Ostatnie Starcie

583 71 37
                                    

-Co tu się dzieje! - krzyknąłem, wchodząc tego samego dnia do kuchni i widząc Dabiego i Kaia siedzących w kuchni. Kai, kiedy zobaczył mnie, uśmiechał się do mnie niepewnie, a wręcz nerwowo.

-Oh Izuku w końcu się obudziłeś, słyszałem co się stało. Bakugou cię zaatakował, ale na szczęście szybko mój kolega Miru cię uratował. Zatrzymałem go i akurat teraz jest w pokoju zamknięty. Jest dosyć brutalny, więc nie zbliżaj się do niego.

-Myślisz, że jestem głupi? Toga chciała mnie zabić a Dabi zabił moją teściową! Okłamałeś każdego! Mnie, jak i biednego Shoto, który powinien być martwy! A ty wygrzebałeś jego martwe ciało, jesteś taki obleśny. Zgłoszę to, zobaczysz jesteś taki sam jak Bakugou. - powiedziałem i starając się nie płakać, ale nie wychodziło mi to.

-O czy ty gadasz do cholery! Jaki Shoto i jaki Dabi to jest mój kol...

-Nie mam zamiaru tego słuchać, rozumiesz! Shoto mi wszystko powiedział, całą prawdę o twoim planie. Jak mogłeś tak zniszczyć nasze małżeństwo! Przecież kochałem Bakugou i on mnie też a podawaliście mu jakieś herbatki, które powodowały, że nie był sobą!

-Przyznam Izuku, że jednak jesteś dość mądry i spostrzegawczy. Tak Toga podawała mu leki, które wykończyły jego organizm i krok dzieli go on śmierci. Jego organy nie pracują, wręcz same gniją, a jego mózg jest teraz mój, bo co mu każę, zrobi to. Shoto jest zdrajcą i zajmę się nim po wszystkim, ale teraz muszę się tobą zająć. - uśmiechnął się do mnie, wstając a ja poczułem, że to wcale nie będzie miłe dla mnie. Szybko ruszyłem na schody, biegnąc szybko i na szczęście na korytarzu znalazłem Shoto, który prawdopodobnie szedł do mojego tymczasowego pokoju.

-Pomóż mi, on chce mnie zabić! - krzyknąłem, czując wręcz jak Kai chwycił mnie za rękę, szarpiąc mnie do siebie i przekładając broń do mojej głowy, na co zdrętwiałem.

-No i co teraz zrobisz mutancie? Jesteś w stanie uchronić Iuzku? - spytał, prychając i przykładając broń bliżej mojej głowy, co sprawiało mi ból — masz do wyboru albo śmierć Izuku, albo tych bękartów.

-To jest okropne z twojej strony! Przecież go kochałeś i nadal kochasz! Jak możesz tak robić przecież Izuku nic złego nie zrobił! Jesteś obrzydliwy sukinsynem — Shoto prychnął, patrząc się na Kaia który prychnął.

-Owszem kocham go, ale nie mam zamiaru wychowywać nie swoje bachory. Pozbędę się ich i będziemy żyć razem, już na zawsze czyż to nie piękne?

-Jakbyś był prawdziwym dorosłym Alfą, byś pokochał nieswoje dzieci. Ja pierwszy raz pokochałem Leona, zanim się urodził to i też te bym pokochał. - powiedział, chcąc podejść do mnie, ale zatrzymał jego Bakugou, który złapał jego twarz, uderzając nią o ścianę aż się przebiła.

Krzyknąłem głośno ich imiona i widząc oczy Bakugou, które były w normalnym kolorze. Był cały spocony, a usta miał całe we krwi, na co moje serce bolało okropnie. Shoto szybko odepchnął Bakugou tak, że poleciał przez pół korytarzu, biegnąc do Kaia który strzelił w niego kilka razy, ale on ani drgnął. Odrzucił mnie do tyłu, ale na szczęście uchroniłem swój brzuch, ale nie głowy, która uderzyłem o kant ściany.

Widziałem jak przez mgłę jak zapłakany Shoto bije Kaia, który walczy dzielnie, strzelając dalej w cyborga. Bakugou również wstał na trzęsących się nogach, by biec na Shoto, by również go bić na, co zachciało mi się płakać, bo przecież on był niewinny, on był najbardziej pokrzywdzony z nich wszystkich. Zobaczyłem, jak Dabi wszedł po schodach, trzymając pistolet i uśmiechając się do mnie i we mnie celując, na co zamknąłem oczy, nie mając siły nawet cokolwiek powiedzieć. 

Usłyszałem głośny huk czekając, na ból i po kilku sekundach dalej jego nie poczułem. Zmarszczyłem delikatnie brwi, otwierając oczy i widząc wręcz bladą twarz Bakugou, który spogląda na mnie, delikatnie się uśmiechając. Zobaczyłem, jak z jego klatki piersiowej tworzy się ogromna plama krwi a z ust powoli ciurkiem płynie ciemna krew, na co chciało mi się jeszcze głośniej płakać. Moje serce wręcz bolało, widząc go w tak okropnym stanie. 

Shoto rzucił się na Dabiego powalając go i odrywając jego głowę od ciała, odrzucając ją na bok, chcąc do mnie iść, ale ledwo żywy Kai rzucił się na niego i zaczęli się szarpać. Serce mi stanęło, kiedy wylecieli przez barierki, upadając na betonowe płytki i w całym domu zapadła cisza. Słyszałem tylko ciężki oddech Bakugou który cały czas klęczał obok mnie w pozycji uchronienia mnie. 

-Kacchan — wyszeptałem, na co on się rozpłakał kręcąc głową na boki. 

-Przepraszam za to wszystko, za moje zachowanie i jak się zachowywałem — wziął głęboki oddech delikatnie i pomału kładąc się obok mnie — byłem chujem i sukinsynem. Manipulowała mną, ale od prawie tygodnia nie piłem herbaty i już nie mają aż takiego wpływu na mnie. 

-Ty umierasz, wiesz o tym prawda? - spytałem, pomału podnosząc się i patrząc się na niego, nie wiedząc, co mam zrobić. Byłem w totalnej rozsypce psychicznej — nie rób mi teg... 

-Nie martw się o mnie Izuku, cały majątek przepisałem ci kochanie. Wychowaj dobrze dzieci i nie przejmuj się mną, najwidoczniej taki miał być mój koniec Izuku. - zaśmiał się, na co mi nie było do śmiechu, a chciało mi się płakać. 

-Jestem w ciąży, zostaniesz ojcem, rozumiesz? - spytałem, na co zamknął oczy i kiwając głową ucieszony. Wziąłem jego rękę, wkładając sobie ją pod sweter i pozwalając mu poczuć jak kopią, na co cicho sapnął zadowolony. 

Mruknął pod nosem coś, spoglądając na mnie, a łzy same płynęły z jego oczy, na co również się rozpłakałem. Pocałowałem go ostatni raz, wtulając się w niego i płacząc dość głośno, czując wręcz jak moje serce krwawi i rozrywa się jeszcze bardziej. Nie byłem na to wszystko przygotowany, ba ja nawet nie wiedziałem, że to tak szybko się potoczy.

:(

Niania II | BakuDeku • TodoDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz