmniej godzinę. Zwiększałem prędkość nie zmieniając jej nawet, gdy mijałem fotoradary. Kilka dolarów oraz punktów nie zrobią mi zbytniej różnicy. Przynajmniej już nie. Zwłaszcza, że posiadam znajomości, dzięki którym te wręcz natychmiast znikną. 

Kiedy wyjechałem poza teren miasta, jeszcze bardziej zwiększyłem prędkość. Do tego stopnia, że silnik zaczął wydawać dźwięki, których nie powinien. Westchnąłem zmieniając bieg. Mogłam jednak wybrać zupełnie inny samochód, ten jest już za stary, żeby go używać. Trzymam go jednak ze względów sentymentalnych jakim go darzę. To był mój pierwszy samochód. Odkładałem na niego strasznie długo, teraz mógłbym zarobić na niego w kilka dni jak nie dzień. Sprzedaż narkotyków jest naprawdę dochodowym zajęciem. 

Zawsze chciałem być jak mój szef. Mieć mnóstwo pieniędzy i każdą kobietę na skinienie palcem. Teraz jednak kiedy to osiągnąłem nie mam się z kim tym dzielić. Zdobyłem to za późno. 

Westchnąłem i kiedy zaparkowałem samochód przed miejscem do którego zmierzałem, wyciągnąłem telefon, który wyciszyłem. Nie chcę, żeby ktoś mi przeszkadzał. 

N.A.R.A

Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz