Rozdział 23

330 11 9
                                    

Winny czy niewinny?

Pov. Michał

Dostałem to, czego chciałem.
Po raz pierwszy zjebałem relację, na której mi naprawdę zależało.

Czy żałowałem? Dobre pytanie.

Teraz jest mi już wszystko jedno... Zjebałem i czasu nie cofnę.
Może wyjdę na ego topa ale jeśli nie ona to znajdzie się inna. Takie życie.
Mimo to stałem w miejscu obserwując, jak dziewczyna znika mi z pola widzenia. Kochałem ją...

Straciłem Vanessę już na zawsze.
Brawo Michał.

Nasza miłość runęła, jak domek z kart. Bezpowrotnie.

- Kurwa mać, to nie miało tak wyjść!! - walnąłem pięścią w ścianę busa, kręcąc głową ze zrezygnowania. - Do chuja pana.

- Naprawdę Matczak?! Dopiero teraz otrzeźwiałeś? Nieco kurwa za późno. - oświadczył brunet, który nadal przebywał ze mną w busie .

- Zamknij się. Nie pomagasz.

- Że miałeś w ogóle tupet zrobić coś tak okropnego?! - ciągnął swoje pierdolenie w dalszym ciągu, przez co popadłem w furię.

- Zamknij mordę. - przerwałem, tym razem uderzając w stół,na którym znajdowały się szklanki.

- Jesteś psychiczny. Mówiłem przestań z ziołem bo to Cię sprowadza na dno staryy... Sam widzisz, straciłeś Vanessę już dla niej nie istniejesz.

- Pierdolenie. Odkręce to jeszcze, nawet jeśli ma minąć jebany rok czy dwa. Wróci do mnie. - powtarzałem sobie, nerwowo chodząc w kółko.

Bo wróci prawda? Byliśmy razem szczęśliwi... Stanowiliśmy jedność na tym popieprzonym świecie.

- Nie wierzę? Ty siebie kurwa słyszysz?! Ona Cię już znienawidziła, czego nie kumasz? - obudził mnie nagle z letargu, drąc bardziej ryja.

- Wyjdź Tadek, nie chcę Cię słuchać. Było minęło. Kurwa, nie cofnę czasu. - uniosłem się, wskazując mu palcem drzwi do wyjścia. - To się da odkręcić, to nic wielkiego.

- Ty udajesz głupiego czy nim jesteś?! Kurwa. Nadal nie czaisz co narobiłeś?!


- Powiedz zatem prosto z mostu zamiast przeciągać. - krzyknąłem, przypadkowo strącając szklankę z blatu.

- Widzisz do czego to prowadzi? - westchnął, przecierając skronie.

- Jeszcze do niczego. Poza tym że mnie wkurwiasz, jest git zaraz pójdę do klubu się napić, by o tym wszystkim zapomnieć. - oznajmiłem, opierając się o szafkę.

- No jasne i przy okazji wykorzystać kolejne dziewczyny, taki jest twój życiowy cel?! Jeteś prawdziwym skurwysynem - wycedził przez zęby mierząc mnie nienawistnym wzrokiem. - Traktujesz je jak przedmioty, a one uważają Cię ciutnie za Boga.

- Ja jestem skurwysynem? - zaśmiałem się sarkastycznie wskazując na siebie palcem. Niesamowite. To Ty doprowadziłeś swoją laskę do płaczu. - odchrząknąłem wpatrując się w sufit. - Teraz będziesz zgrywał aniołka.

Bombay Sapphire 💙💎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz