22

7.4K 332 82
                                    


Moja komórka nie wyglądała jak moja komórka. 

To znaczy budynek stał w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam, wciąż był miniaturowych rozmiarów, ale jego ściany lśniły bielą, dach został przykryty warstwą ocieplającą, a drzwi wymienione. Gdy wskoczyłam na ganek, moje kroki nie wydawały pustych odgłosów, a żeby w ogóle wejść do środka, musiałam skorzystać z nowego kompletu kluczy podrzuconych pod doniczkę z kamieniami. 

Nie było mnie dwa dni. Niemożliwe żeby ktoś zdołał to wszystko zrobić w tym czasie. 

- Robin nam to zlecił - odezwał się męski głos za moimi plecami. - A Castorp przypilnował roboty. 

Na dróżce prowadzącej do głównej drogi stał Harry. Miał na sobie grubą kurtkę i charakterystyczną, pomarańczową czapkę, którą nosił co roku już od wielu lat. Wciąż czułam się obrażona, ale ucieszył mnie widok jego niezręcznej miny. 

To był w końcu mój jedyny przyjaciel. 

- Pomóc ci się rozpakować? - Spytał niepewnie, najwyraźniej spodziewając się, że rzucę w niego kamieniem. 

Wzruszyłam ramionami, bo przecież nie mogłam mu tak łatwo odpuścić - ale z drugiej strony rzeczywiście chciałam, żeby mnie odwiedził. 

Weszliśmy do środka, a mnie zamurowało na widok nowych mebli. Nie były całkowicie nowe, tego chyba bym nie zniosła, ale kanapa stojąca pośrodku salonu nie uginała się do ziemi, gdy na niej usiadłam, a obok niej nie stała odwrócona skrzynka w ramach stolika, lecz prawdziwa ława. Z radością wbiegłam do kuchni, a tam zastałam malutki stolik, który się jednak nie chybotał oraz dwa porządne krzesła! 

- Meble są od Alana - wyjaśnił Harry przysiadając na kanapie z pomarańczową czapką w dłoniach. - Jakiś czas temu jego siostrzenica zmieniała mieszkanie i zostało jej kilka starych. 

- Robin wam kazał? - Spytałam bez sensu, z lekkim niepokojem zaglądając do sypialni. Była wysprzątana, jednak niewiele się w niej zmieniło, Dwuosobowe łóżko wciąż stało pośrodku, a niewielka szafa obok drzwi. Robin nie ruszył tego pokoju. 

Sama nie wiedziałam jak się z tym czuję. 

- Tak, a Castorp czuwał nad renowacją - Harry powtórzył cierpliwie. - Nie wiedziałem, że...

- Że?

- No, że jesteś partnerką Robina - dokończył niezręcznie, odwracając wzrok. 

No tak, sprzedał mnie i uciekł jak ostatni tchórz, zanim ktokolwiek zdążył mu wszystko wytłumaczyć. Dobre przypomnienie, żebym jeszcze się do niego nie uśmiechała. 

- Nie jestem jego partnerką - zaprzeczyłam automatycznie, choć rozbolał mnie od tego brzuch. 

- Gwen, właśnie ucieszyłaś się, że naprawiliśmy ci mieszkanie, zamiast zwyzywać mnie za wtrącanie się do twojego życia. Biegłabyś właśnie z awanturą do Głównego Domu, gdyby Robin nie był twoim partnerem. 

No tak, ciągle robiłam awantury. Może rzeczywiście mogłabym być milsza dla innych. 

Odłożyłam torbę ubrań, którą Monika wepchnęła mi przed wyjazdem i przysiadłam obok Harry'ego. 

- Dużo się wydarzyło od naszego ostatniego spotkania - przyznałam, spoglądając przez malutkie okno. Wychodziło od północy na las, więc słońce przez nie nie docierało, ale wciąż było widno, dzięki czemu można było dostrzec stos starych desek, które zapewne służyły mi niegdyś jako ganek. Co zadziwiające, przyszło mi do głowy, że mogłabym zrobić z nich coś ciekawego. 

MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz