30.Waleczna brama.

8 2 0
                                    

- Głupia klacz! - Viviana ciągnęła konia w stronę pagórka - Dlaczego nie chcesz iść?! Niech cię diabli. -

Koń opierał się już od jakiegoś czasu, ale dziewczyna skutecznie przekupywała go zabraną z domu marchewką. Zamieć śnieżna ograniczała widoczność. Przeszyta zimnem Vi mocniej owinęła się płaszczem. Chwilowo żałowała, że nie została w domu przy ciepłym kominku, jednak wyższy cel oświetlał jej drogę. Gdyby wróciła teraz po całym dniu jazdy i marszu wykazałaby jak bardzo słabą i nic nie wartą osobą jest. Jej słowa nie byłyby brane na poważnie, a Scarlett na pewno wyśmiałaby jej pomysł z zamkiem. Uniosła się dumą i ruszyła dalej. Gdzieś w tej okolicy musiał być ten pałac. Zwierzę nie opierałoby się bez powodu. Szła ciągnąc go z całych sił. Śnieg sięgał jej do kolan. Nagle koń szarpnął się do przodu przez co straciła równowagę i wpadła w zaspę. Przetarła czerwoną od mrozu twarz i spojrzała wściekłym wzrokiem w wielkie czarne oczy. Klacz potrząsnęła nerwowo głową. Vi zerknęła przed siebie. Zmrużyła oczy próbując dostrzec cokolwiek przez śnieżyce. Szara plama na horyzoncie widocznym z pagórka przypominała budowlę. 

-Pałac... - Vi zerwała się na równe nogi i sprawnym ruchem wsiadła na konia. - Wio! - krzyknęła i ścisnęła piętami boki wierzchowca.

Im bliżej zbliżała się do budowli tym bardziej była nią zachwycona. Wielki mur który otaczał pałac roztaczał aurę wrogości i jednocześnie spokoju. Idealne miejsce aby odpocząć i żyć. Z dala od ludzi w miejscu gdzie nikt się nie zapuszcza. Jeden potwór dzielił ją od wizji błogich dni. Uśmiechnęła się sama do siebie naciągając mocniej kaptur. 

Stukot końskich kopyt roznosił się po lasku. Spadający śnieg nie był w stanie stłumić głośnego sapania. Haku przewrócił się na drugi bok. Czuł dziwne uczucie w piersi. Budziło go i nie pozwalało na zmrużenie ponownie oka. Był środek nocy. Zima. Usiadł zdenerwowany na łóżku i przeczesał swoją grzywę. Wyostrzył słuch i teraz już wyraźnie słyszał każde uderzenie kopyt o ziemie. Czyżby jeden z koni wyrwał się ze stajni? Zdenerwowany tą możliwością wstał z łóżka i ruszył ku wyjściu z budynku.

- Zabiję cię Arel. - mruknął pod nosem i ruszył w dół schodów. - Żebym to ja musiał wstać zamiast służby. Kto to widział. Nie moja wina że ten młody szczyl nie potrafi zapiąć porządnie konia. Niczego w życiu się nie nauczył. - rozgoryczony potwór otwarł wrota pałacu.

Chłód owiał jego futro powodując zjeżenie się sierści. Ruszył przez śnieg do stajni. Rozpalił jedną z świec i rozejrzał się po drewnianym budynku. Konie stały patrząc wprost na niego. Każdy z boksów był zajęty. 

-To nie nasz koń... - Haku nie dokońca rozumiał sytuację. Kto inny w środku nocy szedł by przez przeklęty las. Dzikie konie nie przybywały w te strony. Wolały trzymać się rozłożystych polan bliżej ludzkich terytoriów. Zmarszczył brwi i zgasił świece. Pełnia księżyca oświetlała cały ogród pięknie prześwietlając szklane róże. Bestia zmarszczyła brwi. Za bramą stał koń, który na jego widok zaczął wierzgać. Jego chrapy powiększały się z ogromną szybkością. Nerwowo machał głową próbując oswobodzić się z jakiejś niezauważalnego uchwytu. Haku przyglądał się jak zwierzę staje dęba by następnie zniknąć w  głębi lasu.

- Nie wierze co za głupie zwierzę! - czyjś głos przedarł się do jego uszu. Bestia zanurzyła się w cieniu drzew i bacznie zaczęła obserwować przybysza. 

