George gdy tylko dostał informację od Nikity na temat osiemnastki, od razu przesłał datę Clayowi. Liczył na pozytywną odpowiedź ze strony chłopaka, chociaż z tyłu głowy bał się, że po ostatnim ich spotkaniu nie będzie chciał pójść z nim na imprezę. Od momentu ucieczki z domu blondyna raczej nie rozmawiali ze sobą na tyle, by można było to nazwać widzeniem się czy spotkaniem.
Owszem, przywitać zawsze się przywitali, podczas lekcji zamienili nawet parę słów jednak żadne nie proponowało dłuższych intencji.
Przez ten czas George spędził go nad rozmyślaniem na temat swoich uczuć do chłopaka, które powoli stawały mu się zielonym światłem do tego, czego najbardziej się obawiał. Nie był typem osoby, która od razu wykrzykuje swoje uczucia nawet jak jest ich pewna w tysiącu procentach. Nigdy nie wiadomo, jak druga strona je przyjmie.
Żeby poczuć, że naprawdę jego uczucia są odwzajemnione, musi minąć trochę czasu na który raczej większość osób nie byłaby cierpliwa by zostać. Dlatego brunet nie podejmował się miłości w swoim życiu, bojąc się odrzucenia z drugiej strony po czasie czy w ogóle braku zainteresowania.
Clay natomiast nie miał nigdy problemu z określaniem siebie. Gdy uważał, że ktoś jest godny jego poczucia uwagi, zaufania to pokazywał tej osobie to samo, nie kryjąc się z tym. Nie mówił to byle jakiej osobie, jednak chciał by jego bliscy poczuli się ważni, tak jak on to czuł.
Dlatego łatwo było mu przyjąć do siebie, że mógłby zacząć czuć coś do bruneta, jednak był sam pod lekkim zdziwieniem, że jest to chłopak, nie jak inni szukają zainteresowania u dziewczyn. Ale czy to takie ważne, jaką płeć kochamy?
Dla nas może i nie ale w społeczności może bywać różnie. Nie wiesz, gdzie spotkasz się z przykrymi sytuacjami, nie wiesz również na jaką skalę. To była jedna małą rzecz, którą dręczyła Claya.
George, raczej miał kompletnie gdzieś co ludzie sądzą o nim, zważając na to, że i tak usłyszał o sobie wiele plotek na jego temat. Przyzwyczaił się, że ludzie o nim rozmawiają, więc to nie zrobiłoby na nim różnicy.
Clay obawiał się, że zniszczy swojemu zespołowi reputację z powodu tego, że nie interesuje się w kimś, kto jest normalizowany przez społeczeństwo.
''Czyli zobaczymy się na osiemnastce.'' wypowiedział Nick, przez telefon. Blondyn zaśmiał się, wstając z łóżka.
''To brzmi tak dziwnie. Idziemy na imprezę!'' usiadł do biurka, po czym powoli układał telefon, widząc jak brunet się uśmiecha bez patrzenia na swojego przyjaciela.
''Ta impreza mi się bardziej podoba, niż te u Sam'a.'' zaczął Nick, poprawiając słuchawki nauszne.
Clay przytaknął, wyciągając spod biurka swój rysownik. Jego drugie ulubione zajęcie na odstresowanie, nie wliczając w to spacerów. ''Prawda, tamte brzmią jak - najpierw się upijmy, a następnie może pogadamy.'' wywrócił oczami.
''Masz rację.'' wypowiedział Nick, wzdychając. ''Dlatego tu akurat się cieszę, że to są urodziny a nie zwykła impreza.''
Blondyn przytaknął, zgadzając się z nim w stu procentach. Chociaż Nick był bardziej skłonniejszy od Claya do imprezowania, to i tak nie przepadał za tym jak wszyscy w szkole.
Na tym skończyła się dyskusja na ten temat, ucichając i zajmując się swoimi sprawami jak zwykle. Pomimo, że byli na rozmowie, nie musieli ze sobą rozmawiać cały czas. Wystarczy, że byli przy sobie, co nie sprawiało, że jest im nudno. Nudzili się ze sobą.
Clay chwilowo odleciał myślami co do dzisiejszego wieczoru. Za godzinę miał zbierać się i podjechać po Nicka, po czym pojechać do domu solenizantki. Miał już przygotowany ciuch na urodziny, więc zostało mu tylko się w niego ubrać, ułożyć włosy i wyjść.
Specjalnie zaproponował, że pojedzie samochodem, dlatego, że będzie miał wymówkę, że jest kierowcą. Wtedy nikt pomimo zmuszania, nie będzie kazał mu pić alkoholu, którego nie chce brać nawet do ust.
Po chwili do jego głowy wszedł George, który dziwnym trafem cicho siedzi odnośnie dzisiejszego dnia. Zwykle spodziewałby się, że chłopak napisałby już dwa razy pytając czy na pewno pojawi się w domu Niki, jednak żadnego sygnału z drugiej strony nie było.
Miał tylko nadzieję, że chłopak nie wystawi go jak za pierwszym razem. Nie chciał sam wychodzić i pytać się go, czy przypadkiem nie zapomniał o swoim koledze, jednak postanowił odpuścić i poczekać do rozpoczęcia się urodzin.
George był w trakcie drogi piechotą po swojego przyjaciela Karla. Miał do niego około półgodziny szybkim tempem, wolniejszym trochę ponad. Nie miał samochodu, nie miał również kto go zawieźć dlatego wybrał męczarnię dla swoich nóg. Jednak od jego domu miał blisko do dziewczyny, przy okazji zbierając ze sobą Karla.
Chociaż brunet uwielbiał chodzić dużo, dlatego nie sprawiało mu to trudności. Wystarczyły słuchawki i ulubiona rzecz w ręku, epapieros. Idąc włączył swoją jedną z ulubionych playlist, przygotowując się do nocnego tańczenia i imprezowania. Jak zawsze miał ochotę chodzić na imprezy, tak teraz kompletnie nie ma ochoty przez swoich rodziców.
Gdyby nie to, że zaczęli go kontrolować z nie wiadomo jakich przyczyn ponieważ nigdy tego nie robili, to może byłoby lepiej dla niego. Nie przyszedłby teraz na te urodziny, gdyby nie jego postawiony cel, czyli upicie Claya.
Szedł uliczkami wśród domów, więc droga była spokojna. Co jakiś czas może przejawiał się samochód, który szybko przejeżdżał. Chłopak co jakiś czas brał swoją używkę do ust, uśmiechając się na uzależniające uczucie w swoim gardle. Wiele osób nie przepada za tym stanem, gdzie w swoim gardle odczuwasz lekkie drapanie bądź mocne przez parę minut, jednak brunet to uwielbiał.
Była to jego ucieczka od wszystkiego, co się działo wokół niego. Pomimo, że to tylko chwilowe uczucie, znikające w ciągu około 15 minut od ostatniego wzięcia dymu do płuc, delektował się tą chwilą. Chociaż nie miał wysokiej ilości nikotyny w tym, ponieważ bał się uzależnienia od tego, to i tak było to odczuwalne.
Gdy dotarł do miejsca zamieszkania Karla, zadzwonił guzikiem, który zadzwonił w całym domu. Po chwili wyszedł chłopak, który był w trakcie ubierania butów.
''Jesteśmy spóźnieni, wiesz o tym?'' powiedział wyższy, zamykając dom. George machnął ręką.
''I co, możesz przyjść nawet o 4 w nocy.'' powiedział odchodząc z drzwi na drogę. Schował słuchawki do kieszeni, tak samo z telefonem.
Obydwoje pokierowali się w stronę domu solenizantki, w tym Karl trzymając prezent, który kupił za nich obu. Wiedział, że George raczej nie kupuje prezentów, a jest nim on jako swoja obecność, więc postanowił on to zrobić za ich obu.
Docierając do miejsca, już było słuchać stłumione dźwięki piosenek, co oznaczało, że już się powoli wszystko rozkręcało. Była godzina dziewiętnasta, dlatego mieli czas do dwudziestej trzeciej na głośną muzykę, po tym musieli przestrzegać ciszy nocnej, chociaż niewiele z nich się nią przejmowało.
George z każdym krokiem w stronę domu, miał ochotę tam nie wchodzić. Już mu się nie podobało to, że straci kontrolę i rodzice ponownie będą mieli do niego zarzut. Dlatego z tyłu głowy miał, by tym razem nie upijać się na tyle co zwykle. W szczególności, jego zadaniem było upić Claya a nie siebie.
Karl podszedł jako pierwszy, pukając do drzwi. Brunet wziął głęboki wdech, stając obok niego. Rozejrzał się wokół, widząc kilkanaście osób na ogrodzie z tyłu domu, gdzie było rozstawione jacuzzi oraz basen w ledach.
Oczywiście, drzwi były zamknięte a nikt nie słyszał przez głośną muzykę. ''Chodź, przez płot.'' wypowiedział George, pokazując na niego. Karl przytaknął, w tym przeskakując jako pierwszy. Brunet wspiął się, zeskakując również od razu kierując się w stronę ogrodu.
Ponownie wziął głęboki wdech, widząc wszystkich ludzi. Jego mimika twarzy automatycznie zmieniła się, gdy weszli do środka domu. ''George!'' wykrzyczała dziewczyna, biegnąc z napojem w ręce do niego. Brunet uśmiechnął się jednym kącikiem ust, machając do Nikity.
-
-
-
Polsat, bo czemu nie:) Jutro się widzimy, piątkowy imprezowy rozdział!! (właśnie ten mocny, chyba...)
VOTEEEEEEEEEEE?

CZYTASZ
mistake ||DREAMNOTFOUND||
FanfictionGeorge Davidson, chodząca pomyłka, jest najbardziej problematycznym chłopakiem w szkole, która słynie z tylko i wyłącznie dobrej reputacji. Nie ma swojego środowiska, jednak w pewnym momencie trafia na chłopaka, który zdecydowanie jest ogromnym prze...