Porwanie

59 6 0
                                    

Mroczny smok jęknął cicho, potrząsnął głową i otworzył oczy, jego źrenice natychmiast się zwęziły, na widok który przed nim był.

Dwóch ludzi grało w karty, obaj byli masywni, nosili pancerze pełne kolców, przy pasach mieli topory które wydawały się być wykonane z krzemienia, a ich twarze przedstawiały całkowitą tępotę i brutalność.

To byli wygnańcy, a on był z nimi na statku, co gorsza, po jednym zerknięciu za siebie, stwierdził że jest związany, na głowie miał kaganiec, a na szyi jakiś przerośnięty drewniany kołnierz, tak duży, że nie mógł dojrzeć nic za nim, ostrożnie sprawdził swoje ograniczenia i szybko okazało się, że jego łapy też są skute, a nad jego skrzydłami są jakieś pręty, mimo że starał się być cichy, łańcuchy i tak brzęczały przy każdym ruchu i przyciągnął uwagę wikingów.

-Obudziło się.

Stwierdził jeden z nich niezbyt inteligentnie, obaj patrzyli się na niego przez kilka sekund tępo, po czym jeden z nich udał się drabiną na pokład statku, a drugi podszedł do Welina, nie przestając się na niego tępo patrzeć, smok powstrzymał się od wydawania jakiegokolwiek dźwięku poza oddechem, analizując swoje opcje ale nic nie znajdując żadnego wyjścia, musiałby zbadać swoje więzy, a nie było co tego robić jak ktoś się na niego gapi.

Po chwili wiking wrócił pod pokład, w towarzystwie znacznie mniejszego, ale mimo to solidnie umięśnionego wygnańca, odprawił on machnięciem ręki swoich pobratymców i sam poszedł do Welina, stając niecały metr od jego głowy, człowiek zmierzył go wzrokiem i uniósł brwi.

-Więc to to wybiło załogę dwóch drakkarów, nie wygląda aż tak groźnie.

Welin warknął, co człowiek całkowicie zignorował, drapiąc swoją niewielką, kozią bródkę w zamyśleniu.

-Nic dziwnego że Alvin chciał to dostać.

Wiking przeszedł na bok Welina, opuszczając jego pole widzenia, jego nieporęczny kołnierz zachaczał o coś za nim więc nie mógł się odwrócić, było to denerwujące, zwłaszcza że był teraz kompletnie bezsilny.

Poczuł dłoń na swoim skrzydle i już zamierzał przygnieść ją do kraty, ale pomyślał że to w niczym by mu nie pomogło i tylko narobiło więcej kłopotów, jednak nie mógł powstrzymać ciągłego warkotu, kiedy człowiek badał strukturę jego łusek.

-Heh, ciekawe, jak to w ogóle wytrzymało uderzenia topora? Skoro jest takie lekkie i mocne to byłaby z tego dobra zbroja.

Te kilka słów sprawiło że stał się niespokojny, czyżby to zamierzali z nim zrobić? To byłoby sporo zachodu na jeden pancerz, na pewno musiało chodzić o coś innego, ale w takim razie co?

Wiking nie dał mu odpowiedzi, tylko wrócił na pokład, zostawiając go samego.

###

Pomimo prób, nie mógł się wydostać, więzy były zaskakująco solidne, mimo to się nie poddawał, przerywając swoje frustrujące próby tylko kiedy wikingowie schodzili pod pokład, albo na czas snu, sam przed sobą musiał się przyznać, że trochę panikował.

Trochę bardzo.

Wikingowie najwyraźniej zapomnieli że potrzebuje jedzenia, co nie było aż takim problemem biorąc pod uwagę to, jak mało się ruszał, mimo to czuł rosnący głód a usta miał niepokojąco suche, to były już dwa pełne dni od kiedy się obudził i to nie licząc czasu, jaki był nieprzytomny, więc Czkawka już na pewno go szukał.

Mógł mieć tylko nadzieję że Czkawka się nie spóźni.

Niestety, w końcu zaczął słyszeć inne głosy, wyraźnie wpływali do portu, jego oczy biegały w panice na wszystkie strony, ale powstrzymał się od skomlenia ze strachu, wziął kilka głębokich oddechów i się uspokoił, musiał myśleć jasno.

Ostatnia KreacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz