Bójka W Szpitalu I Diagnoza

992 92 22
                                    

(3/3)

Leżałem na łóżku szpitalnym, patrząc się w sufit, kiedy dosłownie chwilę temu się obudziłem. Pamiętałem wszystkie bardzo dobrze, jak ratownicy wynosili mnie na noszach, bo z bólu nie mogłem chodzić, krzyki Mako na Bakugou który dalej stał, nic nie robiąc. Również pamiętam, że usypali mnie lub sam zemdlałem z bólu, bo moja pamięć urywa się do momentu transportu w karetce na sygnale.

Miejmy nadzieję, że nic się nie stało ze szczeniakiem we mnie, bo przecież upadek nie był bardzo groźny. Chciałem jakoś rozwiać moje złe myśli, ale to mi nie pomagało wcale, a moje myśli coraz to bardziej narastały. Usłyszałem dosłownie bardzo głośne kłótnie i zaraz ogromne trzaski, na co przestraszyłem się, że może ktoś napadł a szpital.

Powoli zszedłem z łóżka, kulejąc i otwierając drzwi i widząc jak Bakugou leży na korytarzu z rozciętym czołem a obok niego kilka rozwalonych krzeseł. Po drugiej stronie stała Mitsuki, która wręcz była w furii z małym zadrapaniem na policzku trzymając gaśnice. Była na szczęście trzymana przez kilka osób z personelu co trochę mnie uspokoiło, bo nie wiadomo co by z tą gaśnicą zrobiła.

-Puście mnie gnoje, muszę go zabić! Jest dla mnie nikim w tym momencie! - krzyczała, wyrywając się jeszcze bardziej. Nie wiem czemu, ale spodobał mi się ten widok jak jego własna matka go poniża i bije no i o dziwo jeszcze mnie nie zobaczyli.

-Przestań, nic się nie stało, tylko spadł ze schodów — powiedział Bakugou wstając z podłogi trzymając się za czoło — zaraz lekarz przyjdzie i wszystko powie o jego stanie zdrowia.  Uspokój się, bo cię wyproszą głupia wariatko.

-Nie rozkazuj mi nieudaczniku!  Oh Iuzku dziecko moje kochane, nic ci się nie stało?  Bardzo się martwiłam, bo spałeś dwa dni — Mitsuki od razu się uśmiechnęła, puszczając gaśnice i odpychając nią personel, idąc do mnie i obejmując. -  posprzątaj to gówniarzu, a ty musisz się położyć, bo jesteś bardzo słaby.

Zamknąłem drzwi do pokoju mojego, kładąc mnie na łóżko, a raczej mi trochę pomagając i siadając na krzesło, biorąc papierosa i pałac go.  Chciałem coś powiedzieć, ale lekarz wszedł z moimi wynikami a widząc mamę Bakugou pokręcił głową.

-Ile razy mm mówić, że tu się nie pali Pani Mitsuki.

-Pocałuj mnie w dupę, lepiej mów co jest Iuzku, bo cię zabije — warknęła, na co Alfa cicho prychnął i oglądając wyniki.  Bakugou wszedł do pokoju, uprzednio pukając i witając się z lekarzem, który jak się okazało był Sero. Ten sam który mnie opatrywał z odbicia od Dabiego.

-Twój stan jest już w porządku, możesz zostać wypuszczony do domu już dziś, jeśli chcesz.  -  powiedział, na co pokiwałem głową — ale bardzo mi przykro, ale przez dość mocny upadek ze schodów doszło do poronienia. Staraliśmy się jakoś zapobiec temu, ale na marne przy okazji dowiedzieliśmy się, że płód miał liczne wady, więc mógłbyś nawet porodu nie przeżyć.

Poczułem mocne ukłucie w sercu, a dreszcze przebiegły przez mój kręgosłup, starając się nie rozpłakać, ale na darmo.  Przetarłem załzawione oczy i pociągając nosem, chcąc się o coś spytać, ale nie mogłem, bo dosłownie dusiłem się łzami. Była dość niezręczna cisza w pokoju i było słychać tylko mój dość żałosny płacz. 

-Czy są szanse na kolejną ciążę? -  spytałem, dalej płacząc. 

-Mam być szczery?  -  pokiwałem głową — z twoich wyników i kartoteki wnioskuję, że masz marne szanse na kolejną ciążę po dwóch poronieniach.  Do tego dochodzi twoje wczesne przekwitanie, nieregularna ryja i brak kontaktu z Omegą oraz bark zapachu. Oczywiście nie zabraniam Ci starania się o dziecko, ale musisz się przygotować na to, że dziecko będzie chore lub umrze przy porodzie.  Wybacz, za chwilę mam operacje, przyjdę za trzy godziny na konsultacje z wypisem. 

W pokoju panowała ogromna niezręczna cisza, a ja nie wiedziałem, co mam zrobić i powiedzieć na to wszystko. Po prostu łzy same leciały mi po policzkach i patrząc się na ścianę, mając ogromny mętlik w głowie. 

-Przep...

-Bakugou Katsuki oficjalnie zostajesz dla mnie nikim, wydziedziczam cię za to, co zrobiłeś.  Mako mi wszystko powiedziała, ale nie chciałam jej wieżyc, bo jej nienawidzę. Dwa poronienia przez ciebie i twój alkoholizm?  Jesteś obrzydliwy i nie masz prawa nazywać się moim synem. A ty Iuzku wiedz, że pomogę Ci we wszystkim, jeśli zadzwonisz wiedz, że dla mnie dalej jesteś bardzo ważny. A ty bachorze wiedz, że będę w waszym domu i nie ominie cię poważna rozmowa ze mną. 

Wyszła z pokoju a ja z Bakugou zostaliśmy sami a cisza wręcz mnie dobijała, jeszcze bardziej niż przedtem. Przekląłem ślinę, patrząc się na niego jak patrzy na mnie i kipiał ze złość, na co od razu spuściłem głowę w dół i czując, że znów płaczę. 

-Możesz mnie obwiniać o wszystko, bo to jest moja wina Izuku więc nie win się o to. Czemu mi nie powiedziałeś o tym, że już przekwitasz? -  spytał, na co trochę się zdziwiłem, bo myślałem, że będzie na mnie krzyczał. 

-Bo to dość osobista sprawa i strasznie się wstydziłem, dostałem tabletki od ginekologa i brałem je i jakoś zaszłem w ciążę. -  powiedziałem, wycierając oczy chusteczka — obiecałeś mi Bakugou to a kolejny raz do tego doszło. 

-Wiem o tym i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie Izuku. Wiem, że to moja wina tak jak trzy lata temu i nie wybaczę sobie tego Iuzku. Co się stało, nie odstanie i mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. 

-Ja też mam taką nadzieję, bo teraz nie potrafię. 

Do następnego :)
Powracam

Niania II | BakuDeku • TodoDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz