Rozdział 37

235 8 0
                                    

Pov. Vanessa

Na początku Czerwca chłopaki dostali zaproszenie do Międzyzdroii z okazji trzeciej edycji hotelu mafijja, a co za tym szło - wyjazd na miesiąc. Kiedy tylko Michał się o tym dowiedział nie odpuszczał, a wręcz nalegał bym pojechała z nimi,bo inaczej by się o mnie martwił, a mnie nie uśmiechało się jednak zostać samej.

Już na drugi dzień z samego rana, gdy mieliśmy wszystko ogarnięte dołączyli do nas Szczepan z Tadkiem, ciągnąc za sobą walizki.

- Witamy. - rzucili jednocześnie, zatrzymując się na podjeździe blisko mustanga.

- Siema chłopaki! - podeszłam bliżej, by ich wyściskać.

- Zawijamy się już, wszystko macie? - przerwał nam nerwowo Matczak obejmując mnie ramieniem. - Zależy mi by już wyruszyć.

- Spokojnie Michu zdążymy. - uspokoił go Szczepan, ściskając się z nim po mięsku.

- Stary, kurwa pakowałem się wczoraj w nocy i prawie w ogóle nie spałem. - poskarżył się Stanisławski, opierając o maskę białego samochodu. - Co za okropieństwo. - wyżalił się praktycznie leżąc już z głową na drzwiach samochodu.

- W trumnie się wyśpisz, chodź. - ponaglił go, wrzucając resztę walizek do bagażnika.

- Biedactwo. - pokręciłam głową, głaszcząc czule chłopaka po włosach. - Odeśpisz w samochodzie.

- Bez dwóch zdań. - potwierdził wsiadając na tyły. - Czeka nas osiem zajebistych godzin podróży. - klasnął w dłonie z wyczuwalną kpiną. - Niczego teraz bardziej nie pragnę.

- Ja pierdole, Tadek przestań mi marudzić wystarczy, że mam babę w ciąży na głowie. Mam dość.

- Słucham? Przepraszam bardzo. - zaczęłam, opierając się dłonią o drzwi. - Aż tak ci truje, a kto chciał mieć dziecko? Kto tak nalegał na- urwał mi w pół zdania niespodziewanie uciszając mnie buziakiem w usta.

- Żartowałem skarbie, kocham cię. - oświadczył trzymając w dłoniach moje policzki. - I tak samo kocham małego Matczaka. - odgarnął moje włosy do tyłu, całując w skronie.

- Ja myślę. - uniosłam brew, mierząc go wzrokiem, dopóki nie zaśmiałam się w głos widząc wkurwioną minę Stanisławskiego

- Jak cudownie być świadkiem waszych potyczek,ale ja naprawdę kurwa chciałbym już jechać nie po to wstałem tak wcześnie.

- Przestań kurwa majaczyć. - zganił go Szczepan uderzając w ramię. - Ogarnij się .

- Tak, jasne już jedziemy i jeszcze wracając będziemy robić przerwy na stacji, ale też nie za dużo ,by na wieczór tam zajechać. - zaznaczyłam, zapinając pasy, kiedy już wsiadłam za kierownicę. W tym czasie brunet zamknął bagażnik, odpalając papierosa. No tak klasyk.

- Nie no, popierdoli mnie zaraz. - stęknął Tadek, patrząc w sufit. - Michał, kurwa zapalisz nad morzem, albo w sumie... chuj, jedź Nessy zostawiamy go tutaj, nara szmaciarzu.

- Boże Tadek jaka agresja i jaka nienawiść.

- My się kochamy, ale jednocześnie go nienawidzę. - wyjaśnił, opierając głowę o fotel samochodu.

- Nawzajem skrzacie. - odkrzyknął mu Michał, na co ten zacisnął szczękę z wściekłości.

- Spierdalaj.

I tak mniej więcej wyglądała połowa trasy, w której chłopaki dogryzali sobie nawzajem,a ja tylko prosiłam w duchu, by Max nie wziął z ojca przykładu, bo wtedy nie będę w stanie ogarnąć dwóch Matczaków. Nie ma szans.

Bombay Sapphire 💙💎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz