Artefakt

42 6 0
                                        

Mgła unosiła się nad oceaniczną wodą, zasłaniając skaliste zęby, czyhające na każdego nieostrożnego żeglarza, który śmiałby zapuścić się na te wody, od wieków wykonujące swoją ponurą pracę, rozrywając kadłuby nieszczęsnych statków notorycznie i bez litości, skazując dzielnych marynarzy na śmierć raz za razem.

Niezliczeni poszukiwacze skarbów stracili tu swoje życie, próbując zdobyć złoto i klejnoty z statków które osiadły na mieliźnie albo samych skałach, za każdym razem myśląc że mogą zdobyć bogactwo, ale tylko ginąc bezsensownie, nieliczni wiedzieli jak nawigować przez część tych złośliwych pułapek, wykorzystali tą wiedzę żeby stworzyć nietykalne skarbce, jednak sami nigdy nie śmieli opuścić drogi która była przekazywana z pokolenia na pokolenie, wiedząc że jeśli spróbują szczęścia w poszukiwaniu innych skarbców, podzielą los młodych głupców.

Jednakże, tam gdzie żaden rozsądny a nawet szalony żeglarz nigdy by nie zaryzykował, stworzenia które zostały pobłogosławione przez niematerialnych darem lotu mogły uniknąć wszelkich niebezpieczeństw, skaliste pułapki które wypiły krew niezliczonych ludzi mogły tylko bezsilnie szczerzyć swoje zęby do ostatniej kreacji.

Duet Nocnych furii krążył nad tym ponurym i morderczym miejscem, powoli szybując i tylko od czasu do czasu uderzając skrzydłami żeby odzyskać wysokość, ich oczy przeszukiwały szeroką gamę wraków, próbując odnaleźć charakterystyczny statek, w końcu ich wysiłki opłaciły się, Czkawka zauważył wyjątkowo duży statek osadzony na skale, z dodatkowym pływakiem i dwoma masztami, podartym żaglem, przechylony lekko na burtę.

-Mam go!

Oba smoki wylądowały na pokładzie okrętu, ostrożnie rozglądając się wokoło, Czkawka podszedł do klapy pośrodku pokładu i po chwili ją podniósł, momentalnie został pociągnięty do tyłu i obrócony za prawą przednią łapę, chwycił lewą łapą krawędź wejścia i zerknął, okazało się że to lina opadająca za burtę, obciążona jakimś balastem, dużym, ponieważ krawędź zaczęła trzeszczeć a jego ciało boleć, strzelił w linę i zaczął ciąć pazurami pętle.

-Było blisko, lepiej uważajmy na następne.

Welin i Stoik skinęli jednocześnie głowami, a drugi smok skomentował.

-Skoro jest jedna to może być więcej.

Czkawka skinął głową i spojrzał w dół, na przejście, zmarszczył nos, myśląc nad umiejscowieniem kolejnych pułapek, chwycił pobliskie wiadro i rzucił nim z całej siły w podłogę przy drabinie, dokładnie w miejsce w którym człowiek postawiłby nogę, z trzaskiem zęby pułapki przebiły się przez deski i zdeformowały wiadro, łamiąc żelazną obręcz opinającą deski i spłaszczając pojemnik.

-Zdecydowanie lepiej zachować ostrożność..

Czkawka powiedział cicho, a jego przybrany brat mruknął na potwierdzenie, Drekimamadur zszedł, a Stoik podawał mu kolejne szpargały do rzucania, jednak nie było więcej pułapek w korytarzu, otwieranie drzwi liną z ożaglowania też okazało się przesadne.

Za drzwiami znajdowała się ewidentna kajuta kapitańska, na krześle za biurkiem siedział szkielet, a w jego ręce był sam artefakt którego szukali, Czkawka zamarł na moment, dokładniej oglądając przedmiot, który bez wątpienia nie był tylko ozdobą, teraz widząc to na żywo, z łatwością mógł stwierdzić że to jakieś urządzenie.

Nie myśląc za wiele, wyrwał artefakt z martwego uścisku jego poprzedniego właściciela, topór uderzył go w czoło, sprawiając że się zatoczył i zamrugał, potrząsając głową, przeklął się za nieostrożność i podziękował Drekiskapari za tę absurdalnie trwałe łuski w myślach.

Obejrzał przedmiot dokładniej, po kilku sekundach analizy dotarły do niego dziwaczne odgłosy, opamiętał się, włożył rzecz między zęby i wybiegł, ledwo unikając serii strzał wyrzuconych jakimś mechanizmem z ścian i kilku innych pułapek, zanim wyskoczył na pokład.

Ostatnia KreacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz