Rozdział 6

758 14 1
                                    

Pov. Vanessa

Nie pamiętam nic od momentu wyjazdu na koncert. To tak, jakby ktoś mi ukradł pamięć. Jedynie puste luki , które muszę zapełnić, by mieć pełny obraz. W głowie słyszę niewyraźne szepty,a do moich oczu, docierają ostre smugi światła. Na przemian, różne kolory, jak na dyskotece. Potem  uderzam w mrok i znowu obraz się rozmywa. Nic z tego nie rozumiem.

Czy ja nadal żyje?

Czuję pod plecami miękki materac,poruszam dłonią,coś się dzieje. Chyba wracam do światła.

Powoli mrugam powiekami, otwierając je stopniowo. Pierwszo co rzuca mi się w oczy, to siedzący nade mną chłopak. Trzyma mnie delikatnie za dłoń, leżąc z głową na łóżku. Jego farbowane blond włosy ,opadają mu na czoło, a jego wyraz twarzy wydaje się być spokojny. Nadal jednak nie wiem o co tu chodzi. Podnoszę się powoli na łokciach,widząc przed sobą grupkę ludzi w tym też i Mię. Blondyna jest pogrążona we śnie, leżąc na kolanach jakiegoś bruneta. Zdezorientowana, opieram się tyłem głowy o wezgłowie łóżka, rozmasowując  jedna ręka obolałą skroń. Sekundę później, czuję uścisk na jednej z dłoni. Chłopak,który przy mnie czuwał przebudza się,ziewając w pustą przestrzeń. Mruga kilka razy oczami, po jakimś czasie kierując swój wzrok na mnie. Ma piękne oczy w odcieniu czekoladowego brązu,a jego kosmyki włosów są w całkowitym nieładzie, co dodatkowo dodaje mu uroku.

- Hej, jak ty się czujesz? -

- Cześć,w porządku, coś mi się stało?

O cholera, dopiero w tym momencie, dochodzi do mnie fakt,że to nie byle kto ze mną siedzi.

- Ty jesteś Mata? - pytam,nieco się rumieniąc. Kurde, głupie pytanie,ale było to silniejsze ode mnie.Przez chwilę jest między nami cisza, więc zagryzam nerwowo wargę, spuszczając wzrok. Musiałam się pomylić,jestem głupia.

Po jakimś czasie, czuję jego palce na moim podbródku,które unoszą delikatnie moją twarz w górę. - Tak, skarbie, pamiętasz? - pyta ze łzami w oczach spoglądając na mnie.

- Ale co pamiętam? - pytam lekko zmieszana, splatając ze sobą dłonie na kolanach.

- To ty płakałaś przy barierkach...

- Ja? Ah, tak bardzo możliwe...

- A potem zasłabłaś,więc twoja przyjaciółka się tobą zaopiekowała i wzięła Cię na bok. - kontynuuował wpatrując się w moje zagubione spojrzenie. - Zemdlałaś na jej rękach i nikt z ratowników, nie chciał Ci pomóc,więc wysłałem do was swoich kumpli i tak o to, jesteście tutaj z nami.

- Wow,długa historia. - szepnęłam, czując jak zeszklily mi się oczy. - Dziękuję za pomoc...

- Jak Ci na imię?

- Vanessa.

- Ślicznie.

- A Twoje?

- Michał. - patrzył na mnie z kąpiącymi od łez policzkami.

- Ładnie. - uśmiechnęłam się, znikając w jego ramionach, kiedy nachylił się ,by mnie przytulić.

- Tak bardzo cieszę się ,że nic Ci nie jest.

- Ja też i jeszcze raz dziękuję, naprawdę uratowałeś  mi życie.

W tej chwili reszta przebudziła się, spokojnie witając się ze mną. Tego dnia, poznałam fantastyczną grupkę przyjaciół Michała i mogłam zobaczyć się z moją przyjaciółką i sama jej podziękować za pomoc. Tak bardzo za nią tęskniłam...

I pomimo tego,że może nie zobaczyłam całego koncertu Michała, byłam szczęśliwa, że z powodu losowego zdarzenia zdobyłam prawdziwych przyjaciół,a Mia chłopaka. Ten dzień zapadnie mi na długo w pamięci . Będę go wspominać do końca swoich dni.

_________
Witajcie skarbki,

Kolejny, przepłakany rozdział, nie wiem jak wy ,ale zakochałam się w tej historii...

Jeszcze dziś lub w weekend powrzucam kolejne rozdziały.

Kocham i do następnego ❤️





















Bombay Sapphire 💙💎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz