-Izuku czy ty jes...
-Proszę, zamknij drzwi i porozmawiamy, dobrze? Zrobię nam herbatę, bo akurat woda jest gorąca, choć do salonu. - powiedziałem wiedząc, że z mojej małej gierki już nici.
Przecież nie będę wypierał, że nie jestem w ciąży, kiedy widzi dosłownie mój ogromny brzuch. Po dosłownie kilku minutach byłem w małym salonie z dwoma kubkami herbaty. Usiadłem na wprost niej, dobrze układając się i delikatnie masując mój brzuch. W sumie z jednej strony czuje się winny że się dowiedziała, ale z drugiej cieszę się, że nie muszę już powstrzymywać się przed dotykaniem brzucha i poprawianiem się z niewygodnej pozycji.
-Po pierwsze, czemu nagle nawiedzasz mnie w nocy? A po drugie skąd masz klucze? - spytałem, patrząc się na nią, jak ciągle wgapiała się w mój brzuch zapatrzona.
-Chciałam ci powiedzieć, co się dziś stało Todze no i oddać ci klucze, bo zapomniałam. No ale mniejsza o to powiedz mi, co to ma kurwa być!
-Proszę ciszej Mitsuki, nie tak głośno. No jak widzisz jestem w ciąży, jak mam to ci inaczej wytłumaczyć? - spytałem, nie widząc innego rozwiązania na jej pytanie.
-Czy Bakugou jest ojcem? - spytała na, co pokiwałem głową, cicho wzdychając i przecierając twarz dłonią — powiem mu!
-Nawet mi się nie waż! Jeśli się on o tym dowie, zabierze mi je a tego nie przeżyje. Ma Togę i niech się nią zajmę, a ja je wychowam sam, nie potrzebuje nikogo innego. Wpadliśmy, sam nawet nie wiem, kiedy ale na pewno musiało to być przed pozwem rozwodowym, bo to już piąty miesiąc.
-Czekaj czy ty powiedziałeś je? Masz na myśli, że będą bliźniaki? - spytała, odpalając papierosa i się od razu zaciągając dymem na, co pokiwałem głową — No to pijemy Izuku! O ja pierdole myślałam, że nie dożyje tego, że ten nieudacznik spłodził dwójkę na raz!
-Zamknij się do cholery! Nic nie będzie, chce urodzić w domu z prywatnym lekarzem, bez rozgłosu rozumiesz! Nikt o tym nie może się dowiedzieć a szczególnie Bakugou. Jestem w trudnej sytuacji i sama o tym wiesz bardzo dobrze, już dziś chyba nic mi humoru nie poprawi.
-To ja ci teraz coś powiem Iuzku coś, co na pewno cię uciesz — zaciągnęła się papierosem, uśmiechając się do mnie — zabrałam dziś na kontrolę do Sero który kolejny raz zrobił aborcję, co radowało moje serce. Prawdopodobnie blond suka już w ciążę nie zajdzie, bo zbyt dużo wykonała aborcji, co zresztą mnie nie obchodzi. Była tak wkurwiona na mnie, że uderzyła Mako, która mnie broniła no i Beta się przewróciła. Gdybyś wiedział, co zrobił z nią Bakugou. Kobieta ma podbite oczy i jak na razie leży w skrzydle medycznym w jego domu. Nawet byś jej nie poznał dwie inne osoby.
-Mam nadzieję, że Mako nic się nie stało i jest cała i zdrowa, tak samo jej maluszek. Toga mnie nie interesuje, może nawet ją zabić, spływa po mnie to. - mruknąłem i pijąc herbatę — wiesz może, jaka płeć to będzie?
-Chłopczyk z tego, co mi mówiła dwa dni temu i Bakugou teraz cały czas ją pilnuje, bo wiesz pierwszy wnuk. Ja za to będę prababcią jak ten czas szybko leci a wiesz, jaka u ciebie płeć? Też jestem tego ciekawa.
-Nie chce o tym mówić dobrze? - pokiwała głową, uśmiechając się do mnie i gasząc papierosa. Usiadła obok mnie i delikatnie kładąc ręce na mój brzuch, co trochę poczułem się niekomfortowo, ale na chwilkę. Poczułem po chwili jak dzieci się poruszają a Mitsuki piszczy ucieszona tym zdarzeniem.
-Moje kochane wnuki, mają szczęście, że nie zobaczą tego sukinsyna. Na jego miejscu już dawno bym się zabiła, zresztą wydaje mi się, że choruje, na co bo ciągle kaszle krwią.
-Niech zdycha — mruknąłem zmęczony, choć w głębi serca bolało mnie to, co mówię na niego. Tak, dalej jestem w nim zakochany, ale muszę jakoś się od tego powstrzymać i powoli z dnia na dzień zapominam o nim. Co zresztą moja Omega mi nie pozwala.
-Mam nadzieję, że dziewczynka, będę mogła się nią opiekować. Wiesz taki shopping wnuczki z babcią.
******
-Dzień dobry, chciałbym zgłosić sprawę podrabiania moich dokumentów, wyłudzeń, gwałtów, handlem ludzi i narkotykami i wiele innych nielegalnych rzeczy. - powiedziałem, siedząc już w pokoju z policjantem, który słysząc to, patrzył się na mnie wręcz zdziwiony.
-Chwileczkę, pójdę po komendanta on się takimi sprawami zajmuje — pokiwałem głową, czekając i będąc zadowolony z tego, że już kilka dni później poszedłem na policję. Nie ma na co czekać, bo jeszcze trzy dni i będę musiał oddać pieniądze temu bandycie.
-Och Iuzku jak miło mi ciebie widzieć, ty zdradziecka mała suko — moje serce się zatrzymało, słysząc tak dobrze mi znany głos. Nie chciałem się obracać, bo wiedziałem, że to nikt inny jak Aizawa, kolejny sukinsyna którego nienawidzę całym sercem.
-Jaja sobie ze mnie robisz? Chce rozmawiać z innym policjantem, mam takie prawo! - krzyknąłem i widząc, jak siada na wprost mnie i prychając cicho.
-Masz, ale nie obchodzą mnie prawa Omeg, dla mnie jesteś nikim i dokładnie za pięć minut osobiście pogadasz z Bakugou. Myślałeś, że jesteś cwany? Chyba zapomniałeś, że jestem policjantem głupia suko. Jesteś taki sam jak twój przyjaciel Denki. Nie pozwolę ci tak łatwo pozbyć się Bakugou z twojego życia, a jeszcze lepiej to pozmieniam kilka aktów i wyjdzie z tym na dobre.
-Jesteś bezczelny, to nielegalne za to można pójść siedzieć! Zgłoszę cię również!
-Myślisz, że ktoś będzie chciał słuchać takiej małej głupiej Omegi? Nie zapominaj, że tutaj na tym świecie Alfy dominują kochany, więc jesteś już na przegranej pozycji, ba co ja gadam, ty już przegrałeś dawno. Poza tym wiedziałeś, w co się pakujesz zgadzając się być z Katsukim. Fajnie było dawać mu dupy na prawo i na lewo, kiedy miał na to ochotę, biorąc kasę? Każde z twoich dzieci to wpadka, co łatwo można stwierdzić, ale ci to pasowało, bo byłeś bogaty, bo pracować nie musiałeś.
-Pierdol się — krzyknąłem, wstając i wychodząc, ale drogę mi zagrodził sam Bakugou, który patrzył się na mnie z góry swoimi czarno czerwonymi oczami.
-Masz przejebane.
Do następnego :)
CZYTASZ
Niania II | BakuDeku • TodoDeku
Fanfiction!Jeśli chcesz szczęśliwe zakończenie Bakudeku, zostań przy pierwszej część! Izuku i Bakugou są już trzynaście lat kochającym się małżeństwem. Mają czwórkę dzieci, duży dom, wspaniałych teściów którzy pomogą na każdym kroku i wszystko, co tylko zapr...