Zakapturzona postać przesunęła się w stronę bramy. Była niska, co czyniło ją jeszcze bardziej zagadkową. Czy ludzie są aż tacy niscy? A może to czarownica, siostra tej przeklętej Morgany, może przyszła dokończyć dzieła, ale co mogła mu jeszcze zabrać? Po dłuższym przemyśleniu potwór parsknął, a co jakby wystawił jej Arela? Dwie pieczenie na jednym ogniu, pozbyłby się tego niewdzięcznego sługi. Amy by się wściekła. Podniósł wzrok i obserwował rozglądającą się postać. Spod ciemnego płaszcza wysunęły się dwie blade dłonie i chwyciły za druty bram. Na początku pchneły ją delikatnie, a gdy to nie zadziałało pociagły do siebie. Brama nie drgneła nawet o milimetr, słychać było tylko szum wiatru uderzający w sople na niej. Chłopak nastawił uszy i nasłuchiwał z uwagą dźwięku. 

-Przeklęta brama! - ciche warknięcia, sapnięcia uciekały z ust postaci. Szarpała się w każdą stronę próbując przesunąć chociaż odrobinę metalowe druty. Haku z cały sił próbował nie zaśmiać się w głos. To nie była czarownica, ona dawno użyłaby jakichś sztuczek, a ten mały waleczny krasnolud tylko przeklinał pod nosem już, któryś raz w tym dniu. Chłopak westchnął i machnął palcem. Postać pisnęła i wpadła twarzą w kupkę białego puchu gdy drzwi bramy usunęły się spod jej rąk.

- To nic. - mruknęła Vi - Zaraz zabije bestie, wejdę do jego domu... Mojego! Mojego pałacu! - podciągnęła płaszcz i otrzepała śnieg z niego. Kaptur był przemoczony, więc zsunęła go z głowy. W świetle księżyca pałac był ponury i przerażający, ale dla dziewczyny był spełnieniem marzeń. Nikt normalny nie zbliżyłby się do takiego miejsca, ale czy ktoś normalny myślałby o zabiciu bestii tylko po to żeby żyć długo i szczęśliwie? Nagły blask po prawej stronie spowodował że dziewczyna odwróciła się instynktownie wyciągając nóż. Podeszła niepewnie do rośliny strącając czubkiem ostrego przedmiotu warstewkę śniegu. Kryształowe róże. Identyczne jak ta, którą dostała od ojca. 

- Co tu robisz? - pomruk zza jej pleców zjeżył jej włosy na karku. Przełknęła ślinę i szybko przeanalizowała sytuacje. Stanie do oponenta tyłem było rzeczą najgorszą jaka może się wydarzyć podczas walki według książek, które traktowała jak swoje przewodniki. Obróciła się gwałtownie próbując utrzymać stabilną pozycję z wyciągniętym przed nią nożem. Zamarła na widok stalowych wielkich oczu, skóry pokrytej futrem z dużą ilością ogonów, rogów i maski zasłaniającej całą twarz potwora. 

-  Czy mam się powtarzać? Nie radzę... - pomruk przeszedł w warknięcie. Płuca dziewczyny przestały pracować pod wpływem przerażenia. To nie tak miało wyglądać, pomyślała. Torba zsunęła się z zmrożonego płaszcza i  padła na śnieg rozsypując jej zawartość. Oczy bestii błysnęły gdy wyjął róże ze śniegu. 

-SKĄD TO MASZ?! - zagrzmiał, a dziewczyną wstrząsnął dreszcz. Jak mogła być tak głupia myśląc, że durny sztylet jest w stanie pozbawić życia taką bestię. - POWIEDZIAŁEM... -

- Ojciec mi dał! - pisneła ledwo wydobywając z siebie głos.

- TEN BESZCZELNY STARY CZŁOWIEK! POWINIENEM GO ZABIĆ JAK MIAŁEM OKAZJE! - 

Dziewczyna upuściła nóż na jego gwałtowny atak wściekłości. Gdy wyciągnął w jej stronę wielką łapę zakończoną pazurami, świat zaczął wirować przed jej oczami, a po chwili zmienił się w czarną plamę. Haku miał ochotę rozszarpać dziewczynę na miejscu. Nie dość że ten okropny starzec pomimo groźby opowiedział i nasłał na niego swoich ludzi to jeszcze ukradł coś co nie należało do niego. Czas pokazać na co go stać. Wziął nieprzytomną dziewczynę pod pachę i ruszył w stronę pałacu. Jeśli wyśle ojcu ją w kawałkach już nikt nie pomyśli o zbliżeniu się do tego miejsca. Gdy tylko znikł z ogrodu brama strzegąca pałacu sama się zamknęła. 

Obrzydliwe pięknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz