Rozdział 13

334 16 0
                                    

Maze 

Prychnęłam, gdy przeczytałam wiadomość od Draka. Trzeba było nie uciekać. Nie określiłabym tego tymi słowami. Spędziłam w końcu w jego łóżku sporą część dnia. To nie moja wina, że spał, gdy wstałam.

Czuję się naprawdę dobrze, co jest dziwne skoro nie wyszłam z tego spotkania bez szwanku jeśli tak można określić rany jakie mam na nadgarstkach oraz siniak, który po posmarowaniu żelem nieco zbladł. Nie mówiąc już o jednej kropce na brzuchu. Właściwie to tylko ją on mi zadał. Ja mu zrobiłam coś dużo gorszego. Zresztą resztę ran zadałam sobie w pewnym sensie sama. Nie cierpię tego, że tak szybko mnie przejrzał. Jednak nie zamierzałam udawać, że się mylił. 

Już od wieku nastoletniego fascynowało mnie uczucie bólu. Jak to możliwe, że niektórzy potrafią czerpać z niego przyjemność. Całe życie słyszałam, że to niedobrze. Było przedstawiane jako coś negatywnego, którego najlepiej unikać. Z drugiej strony przecież mój ojciec właśnie to zapewniał ludziom, których następnie zabijał. To, że byłam dzieckiem nie znaczyło, że nie potrafiłam znaleźć w internecie artykułów właśnie o nim. Choć mama usilnie starała się to ukryć. Nie mogłam jednak pilnować mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Było to przecież niemożliwe. 

Pamiętam jednak rozmowę, gdy mi o tym powiedziała. Była wściekła, bo po raz kolejny wdałam się w bójkę rozwalając koledze ze szkoły nos. Choć kolega to za dużo powiedziane, dla mnie był nikim jedynie kolejną irytującą osobą. Całe zajście widziała jedna z nauczycielek. A przynajmniej to jak go uderzyłam. Według niej chłopak nie zrobił nic złego. Ja jednak miałam zupełnie inne zdanie na ten temat.

Obraził moją rodzinę. Nie mogłam mu tego darować. Monic nie zamierza słuchać moich kolejnych wyjaśnień i w nerwach wykrzyczała mi, że muszę przestać krzywdzić ludzi, bo będę jak ojciec. Widziałam po jej minie, że chciała cofnąć swoje słowa, ale nie mogła. Tak nie działa nasz świat. Brak w nim pilota z przyciskiem cofnij. Pamiętam jak z każdym moim słowem jej twarz była coraz bardziej przerażona. Kiedy powiedziałam, że chciałbym być jak ojciec i karać złych ludzi, którzy zasługują na najgorsze. Dosłownie krzyknęłam, że też chcę ich męczyć dopóki nie padną.

Od tamtego czasu zaczęła patrzeć na mnie z rezerwą. Czułam, że tamtego dnia straciłam matkę, która nie zrobiła nic. Bo w sumie jakie miała opcje, już i tak chodziłam do psychologa, który jedynie mnie nudził. Nie mówiąc wprost o tym co myśli. Choć ja zrobiłam dokładnie tak samo. Mówiłam to co chciał usłyszeć, żeby tylko dał mi spokój i w końcu osiągnęłam to co chciałam. Zakończył terapię. Zaś matka żyła przez rok w jakimś dziwnym otępieniu. Niewiele się do mnie odzywała, nawet unikała kontaktu wzrokowego. Nagle jednak jej to przeszło wtedy zaczęła ze mną rozmawiać, a każda kończyła się kłótnią. Chciała mnie zmienić, żebym była kimś zupełnie innym. Ale na to już było stanowczo za późno. Rzeczy które mnie ukształtowały już się wydarzyły. Takie o których wiem jedynie ja. Później się wyniosłam, żeby mieć święty spokój, ograniczając tym samym nasz kontakt do minimum. 

Jedynym plusem tamtej sytuacji było to, że zrozumiałam, iż zawsze trzeba być czujnym i pozostać niezauważonym. To była moja ostatnia bójka, więc w pewnym sensie osiągnęła to co chciała. Szkoda tylko, że przez to zostawiła mnie praktycznie samą. 

Otrząsnęłam się z dziwnego letargu i przyłożyłam słuchawkę do ucha. 

- Co Bruce? 

- Wiesz dlaczego Drake ma wielką szramę na twarzy?

- Bardzo jest widoczna? - zapytałam zamiast udzielenia mu odpowiedzi. Może nie będzie tak źle i rana okaże się za płytka by pozostał po niej ślad. Tylko koga ja próbuje oszukać. Zrobiłam ją nożem, nawet głupie za haczenie o gałąź może pozostawić bliznę. Wystarczy, że jest choć odrobinę głębsza. Jednak zblednie za kilka dni. Jedno jest pewne, będzie kojarzył ją ze mną za każdym razem, gdy na mnie spojrzy, a to może okazać się dla mnie bardzo niebezpieczne. 

Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz