40

7.8K 290 32
                                    

Poranek w kuchni głównego domu wyglądał przepięknie. Przez wielkie okna wpadała poświata wschodzącego słońca, kolorując szafki na blado-pomarańczowy kolor. Widać było pobliskie drzewa okryte śniegiem i niewielką dolinę, która przypominała miskę pełną bitej śmietany.

Miałam nawet ochotę na bitą śmietanę.

- Cztery przypadki kolców w zadzie - oświadczył Robin wchodząc do kuchni. Podszedł do mojego stanowiska pracy i zaczął ciekawsko zaglądać do garnków, zamykając mnie przy okazji w swoich ramionach. Od razu poczułam przyjemne buzowanie w całym ciele. - Ojciec twierdzi, że trafiła mi się wataha idiotów.

- Co znaczy "cztery przypadki kolców w zadzie"? - Odezwał się niespodziewanie Jeremy, wchodząc do kuchni w ślad za Robinem. Nawet nie musiałam patrzeć, by wiedzieć, że kilka kroków za nim szła Nela (uczepiła się mojego brata jak rzep psiego ogona!). Robin westchnął zirytowany. - To jakiś szyfr?

- To znaczy dosłownie, że cztery wilcze tyłki miały bliski kontakt z jeżami - odpowiedziałam pogodnie, odpychając Robina, by dał mi pracować. Zamierzałam przygotować mu najsmaczniejsze śniadanie, jakie kiedykolwiek jadł. Im więcej powodów, żeby go do siebie przywiązać, tym lepiej. - Tak się kończy tarzanie pod drzewami. Jeże może i śpią, ale ich kolce już nie.

- Tylko ostatni idioci trafiają na jeże - potwierdziła Nela, siadając przy wyspie kuchennej, jakby była u siebie. - Czuć je przecież z kilku metrów.

- Co za różnica, skoro wasze rany i tak się szybko goją?

Jeremy wybrał stół. Miałam ochotę parsknąć śmiechem, gdy Nela stwierdziła, że na barowym stołku jej niewygodnie i szybciutko podreptała za nim. Ależ była z niej nachalna kretynka.

- Wcześnie wstaliście - zauważył Robin z wyraźnym rozczarowaniem. Stanął tuż obok mnie, tak że cały czas stykaliśmy się ramionami. Gdy krzątałam się po kuchni, sam kręcił się niespokojnie, parę razy zaczepnie pociągając mnie za sweter.

- Przez kogoś nie dało się dłużej spać - rzuciła Nela, piorunując nas zdegustowanym spojrzeniem. - Nie do wiary, że nie możecie się powstrzymać nawet przy nas.

No tak, deklarowała przecież, że popilnuje w nocy Jeremy'ego. Ups.

- Przepraszam, co ty tu w ogóle jeszcze robisz? - Odpowiedziałam ze sztuczną słodyczą w głosie.

Robin przygarnął mnie do siebie od tyłu. Moje plecy zawibrowały, gdy odezwał się niskim, prawie grożącym tonem.

- Skoro wiesz, to mogłabyś nam dać jeszcze trochę czasu dla siebie - zgodził się ze mną, wskazując głową wyjście.

- Co wie? Co chcecie robić bez nas? - Ożywił się Jeremy.

Nela zarumieniła się na całej twarzy, nie miałam pojęcia, czy ze wstydu czy złości, ale nie mogłam powstrzymać parsknięcia. Sama zaczęła temat!

- Jeremy, nie wiesz? To coś, co robi kobieta i mężczyzna i Nela miałaby wielką ochotę, żeby z tobą...

- Aaaaa! - Dziewczyna wrzasnęła piskliwie, zagłuszając moje dalsze słowa. - Koniec, już sobie idziemy!

- Ależ nie, teraz jestem naprawdę ciekawy - zaprotestował Jeremy.

Nela nabrała intensywniejszych odcieni czerwieni na policzkach i sapnęła z frustracji. Wychodziła z kuchni bardzo pośpiesznie, widać było po niej tylko zamazaną smugę.

Wywaliłam za nią język. 

- Obyś się przewróciła po drodze.

Robin karcąco uszczypnął mnie w ramię i tym razem to ja zalałam się wstydliwym rumieńcem. Naszło mnie wspomnienie jego poważnej twarzy i kategorycznych słów, delikatnego dotyku...

MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz