Po powrocie z wyspy Berserków, Stoik był zadowolony, ledwo zauważalne zgięcie ust które pokazywał, byłoby u każdego innego skakaniem z radości.
Był już zmęczony po podróży, ale na szczęście wioska wydawała się być w dobrym stanie, mimo to poszukał Pyskacza.
Stary kowal był akurat w trakcie rozwiązywania jakiejś sprzeczki.
Kiedy tylko Pyskacz zauważył Stoika przerwał swoje zadanie i uścisnął dłoń wodza, po krótkim powitaniu Stoik poprosił o raport.
-Nie było żadnych katastrof, jeśli o to pytasz, klasa szkolenia smoków radzi sobie dobrze, zapasy na zimę są solidne.....
Pyskacz zakręcił jeden z swoich wąsów w zamyśleniu.
-Rada pozwoliła przyjacielowi Czkawki na szanse dołączenia do plemienia, to dobry... Eh, smok...
Stoik zmarszczył brwi.
-Teraz powinni polować na dziki, plugastwo strasznie się ostatnio rozprzestrzeniło.
Stoik potarł czoło z westchnieniem.
-Kiedy wrócą?
Pyskacz wzruszył ramionami.
-Wyruszyli na polowanie dzisiaj już kilka razy, mamy solidny zapas dziczyzny, brakowało mi tego, ciągle tylko ryby i ryby.
Stoik po prostu patrzył się w oczy Pyskacza, kowal uniknął jego wzroku i podrapał się po głowie.
-Powinni wrócić najwyżej za kilkanaście minut.
Stoik skinął głową i skierował się do rzeźni, przybył na miejsce akurat na czas, żeby trafić na wracające smoki.
Każdy z nich niósł jednego dzika w zębach, drugiego w przednich łapach i trzeciego w tylnych, zatrzymali się w powietrzu i zrzucili swój ładunek, po czym wylądowali.
Smoki wymieniły spojrzenia, jeden z nich wyskoczył w powietrze, a drugi przemówił.
-Cześć tato.
Świetliste zielone oczy miały rozszerzone źrenice, falbanki rozchylały się, smok lekko opuścił głowę, patrząc na swojego ojca z radością, Stoik nie miał serca odmówić mu uścisku i rozłożył ramiona, chwilę później owijał je wokół smoczej szyi a Czkawka dodatkowo owinął go skrzydłami i przednimi łapami, jednocześnie kładąc podbródek na jego plecach w pełnym uścisku.
Stoik poczuł natarczywy napływ mieszaniny uczuć, na najmniejszą chwilę pozwolił opaść masce, którą nosił przez wiele, wiele lat, maska szybko wróciła na miejsce kiedy Czkawka puścił.
Stali naprzeciw siebie bez słowa kilka sekund, niezręczność usytuowała się jak zwykle, jednak Czkawka miał ostatnio dużo determinacji w jej przełamywaniu, chociaż tego, co powiedział żeby tego dokonać, Stoik nigdy by się nie spodziewał.
-Tato, wiem jak znaleźć gniazdo.
Stoik potrzebował kilku sekund na przetworzenie tych słów, kiedy już to zrobił, oczy mu się rozszerzyły.
-Jak?
Czkawka dramatycznie rozłożył swoje skrzydła.
-Mgła i kamienie mogą być problemem dla statków, ale dla smoka są tylko dodatkiem do krajobrazu.
Stoik nie zamierzał kłócić się z tą logiką, od razu zwrócił się w stronę portu.
-.......Wiesz, mamy czas, smoki dopiero co przeprowadziły nalot, mamy czas na wezwanie sojuszników, przygotowanie machin wojennych...
CZYTASZ
Ostatnia Kreacja
FanficLeżąc związany na plaży Czkawka myślał że to jego koniec. Był tego jeszcze bardziej pewien, kiedy złote, gadzie oczy wbiły w niego przenikliwe spojrzenie. Nie mógł się bardziej mylić.