20

8K 403 33
                                    



- Dobra, koniec tego dobrego - warknęłam, pchając Robina na ścianę. - Gadaj co się dzieje. 

Miałam już dość niepewności. Nawet nie potrafiłam nacieszyć się nowopoznanym smakiem gorzkiej czekolady, bo męczyło mnie dziwne zachowanie chłopaka. Uczestniczył co prawda w rozmowach, choć głównym rdzeniem towarzystwa okazała się Lila, ale jego oczy pozostawały smutne. Swoim niejasnym i przez innych najwyraźniej niedostrzegalnym zachowaniem facet spieprzył mi wieczór!

Dlatego gdy tylko udał się do łazienki, ruszyłam za nim. Adrenalina skoczyła mi jak na polowaniu, a w głowie przemknęła myśl, że nie powinnam się wtrącać. Szybko jednak ją wyparłam - przecież Robin sam już wtrącił się w każdy aspekt mojego życia.  

Pozwoliłam mu oddalić się trochę od jadalni i dogoniłam go dopiero pod samymi drzwiami do łazienki. Musiał być naprawdę zamyślony, by w jego oczach rozbłysło zdziwienie, gdy przyparłam go do ściany, przyznaję, może nieco zbyt brutalnie. 

- Gwen! Coś się stało? - Spytał automatycznie.

- To ja się pytam, czy coś się stało, więc odpowiadaj.

Uciekł spojrzeniem! Był ode mnie o głowę wyższy, ale na to pytanie odwrócił wzrok jak chłopiec przyłapany na kupowaniu niewłaściwych gazetek. 

- Zaraz stanie się to, że się posikam, jeśli mnie nie puścisz - oznajmił z uśmieszkiem, który miał chyba mnie rozbawić. 

- To sikaj. Przypuszczam, że w swoim rodzinnym domu możesz mieć jakieś ciuchy na zmianę. 

- Gwen, naprawdę...

- Możesz już przestać, widzę, że coś jest nie tak.

No dobrze, jeśli chciałam pomóc, powinnam zachować odrobinę delikatności, ale facet mnie zirytował tym swoim chowaniem się za uśmiechem. A w dodatku ja najwyraźniej zirytowałam jego, bo niespodziewanie zawarczał. Nie był to warkot Robina, lecz wilka. 

Zmiana humoru o 180 stopni. Jakby maska spadła na podłogę i roztrzaskała się u naszych stóp.

- Chcesz rozmawiać o tym, co jest nie tak? Na pewno? My jesteśmy "nie tak". 

- Że co? 

Twarz Robina znalazła się tuż obok mojej, jednak nie czułam wcale podekscytowania, czy miłego napięcia, które towarzyszyło mi, gdy leżeliśmy razem na łóżku dzisiejszego popołudnia. Jego oczy, które zazwyczaj patrzyły z łagodnością, stały się nagle nieodgadnione i pełne sprzecznych emocji. Robin gniewał się, ale miałam dziwną pewność, że nie na mnie.

- Znalazłem cię po latach szukania, ale nie mam cię.  Nie mogę... nie mogę cię dotknąć, pocałować, nie mogę odpocząć przy tobie...

Złość znów zabulgotała mi pod skórą. Chciałam się natychmiast odezwać, ale wiedziałam, że z wściekłości nie zdołam sklecić zdania. 

Dłoń chłopaka powędrowała do mojej twarzy, lecz gwałtownie ją odtrąciłam. 

- Ty... ja... ty oszuście! - Zawołałam w końcu, odpychając się od Robina. Pozwolił na to wyjątkowo łatwo, tylko potwierdzając moją teorię. - Mydlisz mi oczy, chociaż ja naprawdę chciałam ci pomóc! Nie o tym ględziłeś? Że Mate powinna być partnerką, z którą będziesz dzielił zmartwienia. Tymczasem zbywasz mnie cholernymi wymówkami o dotykaniu, chociaż cały czas znajdujesz preteksty, żeby mnie pogłaskać, przytulić, nawet cholera powąchać, jak jakiś pies. Pieprz się! 

Skoczyłam w stronę schodów, ale zatrzymałam się przed pierwszym stopniem. Za dużo jeszcze we mnie zostało, by nie podzielić się tym z Robinem. 

MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz