Nie będę się nawet tłumaczył tym razem XD. Zauważyłem też że popełniłem błąd w poprzednim rozdziale; pisałem że wodzem Łupieżców jest Alvin, tyle że to jego imię w angielskiej wersji językowej, podczas gdy w polskiej to Albrecht, no i określiłem to plemię jako Wyrzutków bo to bardziej dokładne tłumaczenie z angielskiej wersji językowej, ogólnie tłumaczenie z angielskiego jest zadziwiająco błędne jeśli chodzi o te uniwersum.
Najpierw na horyzoncie pojawiło się czterdzieści kropek, nie minęło dużo czasu zanim uznano że to statki, i na rozkaz Albrechta zmontowano obronę, osiem katapult na kołach zaciągnięto z wielkim trudem górskimi ścieżkami na klify ponad portem, a dwie większe złożono do kupy z części schowanych w magazynie i ustawiono za małą armią dwóch setek ludzi stojących zaraz za dokami.
Same doki nie zostały spalone; nie mieliby z czego ich odbudować, zamiast tego sklecono barykady zaraz przed wyrzutkami, niemal stojące na samych dokach.
W końcu, po kilkudziesięciu minutach, stosunkowo krótkim czasie dlatego że flota miała wiatr od rufy, dało się dojrzeć znaki plemienne, Włochaci Chuligani i Mięsogłowi; po połowie z każdego z plemion, najpewniej niosące łącznie ośmiuset wojowników; niedawne zwycięstwo w smoczym gnieździe musiało ośmielić tych wikingów żeby zaryzykowali atak na tak obronny teren jak wyspa wyrzutków.
To, i najpewniej mieszanie się pewnego mrocznego smoka, części duetu o którym plotki na archipelagu barbarzyńskim bezustannie szumiały.
Minęło jeszcze kilkanaście minut zanim wróg znalazł się w zasięgu; mniejsze, mobilne katapulty dzięki umieszczeniu wysoko na klifach miały zasięg taki sam jak dwie cięższe wersje stojące w porcie, więc wszystkie powinny wystrzelić naraz.
Tyle że to się nie stało; tylko dwie większe katapulty w porcie otworzyły ogień, pozostałe uzbrojenie oblężnicze milczało.
-Wy tam! Nie lenić się bo osobiście wam nogi z dupy powyrywam!
Kilka postaci wikingów na klifach, ledwo widocznych przez odległość i nachylenie terenu, cofnęło się w tył, poza pole widzenia armii wyrzutków.
To było bardzo podejrzane.
-Złączyć tarcze! Przygotować się na atak!
Podejrzenia Bestiala sprawdziły się, gdy kamienne pociski przeznaczone dla wrogiej floty zaczęły spadać z klifów na jego własne siły, a sławetna i pożądana broń Berk otworzyła ogień w podejrzanie zsynchronizowany z nimi sposób. Będąc bombardowanym kamieniami z góry i pod ostrzałem pocisków z floty, każdym wystarczająco potężnym żeby przebić się przez mur tarcz jakby to był pergamin, podjął jedyną możliwą decyzję.
-Wycofać się! Do jaskiń! Pięćdziesięciu ludzi ma wyeliminować zdrajców przy katapultach, nie będą mogli was trafić bo będziecie za blisko, trzymajcie się w kupie, potem wróćcie do jaskiń przez drugorzędne wejścia.
Zanim wikingowie zdążyli choćby zacząć wykonywać rozkazy, przeszywający skrzek rozległ się ponad nimi, i z każdą sekundą intensyfikował, kiedy spojrzeli się w tamtym kierunku zauważyli że czarny kształt zbliżał się coraz bardziej.
-Szybciej!
Wciąż zbyt wolno. Błękitny pocisk uderzył w skałę zaraz ponad wrotami, eksplozja była tak jasna że trzeba było odwrócić wzrok, a kiedy dało się tam ponownie spojrzeć, w miejscu w którym znajdowało się wejście teraz był tylko stos kamieni, spod których wystawał zaledwie róg strzaskanych wrót.
Stosunkowo ciche, ale pozornie ogłuszające w ciszy uderzenia skrzydeł rozległy się z boku, na jednym z wyższych klifów. Dwustu ludzi wbiło spojrzenie w mrocznego smoka.

CZYTASZ
Ostatnia Kreacja
FanficLeżąc związany na plaży Czkawka myślał że to jego koniec. Był tego jeszcze bardziej pewien, kiedy złote, gadzie oczy wbiły w niego przenikliwe spojrzenie. Nie mógł się bardziej mylić.