Rozdział 38

206 10 0
                                    

Pov. Michał

Młodość przeleciała, jak pstryknięcie palcami, w momencie, gdy urodził mi się syn. To stało się tak szybko, a dokładniej 25 października o 3:15 na świat przyszedł Max.
Nigdy nie zapomnę tej nocy i momentu, w którym Vanessa zbudziła mnie z krzykiem, że rodzi i również tego, jak w szybkim tempie  zebraliśmy się do samochodu.

Zaraz na wstępie, po dotarciu do szpitala, zajęła się nią pielęgniarka i dwóch lekarzy. Poziom stresu w tamtym momencie, przekroczył jakąkolwiek skalę, tym bardziej że początkowo nie mogłem z nią tam być. Z drżącymi rękami zacząłem pisać do chłopaków i chociaż był środek nocy, kwadrans później cała trójka dołączyła do mnie przed budynkiem.

- Matczi.

- Stary, ale jesteś blady. - poczułem rękę Franka na swoim ramieniu. - Wszystko okej?

- Michał zostałeś ojcem, obudź się. - potrząsnął mną Szczepan, klepiąc po plecach. - Wielkie gratulacje.

- Aż ciężko mi w to uwierzyć. O ja pierdole, to do mnie nie dochodzi. - zaśmiał się Tadek, spacerując w miejscu. - o stary, pierwszy z Gombao masz dziecko, a pamiętacie, jak kiedyś w szkole żartowaliśmy, że to Szczepan będzie pierwszym, który założy rodzinę. Co za wspomnienia aah. - wydarł się, odchylając głowę do tyłu. - Życie lubi zaskakiwać.

- Najwidoczniej.

- Ej, no w sumie Krzysiu najbardziej pasował z nas wszystkich. - potwierdził Wyguś, kiwając głową na to wspomnienie.

- No cóż, na to też przyjdzie czas. - przyznał wreszcie Szczepański, zerkając na nas tajemniczym wzrokiem.

- Nie? No nie pierdol, że ty też zostałeś ojcem i nic nie mówisz?! - oburzył się Tadek, mierząc wzrokiem szatyna. - Nie mylę się?

- Nie do końca mój drogi, spokojna twoja rozczochrana. Wszystko ma swój czas.

Przysłuchiwałem się ich rozmowie, na chwilę myślami uciekając gdzieś w zaświaty,  przez co wyłączyłem się z rzeczywistości.

- Masz szczęście. - prychnął, udając obrażonego. - A teraz już tak serio, chłopaki, kiedy to zleciało, że my już dzieci mamy?

- Kto ma, ten ma.

- Czas zapierdala, wszystko jest możliwe. - sprostował kolejno, patrząc na nas. - Serio i Matczak jest tego przykładem

- Co ja? - ocknąłem się, wyjmując szluga z ust.

- A ja nadal pamiętam, jak kończyliśmy liceum.

- o rel tego, nie da się zapomnieć.

- Ale o co wam chodzi ze mną? - spytałem zdezorientowany, czym  wywołałem u nich atak śmiechu.

- Michał,jak zwykle kontaktuje.

- Stary, jest jakaś czwarta lub piąta nad ranem albo w nocy,jak kto woli, więc tym bardziej mordo, nie ogarniam co się dzieje. 

- Jak zawsze.

- Dobra, skończ już. - uderzyłem go w ramię, śmiejąc się pod nosem.

- Ej zmieniając temat, bo jakby pomijając już że stoimy na tym mrozie, kiedy będzie można zobaczyć to maleństwo? - wtrącił Wyguś, opierając się o ścianę budynku.

- Myślę, że dopiero jutro, okok? Dajmy im odpocząć. - ziewnąłem, czując jak zamykają mi się powieki.

- No racja, to dawajcie przenocujemy se tu

Bombay Sapphire 💙💎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz