Rozdział 7

709 10 2
                                    

Pov. Vanessa

Minęło już pół roku od tego zdarzenia. Zdążyłam zdać maturę i znaleźć pracę. Ogarnęłam się i za namową Michała i jego paczki, przeprowadziłam się do Warszawy, gdzie obecnie zaczynam drugie życie. 

Mia zaś, spędzała większość czasu z Tadkiem,więc widywałyśmy się raz, maksymalnie dwa razy na tydzień. Miesiącami, opowiadała mi,
jak się w nim zadurzyła i że poczuła już wtedy motyle w brzuchu. Byłam z niej dumna,bo nareszcie znalazła tego jedynego.

Nikt z nas, nie spodziewał się ,że wypad na koncert, może mieć taki finał. Bo, w końcu życie ,nie jest takie  kolorowe jak nam się wydaje. Przeżywamy wzloty i upadki, na co dzień zapominając o najważniejszym. Życie mamy jedno i trzeba je szanować ,a także z niego korzystać. Czasem,naprawdę może nas spotkać coś niesamowitego .

Dzisiejszego dnia, miałam wybrać się z Michałem do jego rodziców. Po tym, co dla mnie zrobił, zbliżyliśmy się do siebie i to on nalegał by to się wydarzyło. Z początku ,byłam niepewna ale w gruncie rzeczy, jeśli nasz związek ma wypalić to prędzej czy później, trzeba postawić kolejny krok.

Nie ukrywam,że od rana  stresowałam się tym gorzej niż maturą. Oczywiście, kilka dni wcześniej, chłopak zapowiedział mi to, bym nie dostała szoku ani nic ,ale mimo wszystko nie potrafiłam wziąć tego do siebie.

Siedziałam w milczeniu przy biurku, kończąc makijaż. Nie lubiłam przesadnie się malować, więc postawiłam na podkład,tusz i jakąś różową pomadkę.

Swoje długie,ciemne włosy, spięłam w wysokiego kucyka, zostawiając kilka pasm przy twarzy. Z uśmiechem na ustach, wyszłam z pokoju, narzucając na siebie czarny płaszcz. Na zewnątrz już schłodniało,bo mieliśmy połowę października. Wybrałam zatem, dżinsy i cieplejszą bluzę, a na nogi włożyłam kozaki do kolan.

Kwadrans później, wyszłam na zewnątrz, czekając na taksówkę. Mieszkałam na Bemowie,a do Wilanowa mieliśmy jakieś trzydzieści minut jazdy,więc umówiliśmy się ,że chłopak po mnie zajedzie, byśmy tam razem pojechali. Usiadłam na ławce, przeglądając telefon,by w ten sposób zabić czas. Na pasku powiadomień, dostrzegłam wiadomość od Mii. Kliknęłam w ikonkę messengera,by odczytać jej treść. Wysłała zdjęcia z tripu z Tadkiem i ich pieskiem. Nie wspominałam jeszcze,że blondyna miała obsesję na punkcie psów i gdy truła dupę dla Tadzia, by jej kupił, tak też On uczynił.

Po jakimś czasie, na podjazd podjechał czarny samochód z tabliczką "taxi "na górze. Wstałam podekscytowana, rzucając się w ramiona blondyna.

- Hej skarbie, stęskniona? - spytał, całując mnie w szyję. Na tak czuły gest, moje ciało zareagowało ciarkami,na co podskoczyłam w miejscu.

- I to jeszcze jak!

- Potem, możesz mi udowodnić jak bardzo. - szepnął tuż nad uchem, puszczając mi oczko. No tak, Matczak tylko o jednym.

- Spadaj. - zaśmiałam się, czochrając go po włosach.

- Gotowa na obiadek z teściami? - odsunął się nieco w tył , spoglądając mi w oczy

- Tak, chyba tak. - zaśmiałam się nerwowo, trzymając go za rękę.

- Wsiadają państwo czy nie?! - oburzył się kierowca ,przerywając nam rozmowę. Co to za kultura w dzisiejszych czasach. Masakra.

- Tak, chwila. - krzyknął Michał zatrzaskując drzwi.

Trwaliśmy jeszcze jakiś czas w swoich ramionach, opowiadając sobie o wszystkim i o niczym.

***

Samochód zatrzymał się blisko posesji państwa Matczaków. Przełknęłam nerwowo ślinę, rozglądając się dookoła.

- Hej mała, niczego się nie bój będę z tobą. - Splótł nasze dłonie, głaskając mój policzek.

- Wiem,ale i tak się denerwuję.

- Hej, spójrz na mnie. - szepnął blisko mnie, powodując kolejną porcję ciarek.

- Tak? - przeniosłam swój wzrok na blondyna, przegryzając wargę

- Nie rób tak. - prychnął, zaciskając mocniej dłonie na moich ramionach. - Dobrze wiesz, jak na mnie to działa.

Uśmiechnęłam się niewinnie, czując jak chłopak przybliża się do moich ust. - Bo się nie powstrzymam.- szepnął, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Momentalnie spaliłam buraka, zdając sobie sprawę,że mógł to widzieć na przykład jego ojciec.

- Michaś wystarczy,nie możemy. - mruknęłam w jego usta, kładąc dłoń na jego policzku.

- Chciałem Cię lekko odstresować maluchu.

- Okej, doceniam i kocham ten sposób,ale chodźmy, nim wypadniemy. - zaśmiałam się,kiedy weszliśmy za bramę.

Za chwilę, miałam stanąć twarzą w twarz z rodzicami Michała Matczaka. O mój Boże jak się oddycha?

__________

Witajciee, postanowiłam zrobić z tego mały maraton,więc dziś/jutro/ ndz spodziewajcie się dalszej części.

Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!!

Ściskam i do następnych❤️🤩

Bombay Sapphire 💙💎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz