Rozdział 26

291 15 4
                                    

Pov. Vanessa

24 grudnia

Ostatnio czas leciał mi tak szybko, że nim zdążyłam się obejrzeć, nadeszła wigilia. Odkąd przebywałam na wsi, dni mijały mi całkiem inaczej, na co nie mogłam narzekać, bo dzięki temu nie żyłam już rutyną. Dosłownie tutaj zawsze było coś do zrobienia, a od kiedy przyjechał do nas Tadek, szybko się zadomowił i ciocia pozwoliła mu tu zostać, za co byłam jej wdzięczna. Spędzanie czasu z chłopakiem sprawiło, że znowu poczułam się jak w domu. Wsparcie i towarzystwo osób zaufanych, było teraz dla mnie najważniejsze, bo dzięki nim czułam, że się nie poddam, a oni mnie w tym podtrzymywali.

Już od rana dopisywały nam humory, kiedy razem we trójkę wyszliśmy po choinkę. Nie było nic piękniejszego w święta niż masa śniegu, która sięgała po kolana. To właśnie wtedy czuło się ten prawdziwy klimat. Mijaliśmy zasypane uliczki pieszo, ponieważ dojazd był niemożliwy w aktualnej sytuacji, ale nikt z nas nie narzekał, bo co chwilę po drodze, mogliśmy rzucać się śnieżkami albo wpadać w zaspy. Mój humor diametralnie się jednak zmienił, gdy przypomniałam sobie o jednej rzeczy.

Mimo, że minęło już dość sporo czasu, w mojej pamięci nadal został trzeci grudnia. Gdzieś z tyłu głowy miałam wspomnienia z tym blondynem, któremu skradłam serce. Ciągle powtarzał mi, że mnie kocha i że nigdy mnie nie skrzywdzi... Cholera miałam o nim zapomnieć, a tylko gorzej się dobijałam. Na moje nieszczęście Tadek zauważył tą zmianę, podchodząc bliżej.

- Co jest? - zagadnął, unosząc mój podbródek ku górze.
Dopiero po jego słowach ocknęłam się spoglądając w zawieszeniu.

Przecież nie powiem, że tęsknię za osobą, która mnie zraniła. To jakaś paranoja.

- Nic, zwyczajnie zawiesiłam się. - odparłam, nadal utrzymując z nim kontakt wzrokowy.

Po części tak było. Teoretycznie nie skłamałam, chyba?

- Vanessa, poważnie pytam. Chcesz pogadać? - nachylił się nad moim uchem, na co zaprzeczyłam.

- Naprawdę jest wszystko okej. - wytłumaczyłam, zmuszając się na wiarygodny uśmiech.

- Róźniewska, mnie nie oszukasz. - ciągnął dalej odrazu łapiąc aluzję. - Co cię trapi kochanie?

- Moja przyszłość. - odparłam zgodnie z prawdą, czując, jak w kącikach oczu wzbierają mi się łzy.

- Mała nie smuć się, a co konkretnie? - chłopak przykucnął nade mną, łapiąc za dłonie. - Boisz się, że go spotkasz i będziesz chciała z nim pogadać, a miałaś trzymać się z daleka?

No i wyczytał mnie, jak z otwartej książki. Tak, nadal za nim tęskniłam pomimo tego, co zrobił... Michał Matczak nie dał się zapomnieć.

Kiwnęłam tylko głową rozpłakując się, a wtedy Tadek schował mnie szczelnie w swoich ramionach, co później zauważyła również Maeve.

- Skarbie co jest? Czemu płaczesz? - podeszła po chwili, zauważając w jakim jestem stanie.

- Chodzi o Matczaka. - odparł jej szybko chłopak, gładząc mnie po plecach

- Biedactwo. - skomentowała natychmiast podchodząc, by również mnie przytulić. I właśnie to wsparcie miałam na myśli. Nikt mi tego nie okazywał w tak trudnym dla mnie czasie. Tylko oni. Na nich mogłam liczyć bezinteresownie.

***

Kilka minut później dotarliśmy wreszcie na miejsce, gdzie rozciągała się masa przeróżnych świerków. Tadek, jako ten odpowiedzialny stanął nad każdym z nich długo rozmyślając.

Bombay Sapphire 💙💎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz