*Mam nadzieję, że każdemu z Was święta mijają spokojnie 💜 Radosnych, spokojnych i bezpiecznych świąt!*
To było zdecydowanie za szybko.
- Och - wyrwało mi się (nie podałam jej ręki). - Och, to świetnie się składa.
Robin zrobił duże oczy, najwyraźniej nie spodziewając się po mnie szybkiej kapitulacji. I masz rację, stary, nie poddaję się.
- Świetnie się składa - powtórzyłam już pewniejszym głosem. - Bo, jak pani widzi, mięliśmy mały kataklizm. Ja może nie potrzebuję pomocy, ale wiele wilków w naszym stadzie już tak.
Zanim Hanna zdążyła odpowiedzieć, Robin chwycił mnie za rękę. Przygotowywałam się na kłótnię.
- Gwen...
- Gwen!
Harry i Magdalena weszli do domu w towarzystwie Rockara, ratując atmosferę. Natychmiast zapomniałam o pani psycholog. Miałam ochotę podbiec do Harry'ego, może nawet przywitać Magdalenę, lecz Robin wciąż trzymał mnie w miejscu.
- Dobrze was widzieć - rzuciłam tylko, widząc, że nawet pod moim znaczącym spojrzeniem chłopak nie zamierzał mnie puścić. Zrobił natomiast krok bliżej, tak byśmy stykali się ramionami. Niepoprawny samiec Alfa.
Szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mi to jednak. Wzmocniłam uścisk dłoni, czując jak motyle rozfruwają się po całym moim brzuchu, schodząc też niebezpiecznie nisko.
Magdalena dostrzegła zachowanie Robina, które najwyraźniej bardziej ją ucieszyło niż obraziło. Uśmiechnęła się do mnie szeroko, odwieszając płaszcz.
- Ciebie również. Tak się cieszę, że nic ci się nie stało.
- Strasznie nam głupio, Gwen - dodał Harry, zerkając co chwila na Robina. - Miałem cię pilnować, a tu taka wtopa. Przepraszam, Alfo, że nie dopilnowałem obowiązków...
- Już o tym rozmawialiśmy - rzucił oschle Robin. - Przeprosiny należą się Gwen, nie mi.
Uszczypnęłam lekko jego dłoń. Jak mógł tak mówić do osoby, która nieomal zginęła? Robin spojrzał na mnie z niezrozumieniem, na co miałam ochotę roześmiać się w głos.
- Daj spokój - poleciłam mu cicho. - Jeśli ja mam się nie obwiniać, to chyba nie ma sensu szukać winy też w Harrym, co nie?
Przewrócił oczami, ale skinął głową. Patrząc z dołu na jego chmurną twarz, czułam, jak dziwne rozczulenie rozpływa mi się w brzuchu między motylami, tym razem jednak wbrew grawitacji płynąc w górę, do gardła i ściskając je z emocji. Znów zachciało mi się płakać, bo uświadomiłam sobie, że ten wielki super-facet stał po mojej stronie. Zawsze.
Nawet tego cholernego psychologa sprowadził dla mnie...
- Gdzie Jeremy? - Spytał Robin, wyrywając mnie z zamyślenia. Zwróciłam uwagę na Magdalenę, która przywitawszy się z Moniką i Hanną, odpowiedziała:
- U nas w bibliotece. Towarzystwo wilkołaków trochę go stresowało, a tam się uspokoił, więc pozwoliliśmy mu zostać. Gwen, twój brat jest uroczy, tylko czemu chodzi w dziewczęcym szaliku?
Dobre pytanie, na które nie miałam odpowiedzi. Na szczęście Rockar, spokojnie rozebrawszy się z płaszcza, dotarł do salonu i uratował mnie zmianą tematu:
- Robinie, za kilka dni pełnia księżyca. Czy będziemy mogli uczestniczyć w waszej ceremonii? - Spytał, zajmując fotel, przy którym stała jego żona. Monika nonszalancko przysiadła na oparciu siedziska. Była energiczną i otwartą kobietą, ale obecność Rockara budziła jej całkowitą swobodę. Czy miałam prawo przyznać, że jej syn powodował coś podobnego we mnie?

CZYTASZ
Mate
خيال (فانتازيا)- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hipnotyzujące. - Ty tego nie czujesz? Mój zapach na ciebie nie działa? Nie masz wrażenia słabości, prz...