Deku.pov
Jedyne co pamiętam to, że dostałem mocno w łeb od Kirishimy i obudziłem się w moim pokoju. Drzwi były zamknięte, a na moje nieszczęście musiałem mieć pokój na 3 piętrze. Darłem się niemiłosiernie żeby mnie wypuścili ale na marne. Podeszłem do okna i zbadałem okolice, niedaleko jest las z niskim płotem jeżeli jakoś uda mi się wyjść będę miał łatwą ucieczkę. Usiadłem na łóżku i zacząłem myśleć. Po 5 minutach zabrałem się do roboty. Zerwałem firanę z okna, zabrałem koc i inne rzeczy takiego typu, związałem w długą line. Jeden koniec przywiązałem do drewnianej belki. Po otworzeniu okna wyrzuciłem moją line, i wszedłem na parapet. Powoli zaczynałem nią zchodzić. Miałem szczęście, że moja lina nie pękła. Odwiązałem jeden koc, żebym miał czym się okryć jak będzie zimno. Zawiązałem go na pasku i pobiegłem w stronę lasu.
Kolejną przeszkodą okazał się płot, owszem był dość niski ale trudno było się po nim wspinać. Zacząłem szukać jakiegoś drzewa centralnie obok niego ale na złość wataha Katsukiego potrafi myśleć i żadnego drzewa nie zostawili w pobliżu płotu. Zacząłem panikować tak jak mam to w zwyczaju. Dziwoło mnie, że o tej poże żadne światło nie pali się w wiosce. Miałem vo do tego złe przeczucie. A potwierdziło się one gdy usłyszałem okrzyki dochodzące z lasu. Wojna się zaczęła. Nie zrobiłem nic żeby ratować moich przyjaciół. Bezradny stałem tam gapiąc się w drzewa.
Uderzyłem się ręką w policzek, żeby się trochę ogarnąć.
- Jeszcze nie za późno Izuku! Możesz coś jeszcze zrobić. - Zacząłem sam do siebie gadać jak totalny głupek, ale podtrzymywało mnie to na duchu.
Odwiązałem koc i zacząłem za jego pomocą wspinać się po płocie, co na początku nie szło mi za dobrze.
Ale potem już szło mi to i wiele lepiej i udało mi się. Zostawiłem koc nie myśląc za dużo pobiegłem w głąb lasu.~●~
Wbiegłem na polane, na której widać było ślady walki. Zacząłem się rozglądać dookoła. Zauważyłem ślady krwi, które prowadziły do krzaków. Najcichszej jak potrafiłem poszedłem w tamtą stronę. Zajrzałem za krzaki, a moje oczy spotkały się z tymi kolorowymi, które bardzo dobrze znałem.
Shoto leżał w kałuży krwi. Z ogromną dziurą w nodze, próbując ją tamować.
- Sho mój boże kto ci to zrobił?! Zamorduje! - uklęknęłem obok jego zranionej nogi. Jak na złość musiałem zostawić koc. Rozerwałem moją koszule na ręce. I jak najmocniej mogłem obwiązałem jego nogę.
- I-Izuku...co ty tutaj robisz?... - wkońcu odezwał się dwukolorowy.
- Cicho bądź już. Wszystko będzie dobrze, obiecuje. Porozmawiam z królem i może pozwoli Ci zostać w- niedokończyłem bo Shoto żucił mnie na ziemię i wstał z trudem zasłaniając mnie swoim ciałem. Dopiero teraz zauważyłem że ktoś wyskoczył zza krzaka.
Przyjżałem się tej osobie. Nie był to kto inny jak Kacchan. Podniósł miecz w stronę Shoto, który przez próbę swojej obrony stracił miecz z ręki. Bakugo zadowolony że zaraz go pokona, uniósł miecz i już miał wsadzić go w jego głowę i go ukatrupić, nie myśląc szybko wyskoczyłem przed niego i zamknąłem oczy ze strachu. Nie poczułem żadnego bólu, ale usłyszałem dźwięk opadającego miecza na trawe. Otworzyłem oczy.
-Co ty tu do jasnej cholery robisz?! Spierdalaj do zamku ale to już! Żeby chcieć oddać życie za osobę, której nawet się nie zna?! Aż tak głupi jesteś?!
-Błagam cię nie rób mu krzywdy, to mój przyjaciel! Blagam Bakugo...Błagam - moje oczy zaszły łzami, ale nie pozwoliłem im zlecieć po moim policzku.
-Raczej twoich głupich pomysłów ci z głowy nie wywalę. Zabieraj go I spierdalaj do zamku. I nie obchodzi mnie to że masz tu jeszcze jakiś przyjaciół, rozumiesz! Poprostu spierdalaj albo sam cię odprowadzę do domku jak małe dziecko!
- D-dobrze...
Nigdy bym nie pomyślał że pozwoli mi zabrać go do zamku. Kacchan bardzo mnie zadziwia.
Do następnego ~
CZYTASZ
Mała zielona omega || BkDk ||
FantasiaŚwiat, w którym druga płeć wpływa na to jak jesteś traktowany. Pewna mała zielona omega zniszczona przez życie, poszukuje nowego, lepszego domu. W pewnym momencie w swoim życiu znajduje wioske, w której omegi są wkońcu akceptowane i traktowane na ró...