Dawno się tak nie stresowałam. A przecież już tyle razy się spotkałyśmy przez te wszystkie lata. Jednak tym razem jest zupełnie inaczej. My wszystkie byłyśmy inne. Każda z nas miała chłopaka, męża, którego kochała. Czekałyśmy w ciszy na Valerię, która jak zwykle się spóźniała. Pierwszy raz wiedziałam Silvie, która uśmiechała się od ucha do ucha. Zresztą Jini również była zadowolona. Nawet Skyler miała delikatny uśmiech. Zaś moja twarz była poważna. Co chwilę też musiałam pilnować, żeby nie kłaść dłoni na moim coraz bardziej zaokrąglonym brzuchu. Te miesiące mijają mi stanowczo za szybko. Zostało mi raptem pięć.
Moje myśli też krążą wokół Draka, z którym ustaliliśmy, że na razie będziemy mieszkać u niego. Jednak planujemy się przeprowadzić. W końcu nie można wychować dziecka, gdy na dole jest jeden z najbardziej obleganych klubów. Teraz jednak nie jest do tego odpowiedni moment. Mężczyzna niedawno pozbył się Jeda, który zaczął stwarzać problemy. Teraz planuje w jaki sposób zagospodarować interesy.
- No w końcu Val ile można na ciebie czekać.
Ta jedynie wzruszyła ramionami, wygląda na to, że nie tylko ja nie mam humoru.
- Muszę wam powiedzieć coś ważnego. - kontynuowała Silvia. - Spodziewam się dziecka.
- Naprawdę? Gratulacje Silv. - powiedziała jako pierwsza Skyler.
- Wygląda na to, że miesiąc miodowy był owocny.
- Można tak powiedzieć Maze. To dopiero pierwszy miesiąc, ale musiałam się z wami podzielić tą informacją. - kobieta rozejrzała się po naszych twarzach i zmarszczyła czoło. - Nie wyglądacie na zbyt zadowolone.
Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam pogniecioną już fotografie położyłam na stoliku. Ledwo to zrobiłam, a Skyler zrobiła to samo.
- Kurwa. Czyli nie tylko ja wpadłam. - spojrzałam na Valerię, która miała załamaną minę. Wskazała na Silvie palcem i powiedziała z wyrzutem. - To twoja wina.
- Niby jak?
- Gdyby nie twój ślub do niczego by nie doszło.
Parsknęłam śmiechem na jej minę obrażonego dziecka, zresztą pozostałe dziewczyny również tak zareagowały.
- A ty masz coś do powiedzenia Skyler?
- Po tym jak pozbyłam się guza mózgu z Asherem postanowiliśmy spróbować. W końcu nigdy nie wiadomo ile jeszcze pożyje. - uśmiechnęła się smutno, choć starała się to ukryć uśmiechem. - No i tak się postarał, że spodziewam się dwójki.
Patrzyłam na nią oniemiała. Czyli to nie ja mam najgorzej.
Wtedy jednak spojrzałam na Jini i sobie przypomniałam. Przecież ona zawsze pragnęła stworzyć rodzinę, ale lekarz powiedział, że będzie to trudne w jej przypadku.
- Jini. - spojrzałam na nią smutno, a ta się delikatnie uśmiechnęła.
- Spokojnie Maze. Udało nam się, ale to dopiero trzeci tydzień, więc jeszcze nie jest nic pewnego. Nie chciałam wam mówić, ale skoro wszystkie zaczęłyście to…
- Wszytko będzie dobrze. - Silvia chwyciła swoją szwagierkę za rękę. - Musi być.
Ta jedynie przytaknęłam. W końcu co innego mogła zrobić.
- A tak zmieniając temat, to jak to możliwe, że jesteś Maze w najbardziej zaawansowanej ciąży z nas wszystkich. Przynajmniej tak pisze na zdjęciu. - posłałam Valerii poirytowane spojrzenie.
- No właśnie i czyżby brat mojego męża miał coś z tym wspólnego?
- Odczepcie się. - westchnęłam.
-Jeszcze żyje?
- Tak Skyler żyje. Nie mam zamiaru męczyć się z wychowaniem córki sama. Musi mi pomóc.
- O ktoś się zakochał.
- Zaraz ci przywalę Valeria. A uwierz, że hormony mi szaleją bardziej niż mogłabyś się tego spodziewać.
- Zazdroszczę. U mnie mają zupełnie inne działanie.
- Jakie?
Blondynka skrzywiła się, ale wyglądała jakby zamierzał odpowiedź na moje pytanie choć zrobiła to z wyraźną niechęcią.
Co mogę poradzić. To jest najdziwniejsze spotkanie jakie dane nam było przeprowadzić. Wszystkie jesteśmy w ciąży. Choć większość to planowała to jak na ironię razem z Valerią wpadłyśmy. Dwie najbardziej nie przepadające za dziećmi osoby. Choć podobno swoje się lubi. Chociaż ja jestem najstarsza to najwyraźniej niewiele ma to z doświadczeniem. W końcu pierwsza będę rodziła, a szkoda, bo przynajmniej wiedziałbym czego się spodziewać. W końcu nie mogę się poradzić mamy.
A teraz wiele bym dała, żeby z nią porozmawiać. Ojca już nie mam zamiaru nigdy więcej spotkać. Zaś za jedną rozmowę z Monic dałabym naprawdę wiele. Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie sobie to wybaczyć.
- Dobrze się czujesz Maze? - spojrzałam na Jini,a następnie na resztę dziewczyn. Wyglądały na zaniepokojone.
- Tak tylko..-westchnęłam. - Moja mama zmarła.
Między nami zapadła cisza która nie była niezręczna. W końcu każda z nas miała skomplikowaną sytuację rodzinną.
- Moja się dowiedziała na czym polega moja praca. - spojrzałam na Valerię, a ta dodała. - Wróciłam do punktu wyjścia znowu ze mną nie rozmawia.
- Ja mojej wolałbym nie oglądać. Wystarczy mi ostatni raz, gdy… zrobiła mi siniaka.
- Jak was słucham to chyba powinnam się cieszyć, że moja zmarła jak byłam mała. - Sky spojrzała na mnie, ale ja jedynie się zaśmiałam.
- Coś w tym jest. Silvia pewnej by się zgodziła.
- Taa. Obym nie była jak moja.
- Na pewno nie będziesz. Średnio idzie ci używanie noża. Zresztą strzelane też ci nie wychodzi. - królowa posłała mi wściekłe spojrzenie, ale już po chwili wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
Trzeba przyznać, że nie jesteśmy ani trochę normalne. Ale pomimo naszych żartów to każda z nas nie miała odpowiednich wzorców do naśladowania. Mamy za to świetny obraz tego, jakich błędów nie chcemy popełniać. A jak nam pójdzie to już czas pokaże.
- Kelner. Bezalkoholwego szampan.
Spojrzałam na Valerię.
- No co? Świętujemy. Chociaż najchętniej bym się upiła.
- Aha stałaś się odpowiedzialna czy chłopak ci zabronił? - zapytała z uśmiechem czarnowłosa.
- Uważaj Skyler.
- Kto by się bał kobiety w ciąży.
Zaczęłam się śmiać. A reszta mi zawtórowała nawet Val. Jedno jest pewne nie ważne co przyniesie przyszłość, najistotniejsze jest to, że przejdziemy przez to razem. Tak jak było do tej pory.
Nie będziemy perfekcyjnymi matkami ani żonami, ale idealni ludzie nie istnieją. Będziemy jednak starać się być najlepszą wersją siebie. Dla naszych dzieci.
KONIEC
CZYTASZ
Zabójcza Piękność #5 [ZAKOŃCZONA]
RomanceMaze jest zabójczynią. Jest w tym najlepsza. Lubi swoje życie, może poza pewną osobą, której brak ułatwiłby jej życie. Szkoda tylko, że akurat go nie może się pozbyć. Drake jest członkiem mafii. Choć nie jest najwyżej w hierarchi zarządza miastem...