Rozdział 35

275 14 1
                                    

Pov. Vanessa

Zbliżało się już popołudnie, a Michał nadal spał na górze. Jakby nie patrzeć, nie powinno mnie to dziwić, bo nie działo się to pierwszy raz, ale musiałam go od tego odzwyczaić, ze względu na dziecko. Od wczoraj przebywaliśmy w jego willi pod nieobecność państwa Matczaków. Z jednej strony czułam ulgę,że ich teraz nie widzę, bo nie byłam gotowa znów na rozmowę, z drugiej zaś szczerze mi ich brakowało, ale tyle się między nami stało przez ten czas, że -

- Ee ziemia do Vanessy. Halo, jedz. - moje przemyślenia przerwał głos Szczepana, który energicznie machał mi dłonią przed oczami.

- Co? Przecież jem. - odparłam z wyrzutem, krzyżując nogi.

W dalszym ciągu siedziałam w towarzystwie chłopaków, kosztując popisowego dania Tadka, który przyrządził z pomocą Alexa.

- No i co mówiłem, że dobre? - zagadnął Tadek, trącając Zielińskiego w ramię.

- Szef się nie myli. - przyznał chłopak, zajadając kolejny widelec.

- No właśnie, więc na drugi raz kochany, daj mi szansę. - podkreślił unosząc dumnie podbródek. - I nie kwestionuj mojego zdania.

- Dobrze, dobrze.

- Tak, tak Tadeuszku musi ci podskoczyć ego. - parsknął Szczepan, wymachując widelcem przed siebie. - Nic nowego.

-A ty co się czepiasz, stary? Przy okazji nie potrzebnie Krzysiu, mam już wystarczające ego.

- Mhm ale Michała już i tak nikt nie przebije.

- Taa.

Przyglądałam się ich dyskusji w ciszy kończąc obiad. Jakby nie patrzeć, przynajmniej nie siedziałam sama.

***

Jakąś godzinę później, gdy nic się nie działo poza tym, że Tadek z Alexem  ciągle i bez przerwy truli mi dupę o tą przejażdżkę, w końcu uległam ich  prośbom, przebierając się w wygodniejsze ciuchy.

- Jak dzieci. -  podeszłam do Szczepana, który wziął mnie pod rękę.

- Cóż.

- Tak, tak! - wydarł się brunet, o mało nie przewracając na schodach.

- Tadeusz, ogarnij się. - warknęłam, zamykając drzwi wyjściowe. - Boże święty dorosły jesteś, zachowuj się.

- Dobrze szefowo, wybacz.

Weź i tu z nimi wytrzymaj.

Zaśmiałam się pod nosem, wzrokiem lustrując samochód. Z bliska był jeszcze piękniejszy. To nie realne widząc przed sobą mustanga wartego kilka tysięcy, a może i nawet więcej.

-  No wsiadaj mała, chce już jechać. - mruknął Zieliński, opierając się o jego maskę.

- Spokojnie.

- Poczekaj jadę z wami, ktoś musi cię doglądać. Ktoś odpowiedzialny. - zaznaczył Krzysiek, mierząc wzrokiem Tadka, który zaśmiał się, klepiąc go w ramię.

- Jasne, jasne.

- Szczepan, skończyłam wczoraj 21 lat jestem dorosła. - wyjaśniłam, siadając na fotelu kierowcy.

-  Wiem młoda dorosła. - zaczął, kładąc dłoń na moim ramieniu, na co spojrzałam  za siebie. - Ale pozwól, że i tak będę cię niańczył, podczas gdy Michał uciął sobie nieco dłuższą drzemkę.

Bombay Sapphire 💙💎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz