-Co się stało? - spytałem patrząc na matkę Bakugou, która wręcz kipiała ze złość, co a ni trochę mnie nie zdziwiło. Od pewnego czasu cały czas chodź zdenerwowana.
-Nie zbliżaj się do niego! Skrzywdziłeś go, a teraz do niego się pchasz? Nie było mnie zaledwie dwa dni, a ty już to wykorzystałeś? Pieprzony nieudaczniku! - warczał na Bakugou który zmarszczył brwi, napinając się dość mocno i powoli wstając.
-Nie pchałem się do niego od razu wariatko głupia. Porozmawialiśmy spokojnie i wyjaśniliśmy kilka rzeczy a Izuku dał mi drugą szansę. - warknął i patrząc się na matkę, która prychła, spoglądając na mnie.
-Nie wierzę w żadne twoje słowo, jesteś zakałą społeczeństwa. Nie masz prawa go dotykać, bo zabije cię w tej chwili!
-Taka cwana jesteś a jakoś nie mówisz całej prawdy Izuku — powiedział, na co zmarszczyłem brwi, nagle nastała cisza dość niezręczna co mi się nie podobało.
-Jakiej prawdy? - spytałem cicho, trochę bojąc się o własne rzeczy w tym momencie. Powiedzmy sobie szczerze, oboje są niebezpieczni na ten moment a ich fermony wręcz buzowały w powietrzu.
-To nic takiego skarbie nie martw się o to — powiedziała i delikatnie się uśmiechając, ale jakoś nie chciałem jej wieżyc.
- Nic takiego? Moja stara chciała, by...
Nie dokończył, bo jego matka rzuciła się na niego i zaczynając go okładać pięściami, na co Bakugou oddał jej to, trochę miej. Bo raz mi powiedział, że jak dojdzie do bójki pomiędzy nimi, to będzie delikatny. Byłem okropnie przestraszony i widząc, jak dosłownie szarpią się i wydzierają na siebie. Nie wiedziałem, co mam zrobić i to wszystko mnie przerastało do tego stopnia, że się rozpłakałem.
Dopiero po kilku minutach ich walki zobaczyli, że płaczę to przestali, poprawiając swoje wygniecione ubrania i jeszcze coś pod nosem mamrocząc. Bakugou miał rozcięty łuk brwiowy i wargę oraz podrapany policzek przez długie paznokcie swojej mamy. Natomiast Mitsuki miała podbite oko oraz krew z nosa jej leciała, co mnie niepokoiło. Nie wiedziałem komu mam pierwszemu pomóc, więc po dłuższym namyśle zdecydowałem nikomu. Sami zaczęli, więc niech sami sobie pomogą.
-Izuk...
-Chcę wiedzieć wszystko, co sobie myślałaś — powiedziałem, wycierając oczy załzawione patrzeć na Omegę, która niespokojnie bawiła się palcami. Zazwyczaj nie pokazywała emocji, aż do teraz co znaczyło, że było to coś złego. - Mów całą prawdę.
-Wiem, że w tamtym dniu byłam bardzo zdesperowana, bo chciałam byś jednak nie poronił i miał to dziecko. Jakoś nie myślałam o tobie, jakbyś się poczuł z tym, bo byłem pod wpływem alkoholu, ale to nie wyjaśnia mojego okropnego zachowania. Nie chcę wymigać się od tematu, więc chciałam, by Bakugou ożenił się ponownie, zostawiając ciebie.
Nie wiem czemu, ale kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie, poczułem się nagle nieswojo w jej towarzystwie do tego stopnia, że nawet nie chciałem się na nią patrzeć. Czułem, jak moje zaufanie do niej gaśnie, bo zwierzałem się jej ze wszystkiego, a ona tak chciała mnie potraktować. Była cisza przez dłuższą chwilę, w której wszyscy patrzyli się na mnie, jak siedzę pod kocykiem i myślę nad tym wszystkim.
-Pogodziłem się z Bakugou dając mu ostatnią szansę, bo go kocham. Dosłownie kilka godzin temu kochaliśmy się tak jak dawniej i nie wyobrażam sobie tego byś ty na ten moment była nam potrzebna. Możesz wyjść stąd, bo nie potrzebuje twojej pomocy już w niczym, dam sobie radę może odezwę się, jeśli będziesz mi potrzebna.
-Izu...
-Proszę. Wyjdź, nie chce z tobą rozmawiać.
******
-Jak się czujesz? - Shoto spojrzał na Kaia swoim szarym okiem spokojnie oddychając, kiedy lekarz przekręcał ostatnią śrubkę na jego czaszce.
-Co ja tu robię i kim wy jesteście? - spytał i patrząc się na Alfę, który poprawił rękawiczki dość zadowolony. Wiedział, że Shoto nic nie pamięta, bo kazał lekarzowi, by wymazał mu pamięć do końca.
-Nazywasz się Shoto i uratowaliśmy cię od śmierci, choć trochę twojego ciała ucierpiało. - uśmiechnął się do Alfy, który zmarszczył oko, patrząc na niego i zaraz na siebie myśląc nad jego słowami.
-Uratowaliście mnie? Kto mi to zrobił?- spytał, kiedy lekarz skończył swoją pracę, opuszczając pokój, by zostawić ich sam na sam.
Kai był pewny, że Shoto będzie po jego stronie, bo z akt Alfy wynikało, że był dość prosto mówiąc, głupi. Podobało się mu to i wierzył, że cokolwiek powie, on w to mu uwierzy i tak było. Shoto w to uwierzył, bo i tak nic nie pamiętał, sprzed którego wypadku i tak nic nie pamiętał. Wierzył w to, że Kai to dobry człowiek, pozwalając mu znów ożyć.
-Bakugou Katsuki — powiedział, podając mu akty z blondynem, jak i jego zdjęciem. - nie chcesz się zemścić na nim? On spowodował to, że umarłeś w makabryczny sposób, jak i twoja rodzina i do tego zabrał mi moją Omegę siłą. Chcę by poniósł konsekwencje tego, co zrobił ci i mi. Więc jak? Pomożesz mi?
-Tak — mieszaniec bez wahania przytaknął i czytając akta Alfy, który był dla niego nikim w tym momencie. Nie mógł uwierzyć, że mógł takie coś zrobić, przecież jest to nieludzkie i okropne. Patrzył się na zdjęcie blondyna, który widać było, że był zdolny do wszystkiego i na samą myśl o zabiciu go poczuł radość.
-Zostawię cię, byś mógł jeszcze trochę odpocząć i przeanalizować akta o nim. Wrócę to jutro Shoto i cieszę się, że podjąłeś tak dobrą decyzję — zamknął drzwi i wychodząc, nie ukrywając swojego zadowolonego uśmiechu. Bo przecież już prawie jest w połowie udanego planu.
Shoto czytał spokojnie akta, aż nie zobaczył zdjęcie, jak mu się wydało jego Omegi. Był piękny, choć wydawało mu się, że już gdzieś go kiedyś widział tak jakby w poprzednim życiu. Odrzucił te myśli na bok, zachwycają się jego urodą i delikatnością przez kolejne kilka godzin.
Do następnego :)
CZYTASZ
Niania II | BakuDeku • TodoDeku
Fanfiction!Jeśli chcesz szczęśliwe zakończenie Bakudeku, zostań przy pierwszej część! Izuku i Bakugou są już trzynaście lat kochającym się małżeństwem. Mają czwórkę dzieci, duży dom, wspaniałych teściów którzy pomogą na każdym kroku i wszystko, co tylko zapr...