Drekiskapari uniosła skrzydła, sprawiając że dwójka adeptów zaczęła się wykręcać z dyskomfortu, szybko polizała Drekimamadura w nos, podskoczył z piskiem, co obudziło Welina.
Poczekała chwilę aż bardziej się obudzą, po czym zaczęła mówić.
-To już pół roku.
Obaj młodzi unieśli wzrok na nią zdezorientowani.
-Już od pół roku należycie do gatunku szczytowego, pora żebyście nauczyli się zachowywać jak przystało na drapieżniki, podążajcie za mną.
Drekiskapari zaczęła iść, kierując się na skraj jaskini.
-Więc.. Czego będziesz nas uczyć?
Zapytał się Drekimamadur.
-Samodzielności.
Odpowiedziała Drekiskapari i wyskoczyła w powietrze a jej podopieczni podążyli za nią.
Wykorzystali prądy powietrza, żeby się nie męczyć, płynąć na nich niczym statki na falach, ich dziwny szósty zmysł pozwalający im czuć prądy powietrza sprawiał ze było to bardzo łatwe.
Kiedy już oddalili się od góry o kilkadziesiąt kilometrów Drekiskapari zwróciła ich uwagę pomrukiem.
-Pierwsza lekcja, loty w formacji pozwalają nam latać dalej, zajmijcie pozycje po moich bokach i trochę z tyłu.
Przesunęli się na miejsca i poczuli jak wiatr układa się, ułatwiając im lot.
-Rzeczywiście, znacznie łatwiej.
Skomentował Czkawka, Welin zamruczał z uznaniem.
Lecieli dalej, docierając do końca lądowego mostu w ciągu około dwudziestu minut, góry zaczynały się tam gdzie kończył się niemal całkowicie płaski most, po obu stronach pierwszej góry był pagurkowaty teren, pozwalający dotrzeć do lądowego mostu bez przechodzenia bezpośrednio przez góry, pierwsza góra była wielka ale i tak miała tylko niewielką część wysokości szczytu niebios.
Lecieli dalej, nad las, Drekiskapari ponownie przemówiła.
-Teraz nauczę was wykorzystania echolokacji, zanurkujcie i wyrównajcie kilka długości skrzydeł nad drzewami nie zwalniając.
Wykonali polecenie, przy tak dużej prędkości zaczęli wydawać charakterystyczny świst, nie było to dla nich żadne zdziwienie, robili to już wcześniej, jednak po raz pierwszy byli wystarczająco blisko czegokolwiek podczas tej czynności.
W ich umysłach namalował się obraz lasu wokół nich, na swój sposób widzieli wszystko dookoła, nie w kolorach, ale w kształtach.
Czkawka zamrugał zdziwiony wrażeniem, zwiększył wysokość, żeby się nie rozbić i skupił na swoim nowym zmyśle.
Nie był tak dokładny jak oczy, nawet nie blisko, mógł rozpoznać ogólne kształty ale nie mógł zobaczyć igieł, liści ani kory.
Wbrew pozorom używanie jednocześnie normalnego wzroku i echolokacji nie było ani trochę dezorientujące, kiedy przesuwał wzrok niewyraźne kształty nabierały kolorów bezbłędnie i gładko, wszystko było zarówno tak naturalne i dziwne.
Skierował się do Drekiskapari, Welin widocznie wciąż bawił się nowym zmysłem.
-Jak to działa?
Drekiskapari zamruczała zadowolona że może opowiedzieć o swoim dziele.
-Cała sztuczka polega na wydawaniu dźwięku który odbija się od otoczenia i powraca do ciebie, w ten sposób tworząc zarys otoczenia, później nauczę was jak wydać ten dźwięk rykiem.
CZYTASZ
Ostatnia Kreacja
Fiksi PenggemarLeżąc związany na plaży Czkawka myślał że to jego koniec. Był tego jeszcze bardziej pewien, kiedy złote, gadzie oczy wbiły w niego przenikliwe spojrzenie. Nie mógł się bardziej mylić.