- Wiesz co? Niektórzy faceci powinni obowiązkowo chodzić na lekcje "Jak przestać się wymądrzać". Co on w ogóle pierdzielił? Ja nie wiem dlaczego ścigają mnie jakieś popaprane, mityczne stworzenia? Pomijając oczywiście fakt, że żaden powód nie jest dobry (to wbrew amerykańskiemu prawu!). Ale jak śmiał powiedzieć, że JA nie wiem, kiedy nawet nic a nic... wiesz co? To sprawka Castorpa.
Och, byłam tego pewna. Ten cholerny, głupi, paplający językiem... kiedy spojrzałam jednak na Robina, wcale nie wydawał się podzielać mojego toku myślenia. Uciekał wzrokiem, nieudolnie próbując powstrzymać wypływający na usta uśmieszek.
- Ciebie to bawi?
- Ależ oczywiście, że nie. Tylko, rozumiesz, miło w końcu znaleźć się po drugiej stronie barykady.
- Drugiej stronie... teraz ty zaczynasz bredzić?
Robin zaśmiał się i podsunął wyżej na łóżku, by móc oprzeć się o jego wezgłowie obok mnie. Półleżeliśmy oddzieleni zaledwie centymetrami, jego zapach otulił - a może raczej przydusił mnie do poduszki niczym gryzący dym z ogniska. Najśmieszniejsze, że niektórzy... lubią zapach dymu.
- Zazwyczaj to na mnie wyżywałaś swoją frustrację. Miło dla odmiany posłuchać jak wkurzasz się na kogoś innego.
- Miło ci, że wkurzam się na twojego ojca i brata. Jesteś pewien, że nie oberwałeś mocniej od Mojry?
Robin zaśmiał się ponownie i wykonał gwałtowny ruch, w wyniku którego niespodziewanie znalazłam się w więzieniu dwóch, umięśnionych ramion. Mężczyzna przygarnął mnie na chwilę do klatki piersiowej - czułam jego uśmiech na czole, a dudnienie jego serca rezonowało na moim policzku. Zanim organ, który rzekomo służył mi do myślenia, zresetował się i uruchomił ponownie, byłam już wolna i tylko głupio patrzyłam się na Robina.
- Co to było?
- Ktoś ci kiedyś mówił, że smakowicie pachniesz? Miętą. I starą książką.
- To dziwne. Ja nie czytam książek - burknęłam nagle zawstydzona.
Głupie uczucie. Brzuch mnie rozbolał, a przecież rana była już opatrzona. Albo po prostu przez dziurę wleciała zagubiona ćma - i teraz rozbijała się w panice po jelitach, szukając drogi ucieczki. To prawdopodobnie mógł być poważny problem.
- Prześpij się Gwen - rzucił Robin, nieświadomy moich dziwnych, niezrozumiałych odczuć. Za chwilę podniósł się, a mnie owionął zimny podmuch. Aż zadrżałam.
- Idziesz gdzieś? - Spytałam automatycznie, co o dziwo zabrzmiało dosyć opryskliwie. Naprawdę chciałam być miła, po prostu nagle owładnęło mnie niezadowolenie. Co w sumie nie było aż takie dziwne. W końcu znajdowałam się w obcym domu, a Robin stanowił jedyny znany mi element. Oczywiście, że wolałabym, żeby nie odchodził.
- W międzyczasie dzwonił Castorp, oddzwonię do niego - wyjaśnił mężczyzna, wyciągając z kieszeni spodni telefon. Uśmiechnął się do mnie uspokajająco, jakby potrafił wyczuć mieszankę moich emocji. - Odpocznij. Jak lepiej się poczujesz, zejdziemy coś zjeść. Mama powinna kręcić się na parterze.
- Możesz przez telefon skopać ode mnie tyłek temu konfidentowi - wymamrotałam, przytulając do piersi poduszkę, na której chwilę wcześniej leżał Robin. Pachniała tak przyjemnie, niczym las podczas deszczu.
- Gwen, Castorp nic...
- Idź i mu nagadaj.
***
Zasnęłam. Choć byłam pewna, że nic mi nie jest i dobrze się czuję, nawet nie pamiętałam kiedy Robin wyszedł z pokoju, ani kiedy przestałam cokolwiek słyszeć. Obudził mnie dopiero kuszący zapach smażonego kurczaka.
CZYTASZ
Mate
Fantasy- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hipnotyzujące. - Ty tego nie czujesz? Mój zapach na ciebie nie działa? Nie masz wrażenia słabości, prz...